Prokuratura poinformowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie dwóch mężczyzn w związku z zarzutami podpalenia domu w Sosnowie w Zachodniopomorskiem w czerwcu 2021 roku. Jeden miał być zleceniodawcą, drugi - wykonawcą. Właściciele domu - Elżbieta i Adam - bawili się na własnym weselu, kiedy odebrali telefon, że w ich domu był wybuch. Budynek został całkowicie zniszczony.
Do wybuchu doszło 25 czerwca ubiegłego roku w miejscowości Sosnowo. Elżbieta i Adam Wawrzyniakowie, właściciele domu, bawili się wtedy na własnym weselu. - Braliśmy ślub. To był nasz jedyny dzień, który powinien być najpiękniejszy chyba w życiu - opowiadał mężczyzna. - Nasz wymarzony dom skończył się w tej chwili - dodał.
W piątek 25 lutego Prokuratura Rejonowa w Łobzie poinformowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dwójce podejrzanych o podpalenie ich domu. Jeden z nich - 56-latek - miał być zleceniodawcą, natomiast drugi - 25-latek - wykonawcą zniszczenia budynku.
Zapłacił mu 5 tysięcy złotych
"Jak ustalono w ramach prowadzonego śledztwa podejrzany wiedział, iż pokrzywdzeni w dniu 25 czerwca 2021 roku z uwagi na zaplanowany w tej dacie ślub będą przebywali poza miejscem zamieszkania na uroczystości weselnej" - przekazują śledczy. Mężczyzna - sąsiad pary - miał też przywieźć na miejsce drugiego z mężczyzn, swojego pracownika i poinstruować go, jak ma podpalić dom: przez okno piwniczne wrzucić substancję łatwopalną i zaprószyć ogień. Za wszystko zapłacił mu 5 tysięcy złotych.
25-latek przyznał się do popełnionego czynu. 56-latek zaprzeczył i złożył wyjaśnienia. Obu grozi do 10 lat więzienia.
Pół godziny później mieli przywieźć tam dzieci
Na miejscu zdarzenia pracowały cztery zastępy straży pożarnej. - Zastaliśmy budynek w stanie po wybuchu, z uszkodzoną ścianą szczytową, a także z pozostałymi ścianami, elementami konstrukcyjnymi budynku - mówił kpt. Grzegorz Paluch ze straży pożarnej w Łobzie.
Dodał, że podczas wspólnych działań razem z policją znaleźli poszkodowaną osobę. - Odnaleziono osobę z poparzoną ręką, to mężczyzna pochodzenia ukraińskiego w wieku około 23 lat - przekazał Paluch.
Nowożeńcy byli od początku przekonani, że to nie był wypadek i ktoś do wybuchu doprowadził. Twierdzili, że po zdarzeniu wyniesiono butle gazowe, które nie były uszkodzone.
- Pół godziny dłużej i tu miały być dzieci przywiezione. Ten, który to zrobił, miałby teraz na sumieniu dwójkę dzieci - zauważył Adam Wawrzyniak.
Biegły prokuratury wycenił straty na prawie 300 tysięcy złotych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24