- Nie wiem kto i co gromadził. Ja wiem, że jeśli mogą być papiery na mnie nieznane to tylko papiery toaletowe. Innych nie było, nie ma i nie będzie. Gdyby były, to bezpieka nie musiałaby ich podrabiać - powiedział w TVN24 były prezydent Lech Wałęsa. To komentarz do doniesień tygodnika "Uważam Rze", który napisał, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie donosów TW ps. "Bolek".
O tym, że w sejmowym archiwum mogą znajdować się kopie dokumentów z teczki "Bolka", napisał w sobotę "Nasz Dziennik". Według "ND", materiały nt. rzekomej współpracy i kontaktów b. prezydenta Lecha Wałęsy z organami bezpieczeństwa PRL trafiły na Wiejską w 1992 r. i znajdują się w zasobie archiwalnym tzw. komisji Jerzego Ciemniewskiego. Powstała ona w 1992 r. dla zbadania lustracji przeprowadzonej przez Antoniego Macierewicza.
Poniedziałkowe wydanie tygodnika "Uważam Rze" powołuje się na tajne protokoły tej komisji, z których ma wynikać, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie - uważanych za zaginione - donosów TW "Bolka".
Oczywiste, oczywiste, nie ma nic, bo nie mogło być. A co to jest, to są papiery toaletowe, bo gdyby były oryginały... Proszę pani, no czy potraficie myśleć, gdyby były oryginały, to nie trzeba byłoby podrabiać. A przecież macie oficerów, nazwiska, adresy, którzy to robili, po co to robili, no bo nie było nigdy oryginałów Lech Wałęsa
Lech Wałęsa w porannej rozmowie w Radiu ZET zapytany o te dokumenty, powiedział: - W moim przypadku nie było żadnych oryginalnych materiałów i nie mogło być, bo ich nie było. I dlatego bezpieka musiała podjąć się podrabiania. Gdyby były dokumenty, nie byłoby potrzeby podrabiania. (...) Nie ma nic, bo nie mogło być. A co to jest, to są papiery toaletowe, bo gdyby były oryginały... Proszę pani, no czy potraficie myśleć, gdyby były oryginały, to nie trzeba byłoby podrabiać. A przecież macie oficerów, nazwiska, adresy, którzy to robili, po co to robili, no bo nie było nigdy oryginałów.
"Różne materiały" potwierdzające współpracę
Sam Jerzy Ciemniewski powiedział dziś, że to, do czego miała dostęp komisja, to był pakiet materiałów, który nie zawierały donosów, tylko "różne materiały, które miały świadczyć o współpracy agenta Bolka z bezpieką". - Tych materiałów na pewno nie ma w kancelarii tajnej Sejmu, bo myśmy się zapoznawali z tym, co było w dyspozycji Urzędu Ochrony Państwa i nie robiliśmy żadnych kopii. Ten pakiet znajdował się w dyspozycji szefa UOP. Na tym pakiecie było napisane: "do udostępnienia następnemu szefowi UOP" - podkreślił.
Według Ciemniewskiego, w Sejmie mogą znajdować się stenogramy i protokoły z prac komisji, natomiast same dokumenty nie powinny znajdować się w Kancelarii Sejmu, bo - jak wytłumaczył - "nie były integralną częścią materiałów, z którymi miała do czynienia".
- Moim zdaniem to były materiały wytworzone przez SB, przede wszystkim w tej prowokacji związanej z próbą przeszkodzenia w uzyskaniu przez Wałęsę nagrody Nobla. Była strona z tzw. dziennika rejestracji agentów z 27 lub 28 grudnia 1970 r., gdzie prawdopodobnie to było autentyczne zarejestrowanie. Wtedy jednak zarejestrowano kilkaset osób w ciągu jednego, dwóch czy trzech dni. To było bezpośrednio po wydarzeniach w Gdańsku i Gdyni, gdzie właściwie wszystkich zatrzymanych zmuszano do złożenia oświadczeń o współpracy - dodał.
Ciemniewski zaznaczył, że w pakiecie, do którego komisja miała dostęp, były też ekspertyzy, z których - według niego - "żadna nie stwierdzała w sposób stanowczy, że były podpisy Wałęsy czy jakieś inne dowody, które by jednoznacznie wskazywały na współpracę Wałęsy z SB".
Jeśli niejawność na dane dokumenty została nałożona przez określoną grupę czy instytucję, to ta grupa lub instytucja musi znieść tę klauzulę Ewa Kopacz
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk zapowiedział dziś, że w związku z publikacjami prasowymi szef Instytutu Pamięci Narodowej wystąpi do marszałek Sejmu Ewy Kopacz "o uruchomienie procedur pozwalających na weryfikację tych informacji, a w przypadku ich potwierdzenia, o przekazanie dokumentacji b. Służby Bezpieczeństwa do zasobu archiwalnego Instytutu".
Kopacz przyznała w poniedziałek, że pojawiło się wiele wystąpień, w tym posłów partii opozycyjnych, którzy proszą o udostępnienie materiałów z prac komisji Ciemniewskiego. - Jeśli niejawność na dane dokumenty została nałożona przez określoną grupę czy instytucję, to ta grupa lub instytucja musi znieść tę klauzulę - podkreśliła.
Sprawdzić, czy nadal są tajne
Do sprawy odniosła się też Kancelaria Sejmu. Jej szef Lech Czapla w komunikacie przekazanym Polskiej Agencji Prasowej podkreślono, że powołana w styczniu br. komisja ma dokonać przeglądu niejawnych materiałów archiwalnych związanych z pracami komisji ciemniewskiego.
"Wydając tę decyzję szef Kancelarii Sejmu kierował się potrzebą ustalenia, czy - w związku z licznymi zmianami w przepisach dotyczących ochrony informacji niejawnych, które miały miejsce od momentu wytworzenia tych dokumentów - nadane im klauzule nadal obowiązują" - czytamy komunikacie.
Wydając tę decyzję szef Kancelarii Sejmu kierował się potrzebą ustalenia, czy - w związku z licznymi zmianami w przepisach dotyczących ochrony informacji niejawnych, które miały miejsce od momentu wytworzenia tych dokumentów - nadane im klauzule nadal obowiązują Komunikat szefa Kancelarii Sejmu
Dwie kategorie dokumentów
Według komunikatu w archiwum Sejmu znajdują się dwie kategorie dokumentów związanych z pracami komisji Ciemniewskiego: jawne sprawozdania z jej prac, które są dostępne w Bibliotece Sejmowej, a także stenogramy i załączniki, które są objęte ochroną zgodnie z przepisami ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Szef Kancelarii Sejmu wziął także po uwagę wnioski o udostępnienie dokumentów z prac komisji Ciemniewskiego, które od 2007 r. były kierowane do Kancelarii; ostatni taki wniosek w styczniu skierował Marek Opioła (PiS), powołując się na pracę w sejmowej komisji ds. służb specjalnych - poinformowano w komunikacie.
Jak zaznaczono, procedurę udostępniania materiałów, będących w zasobach archiwum Sejmu, reguluje rozporządzenie Rady Ministrów z czerwca 2011 r. i wskazuje ono m.in. wymogi, jakie musi spełniać wniosek o udostępnienie informacji prawnie chronionych. Zdaniem Kancelarii Sejmu, pismo posła Opioły wymogów tych nie spełniało, o czym - jak dodano - poseł został poinformowany.
"Podniesiony przez posła Opiołę argument prac w komisji ds. służb specjalnych nie mógł być w tym przypadku wzięty pod uwagę, gdyż komisja ta nie zajmuje się i nie ma w planach swoich prac analizy działań" komisji Ciemniewskiego - czytamy.
Szef Kancelarii Sejmu poinformował też posła PiS o działaniach podjętych w celu wyjaśnienia charakteru prawnego tych materiałów oraz jednoznacznego rozstrzygnięcia, w jakim zakresie mogą być one udostępniane.
"Miejsce przechowywania dokumentów jest nienaturalne, niezgodne z prawem"
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej b. opozycjonista Krzysztof Wyszkowski, a także uczestnicy Grudnia '70 w Gdańsku Henryk Jagielski i Józef Szyler zaapelowali o "natychmiastowe zabezpieczenie i przekazanie" do IPN odnalezionych w archiwum Kancelarii Sejmu materiałów. - Wzywamy opinię publiczną do aktywności w tej sprawie, zaś prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego do niezwłocznego wystąpienia do marszałek Ewy Kopacz o przekazanie tej dokumentacji i publicznego jej udostępnienia - napisali w oświadczeniu.
Do apelu przyłączył się uczestniczący w konferencji historyk Sławomir Cenckiewicz, autor książki pt."SB a Lech Wałęsa". - Miejsce przechowywania dokumentów jest nienaturalne, niezgodne z prawem. Miejsce powinno być w Instytucie Pamięci Narodowej. Obowiązkiem pani marszałek Kopacz jest natychmiastowe zawiadomienie prezesa IPN, że tego typu pakiet dokumentów został znaleziony - powiedział.
Źródło: tvn24