Politycy PO z lekceważeniem podchodzą do inicjatywy PiS. - To nie Zespół Pracy Państwowej, tylko Zespół Pracy Podziemnej - ironizował Rafał Grupiński. - Lub Wyborczej - dodawał Grzegorz Dolniak (obaj z PO). A Tadeusz Iwiński (SLD) uważa, że PiS w ten sposób chce odzyskać polityczną inicjatywę.
Rafał Grupiński z PO do pomysłu PiS podchodzi sceptycznie. - Nie powstaje Zespół Pracy Państwowej, tylko Zespół Pracy Podziemnej; z tego co słyszę, to prawie wszyscy eksperci mają być tajni. Ten projekt rodził się tyle miesięcy, ostatecznie ten zespół miał powstać we wrześniu, mamy listopad, więc jeśli w tym tempie będzie pracował, to w zasadzie żadnych efektów jego pracy się nie obawiam - dodał.
"Forma zapewne szybko przebije treść"
Jego partyjny kolega Grzegorz Dolniak też bagatelizuje zapowiedzi opozycji. Według niego Zespół Pracy Państwowej powinien się nazywać Zespołem Pracy Wyborczej na rzecz kampanii samorządowej oraz prezydenckiej. - Pod płaszczykiem dbałości o program naprawy państwa, kryje się pokusa, by poza wyborczymi mechanizmami realizować kampanię wyborczą - powiedział Dolniak.
Według niego w prezentacji zespołu więcej jest emocji i wydźwięku medialnego niż faktycznie ciekawych propozycji. - Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby prace tego zespołu nie okrasiły kolorowych billboardów i spotów - powiedział. Zdaniem Dolniaka, "forma zapewne szybko przebije treść, która również nie będzie zawierała wartych uwagi propozycji zmian".
"Krótka ławka PiS"
Podobnego zdania jest Janusz Piechociński (PSL), który podkreślił, że jest to trzecia tego typu inicjatywa PiS w obecnej kadencji parlamentu, bo już wcześniej mówiło się o gabinecie cieni, później o pre-rządzie, a obecnie o Zespole Pracy Państwowej. Do tego, jak dodał, wielką słabością tego pomysłu jest to, że w zespole pojawiają się ciągle ci sami politycy. - PiS mówi o gigantycznym zapleczu merytorycznym, a pokazuje ciągle te same twarze. Dzisiaj było więcej deklaracji merytorycznej, a jak będzie - zobaczymy w praktyce do kolejnego zwrotu medialnego - uważa poseł.
PiS chce odzyskać inicjatywę?
Natomiast Iwiński ocenił, że powołanie Zespołu jest próbą "pokazania, że PiS nie jest formacją awanturniczą, tylko taką, która spokojnie chce działać i wyciąga wnioski z własnych błędów". Według niego pomysł ZPP to "unormalnienie polskiej polityki w sensie teoretycznym", pytanie co przyniesie praktyka.
- Dzisiejsza prezentacja była także w jakiejś mierze, nie wiem na ile planowaną, próbą odzyskania inicjatywy politycznej przez PiS, próbą zrównoważenia, w związku z biegunką pomysłów PO i premiera w dwulecie rządów - ocenił Iwiński.
ZPP według Kaczyńskiego
Liczący osiem sekcji tematycznych Zespół Pracy Państwowej przedstawi w niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński. W Zespole za finanse odpowiadać będzie Aleksandra Natalli-Świat, za gospodarkę - Grażyna Gęsicka, Joanna Kluzik-Rostkowska za sprawy społeczne i służbę zdrowia, Krzysztof Jurgiel za rolnictwo i ochronę środowiska, Ryszard Terlecki za oświatę, kulturę i naukę; za sprawy podlegające resortowi sprawiedliwości i służby specjalne - Zbigniew Ziobro, Przemysław Gosiewski za zmiany prawa, sprawy ustroju państwa, Ryszard Legutko za politykę zagraniczną.
Szefowie poszczególnych sekcji Zespołu przedstawili pomysły, które chcą zrealizować po dojściu partii do władzy. Mówili m.in. o podniesieniu składki zdrowotnej, walce z nielegalnym lobbingiem, zlikwidowaniu gimnazjów, zrównaniu unijnych dopłat dla polskich i rolników z innych krajów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP