Łódzka prokuratura oskarża Pakistańczyka o morderstwo żony - 31-letniej Polki. Śledczy podejrzewają, że mogło to być tzw. zabójstwo honorowe za nieposłuszeństwo. Matka kobiety w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera TVN" dodaje, że wcześniej mężczyzna zmuszał kobietę do prostytucji, a za pieniądze zarobione w ten sposób, które mu przesyłała, miał jej oddać czwórkę ich wspólnych dzieci. Wyrok ma zapaść w styczniu.
Kiedy Agnieszka miała 18 lat poznała w dyskotece Naeema, mieszkającego w Polsce Pakistańczyka. - Przeszła na Islam i zaczęła uczyć się języka. Jako muzułmance nie można było jej iść do szkoły ani pracy, bo tam byli mężczyźni - opowiada pani Halina, matka Agnieszki.
Dziewczyna i jej partner zamieszkali u babci Agnieszki. - Wtedy zobaczyliśmy jak ją traktuje, była nieraz bita, potem była w ciąży i nawet wtedy ją bił - mówi matka. Potem urodził im się syn, a następnie jeszcze trzy córki.
Od miłości do gehenny
W końcu cała rodzina wyjechała do Pakistanu, gdzie wzięli ślub. - Na początku była tam dobrze przyjmowana, dzieci też. Ale wszystko zmieniło się po ślubie, kiedy zamieszkała z rodziną Naeema - wspomina pani Halina. - Raz, jak zadzwoniła to płakała, że trudno jej tam. Mówiła, że chce wracać do domu, że tego piwa sobie sama naważyła, bo ja ją ostrzegałam - dodaje.
W końcu Agnieszka wróciła do kraju, ale sama. W Polsce została prostytutką. - Miała wyznaczoną sumę raty, którą musiała mu wysyłać, na kilka tysięcy złotych - opowiada matka. Pieniądze miały być warunkiem, żeby mąż zwrócił jej dzieci. Koleżanka Agnieszki z agencji towarzyskiej wspomina, że to był jedyny cel. - Nie miała wyboru, musiała robić, co jej każe, jakby zawiadomiła policję, to rozesłałby gdzieś dzieci i byłyby nie do odnalezienia - dodaje matka.
Walka o dzieci
Półtora roku po powrocie do kraju Agnieszka znów pojechała do Pakistanu. Miała wrócić z dziećmi po dwóch tygodniach, ale kontakt z nią urwał się na rok. - W końcu napisała list, że uciekała z dziećmi i jest w konsulacie, ale nie ma paszportu i pieniędzy na powrót - opowiada pani Halina. W ucieczce pomógł jej ktoś z rodziny męża.
- Próbowaliśmy doprowadzić do pojednania pani Agnieszki z jej partnerem. To było burzliwe spotkanie, ale nie przyniosło efektów - mówi Marcin Bosacki, rzecznik MSZ. W końcu, z pomocą polskiej ambasady, kobieta z dziećmi wróciła do kraju. - Nie czuła się tu bezpiecznie. Gdy ktoś dzwonił do drzwi zamykała się z dziećmi w pokoju - opowiada matka.
Do Polski wrócił też Naeem, który zajął się biznesem i obiecał płacić alimenty. Matka i znajomi Agnieszki twierdzą jednak, że był to tylko pretekst, żeby odzyskać kontrolę nad żoną. - Dwa miesiące przed jej śmiercią wynajął mieszkanie, a ona dała się namówić, żeby tam zamieszkać - opowiada pani Halina.
"Morderstwo honorowe"
Dwa miesiące później policja zatrzymała 9-letniego syna pani Agnieszki, który błąkał się po osiedlu, bo jak mówił, "szukał mamy". - Dzwoniłam do niej tysiące razy, a telefon złowrogo milczał. Wiedziałam, że coś się stało - wspomina te tragiczne dni matka. Osiem dni później jej zwłoki znaleziono w lesie, a następnego dnia policja zatrzymała Naeema.
Rozprawa, w której Pakistańczyk jest oskarżony o czerpanie korzyści z nierządu i zabójstwo, toczy się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok ma zapaść w styczniu. Śledczy są przekonani, że to Naeem zabił Agnieszkę dokonując tzw. zabójstwa honorowego.
Zabójstwo honorowe ma najczęściej zmyć "hańbę" , jaką przynosi niewłaściwe zachowywanie się kobiet. Niekiedy jest to po prostu europejski styl bycia kobiety - na przykład aktywność na Facebooku. O tym, czy zachowanie jest hańbiące, decydują męscy członkowie rodziny i to oni wydają wyrok. W ciągu roku na całym świecie, w tym w Europie, dochodzi do pięciu tysięcy morderstw honorowych. Mordercami są najczęściej ojcowie, bracia i mężowie, a ofiarami młode kobiety.
Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN