W grudniu próbki z wraku prezydenckiego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, przyjadą do Polski - taką informację przekazał "Polityce" Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Wcześniej o "finalizowaniu rozmów" w tej sprawie informowała Naczelna Prokuratura Wojskowa.
"Dzięki próbkom będzie można stwierdzić, czy w samolocie doszło do eksplozji" - cytuje Prokuratora Generalnego "Polityka".
Naczelna Prokuratura Wojskowa kilka dni temu informowała, że dopiero badania laboratoryjne zabezpieczonych podczas badań polskich ekspertów w Smoleńsku próbek będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu, bądź nieistnieniu, śladów materiałów wybuchowych. Próbki te zostały zaplombowane i zabezpieczone i cały czas pozostają w dyspozycji Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. - Planujemy, że zakończenie badań próbek nastąpi w ciągu kilku miesięcy - mówił rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa.
We wrześniu 2012 roku dwunastu polskich ekspertów (fizyko-chemików i pirotechników) pod nadzorem dwóch prokuratorów wojskowych pobrało z wraku tupolewa materiały do badań, m. in. pod kątem obecności substancji wybuchowych.
Próbki mają znaczenie tylko dla nas
Andrzej Seremet w rozmowie z tygodnikiem precyzuje, że o ile wrak prezydenckiego samolotu jako dowód rzeczowy musi pozostać w Rosji aż do końca śledztwa prowadzonego przez tamtejszą prokuraturę, to pojemniki z próbkami są materiałem dowodowym wyłącznie dla polskiej prokuratury i nie podlegają Rosjanom. - Trzeba chcieć w końcu zrozumieć prostą konstrukcję. Nie oddaliśmy Rosjanom żadnego śledztwa. Wypadek zdarzył się na ich terytorium, więc zrozumiałe, że prowadzą własne postępowanie. Niezależnie od tego my prowadzimy swoje śledztwo. To dwie odrębne ścieżki – podkreśla Seremet.
Jak dodaje, bardzo możliwe, że próbki zabezpieczone przez naszych specjalistów trafią do Polski jeszcze przed świętami.
"Rz" publikuje. Prokuratura zaprzecza
W końcu października "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy znaleźli na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła tym doniesieniom. Zaznaczyła, że znalezione ślady, podczas trwającego od połowy września do połowy października pobytu biegłych w Smoleńsku, wskazują na obecność tzw. substancji wysokoenergetycznych, które jednak nie muszą być materiałami wybuchowymi.
Po tekście "Rz" z funkcji redaktora naczelnego gazety odwołany został Tomasz Wróblewski. Pracę stracili również jego zastępca i redaktor odpowiedzialny za białe strony Bartosz Marczuk oraz szef działu krajowego Mariusz Staniszewski. Rada Nadzorcza zdecydowała też o zwolnieniu, z powodu "rażącego naruszenia zasad współpracy", autora tekstu o "trotylu na wraku tupolewa" Cezarego Gmyza.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: "Polityka", PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24