Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Andrzej Stróżny odwołał właśnie dyrektora pionu techniki operacyjnej, czyli jednostki odpowiadającej za podsłuchy, a także obsługę systemu inwigilacji "Pegasus" – dowiedział się portal tvn24.pl.
Informację o tym, że dyrektor został odwołany, potwierdziliśmy w dwóch niezależnych od siebie źródłach. Wraz z nim stanowisko straciła również naczelnik jednego z wydziałów w tym samym pionie. - Nowy szef rozlicza ludzi, którzy dotychczas uchodzili za nietykalnych. Wiele im uchodziło na sucho, dlatego że należeli do kręgu tworzącego służbę wraz z Mariuszem Kamińskim oraz Maciejem Wąsikiem – mówi nam wieloletni funkcjonariusz tej formacji.
Andrzej Stróżny kieruje CBA od 19 lutego, gdy skończyła się ustawowa kadencja jego poprzednika Ernesta Bejdy. Premier Mateusz Morawiecki nie zdecydował się powierzyć mu kolejnej kadencji i w ostatnim dniu jej trwania stery Biura powierzył właśnie Stróżnemu.
- To nie jest osoba z bliskiego kręgu Mariusza Kamińskiego, ta decyzja to własny wybór premiera – usłyszeliśmy od wpływowego posła Prawa i Sprawiedliwości, współpracownika prezesa Rady Ministrów.
Przed przyjściem do CBA Stróżny służył jako szef śląskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a mundurową karierę zaczynał jako policjant ścigający sprawców przestępstw przeciwko życiu.
Zarzuty o korupcję
Na odwołanym dyrektorem pionu techniki operacyjnej od 2008 roku ciążyły prokuratorskie zarzuty o korupcję. Według śledczych, jeszcze gdy pracował w Komendzie Stołecznej Policji, miał przejąć na własność mieszkanie, które policja używała do spotkań z informatorami. - Takie mieszkania kupowano na fikcyjne tożsamości, czyli dowody osobiste używane przez policjantów w pracy operacyjnej. Policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych wykryło, że nagle ich właścicielami okazywali się być wysocy rangą policjanci – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Gdy prokuratura w 2008 roku sformułowała zarzuty wobec dyrektora, odszedł on ze służby w CBA. Wrócił do niej w 2015 roku po odejściu Pawła Wojtunika, którego zastąpił bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego, czyli Ernest Bejda.
W 2018 roku dyrektor został skazany w pierwszej instancji. Rok później sąd drugiej instancji uchylił wyrok, uznając go za osobę niewinną. - Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z dnia 22 lutego 2019 roku na skutek apelacji obrońców oskarżonych od wyroku sądu rejonowego zaskarżony wyrok zmienił w ten sposób, że oskarżonych uniewinnił od zarzucanych im czynów – taką lakoniczną informację otrzymaliśmy od sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.
Samo uzasadnienie wyroku jest tajne, gdyż dotyczy form i metod pracy operacyjnej policji.
"Pegasus" i podsłuchy
To właśnie w biurze, którym kierował odwołany dyrektor, używany jest nowoczesny system do inwigilacji telefonów i urządzeń elektronicznych "Pegasus". Jego funkcjonowanie - a także zakup - wzbudziły kontrowersje, protestowali obrońcy praw człowieka.
Odwołany dyrektor jest kolejną osobą z kręgu twórców CBA, którą zwolnił Andrzej Stróżny. Jedna z jego pierwszych decyzji dotyczyła szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego, odpowiedzialnego za tropienie nieprawidłowości w działaniach funkcjonariuszy. - Nie zauważył wielu nieprawidłowości, między innymi działalności kasjerki, która przez trzy lata miała ukraść niemal 10 milionów złotych z funduszu operacyjnego – mówią nam funkcjonariusze.
Doniesienie na dyrektora
Jak w czwartek poinformowali dziennikarze RMF FM, w związku z tą sprawą Andrzej Stróżny skierował zawiadomienie do prokuratury na byłego dyrektora biura finansów CBA. Pełnił tę funkcję od pierwszego dnia istnienia służby aż do grudnia ubiegłego roku, gdy media ujawniły zniknięcie milionów złotych. Według pierwszych ustaleń prokuratorów badających sprawę, kasjerka mogła działać niezauważenie, gdyż pracowała w kasie sama.
- Przed trzema laty jej koleżanka została funkcjonariuszem CBA. Nikt już nie patrzył kobiecie na ręce. Sama decydowała o wielomilionowych kwotach – mówią nasi rozmówcy.
Swój raport o gospodarowaniu pieniędzmi w 2019 roku w CBA przedstawiła niedawno sejmowej komisji do spraw służb specjalnych Najwyższa Izba Kontroli. Na zamkniętym dla opinii publicznej posiedzeniu przedstawiciele NIK wyjaśniali, że w tajnej służbie nie było rzetelnego systemu nadzoru nad wydatkami z funduszu operacyjnego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24