Nieduża grupa jajogłowych nie może mi wybaczyć, że robotnik poprowadził bój i doprowadził do zwycięstwa - powiedział w "Faktach po Faktach" Lech Wałęsa, podkreślając że nigdy nie było oryginalnych dokumentów świadczących o jego rzekomej współpracy z SB. Dlatego - w jego opinii - krążyły podróbki. Były prezydent odniósł się w ten sposób do doniesień tygodnika "Uważam Rze", który napisał, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie donosów TW ps. "Bolek". Potwierdzać to mają tajne protokoły tzw. komisji Ciemniewskiego, badającej lustrację przeprowadzoną przez Antoniego Macierewicza w 1992 roku.
Pytany, dlaczego teczka jest schowana w kancelarii tajnej Sejmu, odpowiedział: - Nie jest schowana, tylko prawdopodobnie ta komisja robiła dochodzenie po akcji Macierewicza i swoje dokumenty i różne paszkiwle, które do niej dochodziły zgromadziła w jakiejś teczce.
Zwrócił uwagę, że - w jego opinii - trzeba byłoby wrócić do tego co powiedział minister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski. - On powiedział, że w czasie kampanii wyborczej przysyłano na mój temat różne donosy i paszkwile, żebym przegrał wybory prezydenckie. On to gromadził w pancernej szafie. Potem kiedy Macierewicz przejął władzę, uznał te dokumenty za oryginalne, z archiwum. (...) I tak się zaczęło życie teczki Lecha Wałęsy - stwierdził były prezydent.
Wałęsa podkreślił, że w każdy możliwy sposób udowodnił, że nie współpracował z SB. - Nieduża grupa jajogłowych nie może mi wybaczyć, że robotnik poprowadził bój i doprowadził do zwycięstwa. Oni siebie widzą na tym miejscu, ale nie potrafili tego zrobić - stwierdził Wałęsa.
Zaznaczył, że gdyby istniały oryginalne materiały dowodzące jego rzekomej współpracy z SB, to nikt by się nie posługiwał kopiami. - Tamte służby były zawodowo przygotowane, gdyby były jakiekolwiek oryginały, to po co by podrabiały, nie byłoby sensu podrabiać, tylko grać oryginalnymi materiałami. A ponieważ nigdy nie było oryginałów, to musieli podrabiać, to zostało udowodnione. Zresztą oni się tego nie wypierają - powiedział były prezydent.
"Nie zgadzam się z tą koncepcją"
Wałęsa pytany o pomysł rządu ws. zrównywania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a także podnoszenia go do 67 r. życia, powiedział, że się nie zgadza z tą koncepcją.
Jego zdaniem, w przypadku ubytku rąk do pracy, należy postawić na większą - jak się wyraził - robotyzację. - Na to stawiam, a nie na przedłużanie pracy. To inna koncepcja, ja inaczej ustawiam świat - zaznaczył. - Pewnych dziedzin nie da się zrobotyzować, tam będzie taka dobra płaca, iż będą chętni - ocenił były prezydent.
Jego zdaniem, błędem rządzących jest to, iż nie potrafią zapewnić pracy ludziom bezrobotnym i tym którzy wyjechali do pracy za granicę. Dlatego nie byłby w stanie - jak zastrzegł - przekonywać do rządowych koncepcji, bo ma inną filozofię.
Pytany o słowa wicepremiera Waldemara Pawlaka, który stwierdził, że "nie bardzo wierzy w państwowe emerytury", więc oszczędza we własnym zakresie, Wałęsa odpowiedział: - Tak wybieramy i tak się wyrażamy.
Jego zdaniem, zmiana koalicjanta nie ma sensu. - Możemy się wymieniać, co tydzień, będziemy płacić odszkodowania i wielkie pensje, bo tam są tak umowy popodpisywane. To nic nie da, od nowa ludzie będą się uczyć - powiedział były prezydent. I dodał: - Wytrwajmy w demokracji, poprawiajmy ją. I zastanówmy się, co możemy zrobić, żeby nauczyć ludzi odpowiedzialności, nowego patriotyzmu. W takich czasach przyszło nam żyć, ale myślę, że wystarczy nam roztropności, żebyśmy coraz mądrzej wybierali.
Wałęsa o Tusku: Należy go podziwiać
Pytany, czy jego serce nadal jest po stronie PO, powiedział, że ma w tym przypadku problem, bo nie ma w czym wybierać. - Gdybym miał wybrać coś lepszego, gdyby ktoś był lepszy od premiera Tuska, to bym na niego postawił - stwierdził Wałęsa. - Ale tak się ułożyło, jak się ułożyło. Nie mamy nikogo lepszego. Możemy wybrać bałagan. Możemy przeszkadzać Tuskowi, ale ja nauczony przez moje kłopoty, nie zamierzam tego robić - dodał.
Jego zdaniem, obecnie jest trudniej niż w poprzedniej kadencji, dlatego należy premierowi pomagać, a "nie ryć, podkopywać i utrudniać". - Ile ten człowiek ma problemów, kłopotów. I on jakoś sobie radzi - powiedział Wałęsa. - Należy go podziwiać, cieszyć się, że mamy dobrego (premiera - red.), no, ale my ciągle walczymy.
Wałęsa przyznał jednocześnie, że jeśli chodzi o rządzenie, to tu i ówdzie są błędy. Odniósł się w ten sposób do doboru ministrów. - Dobiera ładne twarze, dobiera dziewczyny, bo chce sprostać zadaniu - stwierdził Wałęsa. I dodał: - Kto by to zrobił lepiej? Kaczyński? No dajcie spokój.
Zdaniem Wałęsy, to, co proponują ci z Torunia (związani z Radiem Maryja), to anarchia i rewolucja. - Jeszcze raz chcieliby zrobić podział Polski. (...) Ludzie rozsądni muszą zauważyć, że to się może źle skończyć - ocenił były prezydent.
"Palikot jak filip z konopii"
Odnosząc się do Janusza Palikota, Wałęsa stwierdził, że "nawet go wspierał". - Wiedziałem, że są tematy, które on porusza, leżą i mogą nam tu i ówdzie wybuchnąć. Myślałem, że on to zacznie układać i zacznie mierzyć siły na zamiary, a on zaczyna wyskakiwać jak filip z konopii, atakować krzyż, który nie jest do atakowania w taki sposób - stwierdził Wałęsa.
I przyznał, że pomylił się w sprawie Palikota.
Komentując kontrowersje ws. umowy ACTA i decyzję rządu o wycofaniu się z niej, stwierdził, że nie będzie mówił gabinetowi Tuska, co ma w tej sprawie robić, ale jego zdaniem, trzeba uporządkować to, co się dzieje w internecie. - Ile tam jest nienawiści, pomówień i oszustw oraz kradzieży, przecież nie możemy w tym trwać. Musimy to zacząć porządkować - stwierdził Wałęsa. I dodał: - Ja nie mówię, jak to rozwiązać. Rozumiałem ACTA jako wejście w kierunek porządkowania. Trudny, bo jak tu nie ograniczać wolności, a z drugiej strony nauczyć odpowiedzialności.
W opinii, Wałęsy to, że Tusk najpierw kazał podpisać w imieniu Polski ACTA, a potem uznał, że należy się z umowy wycofać, nie oznacza, iż nie wie czego chce, tylko wsłuchuje się w różne argumenty.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24