- Jedzie taki pirat i nic sobie nie robi z życia drugiego człowieka. Niszczy komuś rodzinę, zabiera ojca dzieciom. Życie zamienia w koszmar, powoduje rozpacz i ból - mówiła reporterowi "Uwagi!" TVN matka 37-latka, który w połowie września zginął na Trasie Łazienkowskiej.
- Za spowodowanie śmiertelnego wypadku, ucieczkę z wypadku, nieudzielenie pomocy, ukrywanie się zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce. Mojemu synowi nie wróci to życia, ale może uratuje innych - dodała.
ZOBACZ WIĘCEJ na stronie programu "Uwaga!" TVN>>
- Chciałabym, żeby zobaczył moje oczy, które w tej chwili cały czas się szklą. Chciałabym, żeby zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście skrzywdził człowieka, rodzinę, ludzi. Bo nas jest ogrom, który cierpi po stracie mojego Rafałka - mówiła z kolei reporterce "Czarno na białym" TVN24 żona zmarłego w wypadku na Trasie Łazienkowskiej.
- Moją rolą jako mamy jest teraz, żeby zadbać, żeby dzieci nie zapomniały o tym, jaki był tatuś. Nie tylko na obrazku zdjęcia czy filmu, ale również wspominając, co razem robiliśmy. Każdej nocy o tym rozmawiamy, każdej nocy krzyczymy do taty: "dobranoc, tatusiu, kochamy cię" - dodała pani Ewelina.
"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"
26-letni Łukasz Ż. po wypadku uciekł do Niemiec. Został zatrzymany w Lubece. Łukasz Ż. w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Wróci na podstawie zgody niemieckiego sądu, w ramach procedury ENA. W piątek ma usłyszeć zarzuty.
Żona i dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala
Przypomnijmy. Do wypadku doszło 15 września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Na szerokiej i niemal pustej w nocy jezdni rozpędzony volkswagen uderzył w tył prawidłowo jadącego forda, którym do domu wracała czteroosobowa rodzina. W ułamku sekundy życie jadącej fordem rodziny zmieniło się w koszmar. 37-letni mężczyzna zginął na miejscu. Jego żona oraz dzieci - ośmioletnia dziewczynka i czteroletni chłopiec - w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Zdaniem prokuratury mężczyzna spowodował wypadek, kierując samochodem osobowym marki Volkswagen Arteon, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia. Podejrzany jest o spowodowanie wypadku w ruchu lądowym, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości i niestosowanie się do orzeczonych środków karnych. Grozi mu od dziewięciu miesięcy do 12 lat więzienia.
Kolejni mężczyźni - Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. - zostali zatrzymani na miejscu wypadku i usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy rannym oraz poplecznictwa (mieli pomagać w ucieczce Łukaszowi Ż.). Grozi im do trzech lub pięciu lat więzienia. Mężczyźni zostali aresztowani na trzy miesiące.
Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy, że Łukasz Ż. wielokrotnie łamał przepisy. Do czasu wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie 26-latek pięciokrotnie złamał zakaz prowadzenia pojazdów, ale tylko raz siedział za to w więzieniu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jak sądy skazywały Łukasza Ż.? Dotarliśmy do wyroków
Autorka/Autor: Tomasz Patora, katke/gp
Źródło: "Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN