Gorąca temperatura sporów politycznych, jaka panuje obecnie, to nie nowość w polskich dziejach. Historycy przyznają, że w II RP była jeszcze wyższa. W 1922 roku doprowadziła do morderstwa prezydenta Gabriela Narutowicza.
- W II RP starcia polityczne były niezwykle gwałtowne. Słowa, które padały były bardzo brutalne - mówi historyk Andrzej Paczkowski.
Tyle, że - jak zastrzegają historycy - zestawienie nastrojów społecznych z II RP z tymi panującymi w III RP jest nadużyciem. Ponieważ polityczna brutalność lat 20. to regularne bijatyki w Sejmie, starcia na ulicach i skrytobójstwa.
Jan Kasprzyk, historyk i rzecznik Biblioteki Narodowej podaje przykład. - 11 grudnia, czyli dzień zaprzysiężenia prezydenta Narutowicza, to dzień obfitujący w ogromne manifestacje w Warszawie. Na placu Trzech Krzyży doszło do regularnej walki, zginęło trzech działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej - mówi Kasprzyk.
Prasa zaś pisała wtedy o Narutowiczu: niepoczytalny szaleniec, wybrany głosami niepolskimi, mason i emigrant niewierzący.
Żądali odwetu
- To co budzi jednoznaczne skojarzenia z sytuacją obecną to to, że Eligiusz Niewiadomski zeznał, że chciał zabić Józefa Piłsudskiego, a do Narutowicza nic nie miał. Narutowicz stał się pewną - jak mówił podczas procesu Niewiadomski - wypadkową, pewną emanacją - wyjaśnia Kasprzyk.
Niewiadomski został skazany. Ale nastrojów i sytuacji w kraju to nie uciszyło. Lewica planowała odwet - morderstwa na moralnie odpowiedzialnych. Piłsudski jednak nie pozwolił
Cztery lata potem doszło do kolejnego wstrząsu - zamachu stanu, do przewrotu majowego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24