- Nie demonizujmy, polska szkoła nie jest dramatem czy obozem karnym. Rodzice przekładają własne lęki na dzieci - tak Dorota Zawadzka broniła w TVN24 ustawy, która posyła do szkoły sześciolatki. Przeciwko nowemu prawu protestują rodzice, którzy zebrali 100 tysięcy podpisów pod projektem ustawy obywatelskiej cofającej przyjęte zmiany.
Dorota Zawadzka, psycholog i znana z telewizji "Superniania" jest za pomysłem, by do szkoły chodziły już sześciolatki. - Jeżeli chcemy dogonić kogokolwiek, musimy się kształcić. Polska ma najniższy wskaźnik liczby dzieci w przedszkolach i szkołach - uważa. Jej zdaniem, sześciolatki doskonale poradzą sobie w szkole, a towarzystwo starszych uczniów nie będzie dla nich problemem. - Przedszkola są oczywiście potrzebne i dzieci powinny spędzać w nich co najmniej 3 lata. Potem mogą iść do szkoły, bo są gotowe. Oczywiście nie wszystkie, ale większość - około 80 procent - twierdzi Zawadzka.
"Ratuj Maluchy" ma błędne informacje?
Przestrzega przed postrzeganiem polskiej szkoły jako dramatu i "obozu karnego". Jej zdaniem o dzieci boją się głównie rodzice, którzy przenoszą na nie własne wspomnienia. - Rodzice myślą, że dzieci sobie nie poradzą, bo sami mają niską samoocenę - zauważa Zawadzka. Zwraca też uwagę, że w przedsięwzięcie "Ratuj Maluchy", które domaga się cofnięcia zmian w sprawie posyłania sześciolatków do szkół, rozpowszechnia wiele nieprawdziwych informacji. Na przykład taką, że do pójścia do szkoły gotowy jest tylko jeden procent dzieci w wielu 6 lat, podczas gdy faktycznie jest to 80 procent.
"Ratuj maluchy" to obywatelska inicjatywa, pod którą zebrano 100 tysięcy podpisów. Rodzice domagają się cofnięcia zmian, które wprowadziła ustawa oświatowa z 2009 roku. Wtedy Sejm zdecydował, że od 2012 r. każdy 6-latek będzie musiał rozpocząć naukę w szkole.
Rodzice argumentują, że chcą zapewnić dzieciom "normalne dzieciństwo". Projekt ustawy ma trafić do Sejmu 4 lipca.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24