W Tychach dwaj pijani młodzieńcy włamali się do jednej z sieciowych restauracji i ukradli... zabawki. Szybko wpadli, ale bez łupów, ten porzucili bowiem pod płotem przedszkola. Za kradzież zabawek mogą trafić za kratki nawet na 10 lat.
W niedzielę około 3.00 nad ranem tyscy policjanci dostali sygnał, że dwóch mężczyzn włamało się do restauracji przy ulicy Bielskiej, zabierając drobne przedmioty. Z relacji pracownika wynikało, że złodzieje dostali się do środka przez okienko, w którym składa się zamówienia, a następnie uciekając wybili szybę w drugim podobnym okienku. Na miejscu okazało się, że łupem rabusiów padły: pojemnik z łyżkami do lodów, pudełko z mieszadełkami i... pluszowe oraz plastikowe zabawki.
"Zabawkowi" złodzieje z zarzutami
Poszukiwania zabawkowych włamywaczy nie trwały długo. Policyjny patrol zauważył uciekających mężczyzn. Po krótkim pościgu policjanci mieli już w rękach pijanego 18-latka. Rabuś miał przy sobie jednego skradzionego pluszaka. Pozostałe porzucił obok pobliskiego przedszkola. Drugi z włamywaczy – 22-letni tyszanin wpadł w okolicy pobliskiego parku. On też był pijany. Po wytrzeźwieniu obaj "zabawkowi" złodzieje usłyszeli zarzuty kradzieży z włamaniem. Za kratki mogą trafić nawet na 10 lat.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Tychy