We wtorek został zatrzymany, w środę usłyszał zarzuty. Tomasz J., podejrzany o spowodowanie eksplozji w kamienicy na poznańskim Dębcu, będzie odpowiadał za zabójstwo żony, znieważenie jej zwłok i spowodowanie częściowego zawalenia się budynku mieszkalnego. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Grozi mu dożywocie.
Przebywający w szpitalu w Poznaniu Tomasz J. we wtorek został formalnie zatrzymany.
- Na przesłuchanie mamy 48 godzin od momentu zatrzymania - mówiła Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
W środę, chwilę po godzinie 10 do szpitala im. J. Strusia w Poznaniu, na oddział anestezjologii i intensywnej terapii, weszli prokurator Łukasz Stanke wraz z policjantką i technikiem, który rejestrował przesłuchanie w formie wideo.
Już po godzinie cała trójka opuściła placówkę. Prokurator odmówił komentarza mediom.
Nie przyznaje się
Po godzinie 12 Magdalena Mazur-Prus poinformowała, że prokuratura przedstawiła już zarzuty Tomaszowi J.
- Usłyszał zarzut zabójstwa żony, znieważenia jej zwłok i spowodowania częściowego zawalenia się budynku mieszkalnego na poznańskim Dębcu. Następstwem takiego działania był zgon czterech osób, 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, natomiast pozostałe osoby zostały narażone na niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Mężczyźnie grozi dożywocie.
Tomasz J. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Dla zapewnienia prawidłowego toku postępowania prokurator jeszcze w środę ma skierować do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla podejrzanego - dodała Mazur-Prus.
Przyjrzą się też wypadkowi z synem
Do akt sprawy prokuratura włączyła też dokumentację dotyczącą wypadku drogowego ze stycznia. Samochód, którym kierował Tomasz J., uderzył w drzewo. Mężczyzna wyszedł z tego zdarzenia bez większych obrażeń. Bardzo poważnie ucierpiał natomiast jego nastoletni syn. Chłopiec wciąż poddawany jest operacjom. Trwa jego rehabilitacja.
- W tym postępowaniu Tomasz J. nie ma statusu osoby podejrzanej. Niemniej jednak to ta sama osoba, dlatego trudno żeby prokurator tracił z pola widzenia tę bardzo ważną okoliczność - tłumaczyła Mazur-Prus.
Jak wcześniej pisali dziennikarze, Beata J. zarzucała mężowi, że celowo doprowadził do wypadku - z zemsty i niezgody na rozstanie małżonków.
Najpierw zabił, potem wysadził budynek?
Według prokuratury, wybuch, do którego doszło 4 marca w kamienicy na Dębcu, mógł zostać spowodowany celowo, by zatrzeć ślady innego przestępstwa. Na jednym ze znalezionych na miejscu ciał stwierdzono obrażenia, które biegli określili jako zadane przez osoby trzecie.
Według doniesień mediów Tomasz J. prawdopodobnie zamordował swoją żonę, a następnie doprowadził do wybuchu w kamienicy.
Po eksplozji budynek groził zawaleniem. Decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, konieczna była jego rozbiórka. Potrwa ona do 9 kwietnia.
Przeżył, był w śpiączce
Stan zdrowia Tomasza J. długo nie pozwalał na to, by go przesłuchać. Przez dziewięć dni był w stanie śpiączki farmakologicznej. Lekarze określali stan 43-latka jako bardzo ciężki. Drzwi do jego sali mieli pilnować policjanci.
Ze śpiączki wybudzono go 13 marca. - Jego życiu nie zagraża już bezpośrednio niebezpieczeństwo, a jego stan można określić jako stabilny - informował wtedy rzecznik szpitala Stanisław Rusek.
Jest już "czysty", mógł usłyszeć zarzuty
Mężczyzna był przytomny, samodzielnie oddychał, był w stanie mówić i był z nim logiczny kontakt.
Lekarze zgodę na przesłuchanie mogli jednak wydać dopiero, gdy mieli stuprocentową pewność, że pozwala na to stan zdrowia 43-latka. Pacjent musi być w pełni świadomy sytuacji i odpowiedzialności prawnej związanej z przesłuchaniem. Dlatego przeprowadzano m.in. badania toksykologiczne. Wszystko po to, by wykazać, że w krwi pacjenta nie ma już śladów opioidów - substancji narkotycznych, zawartych w podawanych podczas hospitalizacji lekach.
Następnie Tomasz J. musiał zostać poddany konsultacjom m.in. z zakresu psychiatrii i chirurgii urazowej. Psychiatra zasugerował, żeby powołać jeszcze dwóch biegłych sądowych z zakresu psychiatrii, którzy ocenią stan zdrowia pacjenta. Dopiero po zapoznaniu się z ich opinią lekarze wydali zgodę na przesłuchanie.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24