Środa, 14 stycznia PiS podzielił się w ocenach co do "dotkliwości" kary dla Janusza Palikota. Joachim Brudziński twierdzi, że "jest ona żadna", a Jacek Kurski, że "pieszczotliwa". Ale Grażyna Gęsicka, od której zaczęły się kłopoty posła PO, ma w tej sprawie inne zdanie: - To kara z całą pewnością dolegliwa. Dlaczego? - Bo wymierzając ją, koledzy z PO powiedzieli mu: drogi Palikocie, jesteś tylko błaznem - tłumaczyła w "Magazynie 24 godziny".
Według byłej posłanki, o której Palikot powiedział w ubiegły piątek, że sprostytuowała się politycznie, decyzją zarządu o ukaraniu go naganą i odebraniem funkcji szefa komisji "Przyjazne Państwo", szefostwo PO tak naprawdę "skasowało go politycznie".
- Janusz Palikot miał dwie twarze. Pierwsza była twarzą trefnisia, błazna. Ale druga to twarz poważnego polityka, który mierzy nawet wyżej niż szefowanie sejmowej komisji. Jego partyjni koledzy wymierzając karę powiedzieli mu jednak: drogi Palikocie, jesteś tylko błaznem. A to musiał być dla niego cios - tłumaczyła była minister w TVN24. Według niej poseł tanio jednak skóry nie sprzeda i do końca będzie walczył by prezydium klubu nie zabrało mu "Przyjaznego Państwa".
Przeprosiny (nie)przyjęte
Posłanka zaznaczyła, że całej sprawy nie traktuje osobiście, bo i do samego Janusza Palikota podchodzi z dużym dystansem: - Nie mam z nim prywatnych rozmów i po tej sytuacji na pewno już nie będę miała - mówiła. Niechęć do posła PO jest u Gęsickiej spora, bo - jak podkreśliła - jego ewentualnych przeprosin by nie przyjęła. - Takiej sceny nie trzeba zatem urządzać. Myślę, że pan Palikot niczego nie robi po ludzku, więc pewnie i te "przeprosiny" odbyłyby się w świetle kamer - wyjaśniała z ironią.
"Serio" Gęsicka potraktowała natomiast przeprosiny premiera Donalda Tuska, który pokajał się (zdaniem marszałka Komorowskiego, niesłusznie) za Palikota. - To była sprawa poważna, przyjęłam je. I myślę, że premier uczynił to w dobrej wierze - tłumaczyła posłanka PiS. A dowodem przemawiającym za "powagą całej sprawy" i rzeczywistym grzechem Palikota może być według byłej minister sondaż, który dla "Faktów" przeprowadziła SMG/KRC.
- Takie słowa jak "prostytucja" w debacie politycznej nie powinny padać i ten sondaż pokazał, że Polacy czują się urażeni takim rynsztokowym językiem - oceniała.
"Te liczby są prawdziwe"
Gęsicka powtórzyła też w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, że zarzuty Palikota (nie te o polityczną prostytucję, ale o manipulowanie liczbami przy krytykowaniu rządu za rzekome niewykorzystywanie unijnych pieniędzy) to nieporozumienie.
Gęsicka na poniedziałkowej konferencji przekonywała, że ministerstwo rozwoju regionalnego wykorzystało tylko 0,38 proc. z unijnych funduszy przyznanych nam na lata 2007-2013 (w piątek mówiła o 0,3 proc., ale – jak podkreślała – na rządowej stronie były stare dane).
- Te liczby, z przykrością to mówię droga Platformo, są prawdziwe. Z mojej strony nie ma żonglerki danymi – przekonywała w „Magazynie 24 godziny”. Gęsicka odrzuciła też zarzut, że celowo nie wspomniała o tym, że Polska i tak wśród krajów spoza „starej Unii” ma drugi wynik pod względem wykorzystywania funduszy.
- Nie powinnam tego dodać, bo my nie możemy się porównywać do innych. Moja teza jest taka: jeśli w tym tempie będziemy wydawać unijne pieniądze, to nie wybudujemy na przykład tych dobrych dróg, o których mówi rząd. Kontraktowanie w tym tempie oznacza kontraktowanie przez najbliższe 33 lata. I dlatego czekam aż to tempo, zgodnie z zapewnieniami premiera, się zwiększy – mówiła Gęsicka.