Szef polskich sędziów Zbigniew Przesmycki rozstrzyga kontrowersyjną sytuację z pierwszej połowy meczu w Poznaniu i przekonuje, że faulu na Manuelu Arboledzie nie było, mimo że Kolumbijczyk padł na murawę jak rażony piorunem. - Najwyraźniej sędzia uznał, że najpierw piłkarz Cracovii atakując piłkę w sposób fair trafił w nią, a dopiero później spowodował upadek zawodnika Lecha - mówi sport.tvn24.pl Przesmycki.
Była 18. minuta spotkania. Zamieszanie w polu karnym Cracovii. Po rzucie rożnym piłka na piątym metrze od bramki trafiła do Manuela Arboledy. Wydawało się, że musi być gol, ale pomocnik "Pasów" Krzysztof Danielewicz w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Kolumbijczyka. Ten padł na murawę. Czy był faulowany? Lechici byli przekonani, że tak. Dlatego momentalnie podbiegli do arbitra Pawła Raczkowskiego, domagając się od niego podyktowania rzutu karnego. Sędzia pozostał jednak niewzruszony, kazał grać dalej.
Murem za nim staje Zbigniew Przesmycki. - Paweł był dobrze ustawiony. Faulu nie było - ocenia szef Kolegium Sędziów PZPN.
Jego zdaniem piłkarz gości zaatakował najpierw piłkę, nie stwarzając przy tym zagrożenia dla zdrowia Arboledy. Kolumbijczyk zaś przesunął się w kierunku toru ataku interweniującego pomocnika Cracovii, stąd upadek lechity. Zdaniem wielu, bardzo teatralny.
Symulował?
Skoro faulu nie było, to czy Arboleda powinien zostać ukarany żółtą kartką? - Kolumbijczyk nie symulował. Nie zawsze niepodyktowanie rzutu karnego w przypadku przewracającego się przeciwnika musi oznaczać udzielenie napomnienia za symulację - tłumaczy Przesmycki.
Podkreśla przy tym, że sędzia mając wątpliwości, czy do faulu w ogóle doszło, jednocześnie musi mieć zastrzeżenia, czy symulacja miała miejsce. - Tak działa funkcjonująca w każdym rodzaju prawa zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego - dodaje szef polskich sędziów.
Niesportowe zachowanie, bo ukradł sekundy
W tym samym meczu za drugą żółtą kartkę z boiska przedwcześnie musiał zejść obrońca Cracovii Marcin Kuś. Były reprezentant Polski przeszkodził bramkarzowi Lecha Krzysztofowi Kotorowskiemu we wznowieniu gry. Tyle że rywala nawet nie dotknął (ZOBACZ SYTUACJĘ, PO KTÓREJ OBROŃCA CRACOVII ZOSTAŁ UKARANY DRUGĄ ŻÓŁTĄ KARTKĄ). Zdaniem sędziego, zasłużył na kartkowe upomnienie. I w tej sytuacji Przesmycki stoi murem za swoim podwładnym.
- Przeszkadzanie bramkarzowi w zwolnieniu piłki z rąk, co do zasady, nie jest niesportowym zachowaniem. Jednak piłka w rękach bramkarza nie stwarza żadnego zagrożenia dla przeciwników, a ewentualny rzut wolny pośredni za przeszkadzanie przeciwnikowi oznacza skradzenie drużynie przeciwnej dodatkowych cennych sekund. Tak też w kontekście przebiegu meczu i wyniku 0:0 zdiagnozował zachowanie zawodnika sędzia, uznając je tym samym za niesportowe - ocenia Przesmycki.
Mecz w Poznaniu skończył się remisem 1:1. ZOBACZ SKRÓT MECZU.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl, Ekstraklasa.tv