Chciałabym, żeby sprawca wypadku zobaczył moje oczy, które w tej chwili cały czas się szklą. Chciałabym, żeby zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście skrzywdził człowieka, rodzinę, ludzi - powiedziała w rozmowie z "Czarno na białym" żona pana Rafała, który dwa miesiące temu zginął w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. Cała rozmowa będzie dostępna w TVN24 GO.
W czwartek około południa Łukasz Ż. został przekazany polskim służbom na granicy z Niemcami. Mężczyzna jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. W piątek ma zostać przesłuchany przez prokuraturę.
W wypadku zginął 37-letni mężczyzna. Ż. miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Najprawdopodobniej pijany, z grupą znajomych, pędził do kolejnego klubu. W prawidłowo jadącym samochodzie podróżował pan Rafał z rodziną - żoną Eweliną i dwójką dzieci.
Żona zmarłego w wypadku: chciałabym, żeby zobaczył moje oczy
Z wdową po zmarłym w wypadku mężczyźnie rozmawiała Małgorzata Prochal, reporterka programu "Czarno na białym" TVN24. Cała rozmowa będzie dostępna w TVN24 GO.
- Chciałabym, żeby (sprawca wypadku - red.) zobaczył moje oczy, które w tej chwili cały czas się szklą. Chciałabym, żeby zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście skrzywdził człowieka, rodzinę, ludzi. Bo nas jest ogrom, którzy cierpią po stracie Rafałka - powiedziała pani Ewelina.
ZOBACZ TAKŻE: Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej: Łukasz Ż. zasługuje na najwyższą karę. Może uratuje to innych
- Moją rolą jako mamy jest teraz, żeby zadbać, żeby dzieci nie zapomniały o tym, jaki był tatuś. Nie tylko na obrazku zdjęcia czy filmu, ale również wspominając, co razem robiliśmy. Każdej nocy o tym rozmawiamy, każdej nocy krzyczymy do taty: "dobranoc, tatusiu, kochamy cię" - dodała kobieta.
Żona zmarłego mężczyzny doceniła też pomoc, jaką otrzymała rodzina po tragedii. - Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak w ciągu kilku godzin moja rodzina, rodzina mojego męża, nasi przyjaciele, sąsiedzi, znajomi, a nawet wychowawczynie mojego synka z przedszkola byli w stanie się tak zgrać, tak skomunikować, że nasze dzieci, każdego dnia, każdej nocy miały kogoś przy łóżku. To jest tak ważne dla tych małych serduszek i dla tych małych główek, ale i dla mnie - powiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Miejski Reporter