Ludwik Dorn nie przejmuje się krytyką, którą kierują pod adresem tworzonej przez niego partii politycy. - Kiedyś stwierdzono, że trzmiel jest za ciężki, by mógł latać. A jednak lata. Moja partia będzie takim trzmielem, który lata wbrew wszystkim - powiedział w "Faktach po Faktach" Dorn. Wymienił też kilka nowatorskich pomysłów na sukces - na przykład szukanie sponsorów przez internet.
Obecnie niezrzeszony poseł Ludwik Dorn zapowiedział w czwartek, że chce stworzyć inicjatywę polityczną, będącą alternatywą dla PO oraz PiS. Jak dodał, obecnie prowadzi rozmowy z działaczami m.in. koła poselskiego "Polska XXI". Inicjatywę b. posła PiS krytycznie ocenili politycy PO i PiS, którzy nie wróżą jego partii wielkiej przyszłości.
Dokonałem głębokiego namysłu nad swoim życiorysem politycznym, ponieważ odczytuję pewien głód, potrzebę Polski, przełamania zakleszczenia międzypartyjnego i współdziałania. Ciągnie się za mną ogon iluś konfliktów, czasem potrzebnych, a czasem nie, wypowiedzi, czasem zabawnych, a czasem nie. Ludwik Dorn
Były marszałek Sejmu zdaje się jednak tą krytyką nie przejmować. - Kiedyś uczeni mężowie zbadali wagę i wyporność trzmiela i stwierdzili, że latać nie może. A trzmiele latają. Ten nowy twór będzie trzmielem, który lata wbrew wszystkim - przekonuje Dorn.
Bez konkretów personalnych
– Widać, że prominentnych przedstawicieli PiS-u i Platformy niepokoi ta inicjatywa – dodaje nie bez zadowolenia.
Na pytanie o to, jak poszło mu „polowanie” na członków swojej formacji, odpowiada, że spotkał się zarówno z niepokojem i obawą, jak i życzliwym zainteresowaniem. – Na razie chcę uniknąć konkretów personalnych, proszę o jeszcze chwilę cierpliwości – mówi. Przyznaje jednak, że w obecnej rzeczywistości politycznej występowanie z szeregów jakiejkolwiek partii obecnej w parlamencie to duże ryzyko. – Oczywiście, że ludzie się zastanawiają, wahają. To normalne – stwierdza.
"Oddornić partię"
Twierdzi również, że wcale nie zakłada, że to on musi nowej formacji szefować. - Chciałbym to przedsięwzięcie odpersonalizować, "oddornić" - mówi i zapewnia, że nie jest to kokieteria. - Dokonałem głębokiego namysłu nad swoim życiorysem politycznym, ponieważ odczytuję pewien głód, potrzebę Polski, przełamania zakleszczenia międzypartyjnego i współdziałania. Ciągnie się za mną ogon iluś konfliktów, czasem potrzebnych, a czasem nie, wypowiedzi, czasem zabawnych, a czasem nie. Nie wiem czy ja jestem najlepszą osobą do tego, by uosabiać taką tendencję – uważa.
Jesień założycielska
Przyznaje, że ogłoszenie swojego pomysłu dwa dni przed planowanym kongresem Prawa i Sprawiedliwości to nie do końca przypadek. - Dobrze by było, gdyby moi koledzy na kongresie zastanowili się, jaką drogę przeszli i jaka droga ich czeka - zaznacza b. marszałek. Ale to nie wszystko. Dorn jest przekonany, że nadchodząca jesień będzie znakomitą okazją dla nowych inicjatyw. - To jesień założycielska. Jeśli jakieś poważne inicjatywy polityczne mają coś zmienić, to teraz jest czas, by o nich publicznie mówić - podkreśla.
Poseł zdaje sobie jednak sprawę, że trudno będzie mu zdobyć głosy wyborców bez ciężkiej pracy i przedstawienia konkretnych inicjatyw. – Bez pokazania, co się proponuje wyborcy, który zastanawia się nad sobą, swoją rodziną i Polską nie da się nikogo przyciągnąć – zauważa Dorn.
Sponsorów poszuka przez internet
Tłumaczy też, skąd zamierza wziąć środki na finansowanie swojej partii. Dorn powiedział w czwartek, że w razie potrzeby gotów jest nawet zastawić swój dom. - Proszę nie traktować tego jako żartu - zaznacza. Zawsze odpowiadam tym, którzy narzekają: zaryzykuj coś, zastaw dorobek swojego życia, zrób coś, jeśli uważasz, ze coś jest Polsce naprawdę potrzebne - dodaje.
Ale ma również inne, dość śmiałe pomysły na zdobycie pieniędzy. Zamierza przez internet szukać darczyńców i "ludzi gotowych do zainwestowania pieniędzy w tę partię". - W wielu krajach już się tak robi - zauważa. Obecne partie siedzą na workach z pieniędzmi i spoglądają z lekceważeniem na innych, myśląc. że nic się im nie uda, bo nie mają pieniędzy. Ale przy determinacji, ofiarności, traktowaniu darczyńców w odpowiedni sposób można zdobyć środki.
Mówi, że chodzi o kwotę, która pozwoli przeprowadzić dobrą kampanię i w konsekwencji - przekroczyć próg wyborczy, a co za tym idzie - zdobyć finansowanie z budżetu.
Polityk wierzy w to, że mu się uda. Dodaje, że bliski jest mu sposób myślenia Baracka Obamy i jego hasło "Yes, we can". - To właśnie trochę jak ten trzmiel. Być może zostanie on naszą maskotką? - zastanawia się.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24