- Jeśli można, to ja panią (Martę) Kaczyńską przepraszam za tę niezręczną wypowiedź, ale też apeluję, niech nie sugeruje, że państwo polskie odpowiada za zamach, którego nie było - powiedział w "Kawie na ławę" w TVN24 poseł PO Adam Szejnfeld, komentując wypowiedź partyjnego kolegi Andrzeja Halickiego. Ten ostatni stwierdził, że jeśli córka pary prezydenckiej "wierzy w zamach w Smoleńsku, to oznacza, że wyłudziła trzy miliony złotych, jakie otrzymała z tytułu ubezpieczenia za śmierć rodziców".
Szejnfeld zaznaczył, że wygłoszona przez Halickiego "wypowiedź jest niezręczna, ale pamiętajmy, że jest wywołana stanowskiem pani Kaczyńskiej oskarżającym, że był zamach".
- Wydaje mi się, że ta wypowiedź wynika z tego, czego się nie mówi publicznie, ale ludzie o tym mówią. Pamiętam jak dwa lata temu poszła taka fama, że te składki na ubezpieczenie były płacone z publicznych pieniędzy, a nie z prywatnych. Jeśli tak, to może to być przedmiotem rozmowy - powiedział poseł PO.
Paskudna wypowiedź
Na te słowa ostro zareagował poseł PiS Zbigniew Girzyński. - Państwo opłacało składki, tak jak za prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i teraz Bronisława Komorowskiego. Takie jest w Polsce prawo - podkreślił poseł.
A Ryszard Kalisz z SLD doprecyzował: - Prezydent jest najwyższym przedstawicielem państwa polskiego i tego rodzaju składka jest płacona przez Kancelarię Prezydenta. Miejmy szacunek, zginął prezydent. Naturalne jest, że umowa jest tak skonstruowana, że odszkodowanie ma najbliższa rodzina - ocenił Kalisz.
Z kolei według europosła Solidarnej Polski Tadeusza Cymańskiego poseł Halicki "gdzieś się pogubił" i jak najszybciej powinien przeprosić. Podobnie uważa Jarosław Kalinowski z PSL: - Wypowiedź posła Halickiego określę jako paskudną. Nie powinna mieć miejsca. Im szybciej przeprosi tym lepiej dla niego. Mamy kolejny etap wzajemnego nakręcania się pomiędzy dwoma największymi ugrupowaniami - podsumował europoseł.
Sporna komisja
Posłowie skomentowali też przebieg środowego posiedzenia komisji sprawiedliwości w sprawie ewentualnej obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M. Prokuratura poinformowała na nim, że "niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi".
PiS zarzuciło śledczym kłamstwo.
- Każda nieścisłość, niedokładność, a w tym przypadku sprzeczność to jest woda na młyn, żeby ta sprawa jeszcze bardziej nabrzmiewała. To jest prezent dla Moskwy i Berlina. Nikt nie kwestionuje potrzeby wyjaśnienia przyczyn katastrofy, ale odpowiedzielność za słowa i zdrowe myślenie musi mieć miejsce. Żeby publicznie używać trybu dokonanego, form twierdzących nie mając niezbitych dowodów to jest niedobrze. Każdy ma wtedy prawo powiedzieć, nie tylko Macierewicz, kłamiecie, mieszacie, mącicie - ocenił Tadeusz Cymański.
A Robert Biedroń z Ruchu Palikota podsumował: - Ja wyszedłem z tej komisji, jestem wiceprzewodniczącym, miałem pytania, ale niestety prokurator, który w pierwszych słowach zaatakował posłów PiS próbując ich dyskredytować i następnie posłowie PiS, którzy zaczęli atakować prokuraturę pokazuje, że tutaj nikomu nie zależy na wyjaśnieniu tej sprawy, a żeby ją upolityczniać - powiedział poseł.
"Wy już wiecie"
Inaczej sprawę ocenił Adam Szejnfeld z PO. - Wszyscy wiemy, że prokuratura potrzebuje pół roku na zbadanie próbek i jeśli będziemy ciągle tę presję wywierali i nie czekali na dokonanie ekspertyz, a już stawiali tezy, to presja będzie ciągle rosła. (...) Moja prywatna opinia jako laika jest taka, że ja bym się zdziwił, gdyby na tych próbkach nie było śladów materiałów wybuchowych. Przecież wszyscy wiemy, co to jest za lotnisko w Smoleńsku - wojskowe, poradzieckie. Tam, w tej ziemi, jest właściwie kompletnie wszystko. Cześci samolotu, które trafiły w ziemię muszą mieć na sobie te wszystkie ślady. Ale czy to jest dowód na to, żeby stawiać twierdzenie, że ktoś dokonał zamachu? - pytał poseł.
Sprawę przebiegu posiedzenia ostro skomentował natomiast poseł PiS Zbigniew Girzyński. - Porkuratura w tej sprawie jest narzędziem w rękach polityków PO. Miesiąc temu w sposób ewidentny kłamała tylko dlatego, żeby wyrzucić z pracy redakcję "Rzeczpospolitej" i zrobić porządek w tygodniku "Uważam, Rze". Gdy udało się wreszcie wycisnąć to zdanie prawdy, to usłużny w stosunku do PO przewodniczący komisji z SLD (Ryszard Kalisz - red.) zamknął posiedzenie. To jest rzecz bardzo niedobra - ocenił Girzyński.
I dodał: - Dla was żadna prawda nie jest potrzebna, bo jesteście sektą pancernej brzozy. Wy już wiecie, co jest - dodał.
Wyjaśnienia
Przebieg posiedzenia próbował tłumaczyć wywołany do odpowiedzi Kalisz. - Ja znam posłów PiS i poprosiłem o całkowity stenogram z posiedzenia. Poprosiłem moich współpracowników, żeby na sucho przeanalizowali czy w jakimkolwiek miejscu mogą być wątpliwości co do przestrzegania przeze mnie regulaminu Sejmu. Potwierdzili, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem. Komisja trwała trzy godziny i został wyczerpany porządek obrad - deklarował Kalisz.
Z kolei zdaniem Kalinowskiego, prokuratorzy podczas konferencji "popełnili błąd i dziś nie ma co do tego wątpliwości". - To jest nauka nie tylko dla tych konkretnych prokuratorów, że im mniej czasem mówią tym lepiej. Bo próba polemiki prokuratorów z opozycją skończyła się wpadką ze strony prokuratury. Ale jednak dziś idziemy do przodu w wyjaśnianiu (sprawy katastrofy smoleńskiej - red.) - podkreślił Kalinowski.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24