308 tysięcy podpisów, a wciąż przychodzą kolejne – to zaniepokojeni rodzice sześciolatków walczą o podwyższenie wieku szkolnego do 7 roku życia. Do Sejmu podpisy trafią w poniedziałek. - Mamy szansę powstrzymać to, co zafundowała nam minister edukacji – mówi koordynatorka akcji, Karolina Elbanowska. MEN uważa, że rodzice nie mają czego się bać. – Ja moją 6-latkę do szkoły poślę – zapowiada rzecznik resortu.
- Dziś przyszło 12 kilogramów poczty, wczoraj ponad 300 przesyłek, a cały czas dostajemy kolejne. Stosy to już do sufitu sięgają – mówi nam Karolina Elbanowska, która wraz z mężem Tomaszem stworzyła Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców i koordynuje akcję Ratuj Maluchy. Podpisów, jak deklarują, zebrali już ponad 308 tysięcy. W poniedziałek w południe zostaną zawiezione do Sejmu. – Będzie trochę noszenia – przyznaje Elbanowska.
Podpisy na ostatniej prostej
Podpisy są zbierane pod obywatelskim projektem ustawy oświatowej, który zakłada przywrócenie stanu przepisów sprzed ustawy o reformie obniżenia wieku szkolnego z 2009 r. Dwa lata temu Sejm zdecydował, że w latach 2009-11 rodzice mogą posłać sześciolatki do zerówki w przedszkolu lub w szkole albo do pierwszej klasy. W 2012 roku wszystkie obowiązkowo pójdą do szkół. Według danych GUS rocznik 2006, który obejmie reforma, liczy 374 tysiące dzieci. Znajdą się one w tych samych klasach, co ich o rok starsi koledzy.
Zdaniem przeciwników tego rozwiązania rok czasu w tym wieku to przepaść, dlatego chcą ustalenia wieku obowiązku szkolnego na 7 lat. - Obywatelski projekt powstał dwa lata temu. Na początku nie działo się nic, bo 90 procent rodziców 6-latków nie posłało swoich dzieci do szkoły, więc nie było przeciw czemu protestować. Ale na ostatniej prostej zaktywizowali się rodzice młodszych dzieci, bo oni już nie mają tego wyboru. Ich zaangażowanie jest dla mnie, muszę przyznać, szokujące. Przychodzą nawet malutkie koperty, z kilkoma podpisami, ludzie dzwonią z pytaniem, czy jeszcze zdążą, a część to ma pretensje, że kończymy zbieranie za szybko – przekonuje Elbanowska.
MEN uważa, że ponowne ustalenie wieku szkolnego to krok wstecz. Jedna z matek nam napisała: jeśli się stoi nad przepaścią, krok wstecz to bardzo dobry pomysł. Mamy szansę powstrzymać to, co zafundowała nam minister Hall, zanim będzie, jak z gimnazjami, za późno. Nie musimy małpio kopiować wzorów zagranicznych. W Finlandii wiek szkolny to 7 lat, a mają najlepsze wyniki. Kopiujmy najlepszych Karolina Elbanowska
MEN: nie znają założeń reformy
Na MEN ta liczba nie robi wrażenia. - Należałoby zapytać, od kogo zostały zebrane te podpisy. Czy wyłącznie od rodziców sześciolatków, którzy znają prawdziwe założenia tej zmiany? Dochodziły do nas głosy, że osoby, które podpisały się pod wnioskiem, były wprowadzane w błąd – rzecznik MEN Grzegorz Żurawski jest sceptyczny. Jego zdaniem za reformą przemawiają statystyki MEN: co prawda w pierwszym roku jej wdrożenia, 2009/10, na posłanie sześciolatków do szkół zdecydowało się tylko 4,3 procent rodziców, jednak rok później już 12,5 procent. Tegorocznych statystyk jeszcze nie ma, ale wyniki z rekrutacji np. w Warszawie pokazują, że połowa sześciolatków pójdzie do szkół.
- Ten protest pokazuje, jak wielu ludzi źle wspomina szkołę z własnego dzieciństwa. Szkoły jednak bardzo zmieniły się na korzyść, dziś nauka w pierwszych klasach jest zbliżona do nauki w przedszkolu, a przecież nikt nie powie, że przedszkolakom zabiera się dzieciństwo – argumentuje rzecznik MEN. I wylicza: - W pierwszych klasach nie ma dzwonków, nie ma siedzenia po 45 minut w ławkach i kaligrafowania, są za to gry i zabawy, a o przebiegu zajęć decyduje nauczyciel.
„Taki mały kurczak sobie nie poradzi”
Elbanowscy przedstawiają zupełnie inną wizję polskiej szkoły: małe placówki są likwidowane, duże są przepełnione, klasy nie są dostosowane do potrzeb małych dzieci, a do tego w jednym budynku tłoczą się sześcioletnie maluchy i 15-letni gimnazjaliści. – Chodziła pani do takiej klasycznej polskiej podstawówki? – pyta Elbanowska. – Pamięta pani ten ciąg metalowych szatni, jak klatki, wszystko się tam kotłuje – taki mały kurczak sobie tam nie poradzi. Nie przetrwa. Będzie się bał chodzić do szkoły. A to, co się dzieje w gimnazjach, to jest przecież straszne. Rodzice boją się tam posyłać dzieci, a nauczyciele – pracować – argumentuje.
„Ja moją sześciolatkę poślę do szkoły”
Ten protest pokazuje, jak wielu ludzi źle wspomina szkołę z własnego dzieciństwa. Szkoły jednak bardzo zmieniły się na korzyść, dziś nauka w pierwszych klasach jest zbliżona do nauki w przedszkolu, a przecież nikt nie powie, że przedszkolakom zabiera się dzieciństwo rzecznik MEN Grzegorz Żurawski
Zdaniem Marii Gudro-Puischiel, rzeczoznawcy MEN i wiceprzewodniczącej Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów, polskie szkoły, a zwłaszcza nauczyciele, nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków. – To za wcześnie. W szkołach nie ma warunków, żeby dzieci się bawiły, a przy okazji – uczyły. W szkołach panuje testomania, nauczyciele mają ambicje, żeby dzieci od razu czytały i pisały, a one na tym etapie rozwoju nie są do tego przygotowane – podkreśla.
„Jeśli się stoi nad przepaścią, krok wstecz to bardzo dobry pomysł”
- MEN uważa, że ponowne ustalenie wieku szkolnego to krok wstecz. Jedna z matek nam napisała: jeśli się stoi nad przepaścią, krok wstecz to bardzo dobry pomysł. Mamy szansę powstrzymać to, co zafundowała nam minister Hall, zanim będzie, jak z gimnazjami, za późno. Nie musimy małpio kopiować wzorów zagranicznych. W Finlandii wiek szkolny to 7 lat, a mają najlepsze wyniki. Kopiujmy najlepszych – argumentuje Elbanowska.
Elbanowscy, rodzice piątki dzieci, „ratują maluchy” od trzech lat, od kiedy usłyszeli o projekcie posłania sześciolatków do szkół. To wtedy powstało stowarzyszenie Ratuj Maluchy, które gwałtownie zaprotestowało przeciw temu rozwiązaniu. Wtedy w internecie Elbanowscy zebrali 50 tysięcy podpisów. Namówili też rodziców do wysyłania faksem odcisków swoich dłoni, żeby pokazać, że przeciwnicy reformy nie są wirtualni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: zdjęcia ze strony Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców na Facebooku