- To byli oni – mówi portalowi tvn24.pl bezpośredni świadek cypryjskich wydarzeń, które miały rozgrywać się z udziałem pijanych posłów PiS: Karola Karskiego i Łukasza Zbonikowskiego. Polscy parlamentarzyści oskarżani są przez hotel o to, że po pijanemu zniszczyli wózki golfowe. Hotel domaga się od polityków 10 tysięcy euro odszkodowania. Ci jednak wszystkiemu zaprzeczają.
Wojciech Bojanowski, reporter tvn24.pl dotarł do pracownika hotelu, bezpośredniego świadka cypryjskich zdarzeń. Mężczyzna nie miał problemów ze wskazaniem na zdjęciu oskarżanych mężczyzn. – To byli oni – powiedział mężczyzna, wskazując na wizerunki Karskiego i Zbonikowskiego. Świadek oświadczył, że widział ich jak biorą wózek golfowy. - Przyszli i byli pijani - powiedział.
Wcześniej pracownicy ośrodka opisywali reporterowi tvn24.pl jak miała wyglądać zabawa posłów. - To nie jest informacja z pierwszej ręki, ale kolega ochroniarza, który tego wieczoru miał dyżur i obserwował, jak ta zabawa wyglądała. Twierdzi, że na pedał gazu wózka został położony głaz, a następnie pojazd został puszczony w kierunku morza – powiedział jeden z pracowników.
- Zarzuty o zniszczenie po pijanemu hotelowych sprzętów na Cyprze to oszczerstwo i pomówienie, traktujemy to jako szantaż i próbę wyłudzenia pieniędzy - uważają oskarżani posłowie PiS, Karol Karski i Łukasz Zbonikowski.
Embargo na informacje
Wszystkie wypowiedzi świadków udzielane były pod jednym warunkiem: muszą pozostać anonimowe. Dlaczego? Na Cyprze panuje swoiste embargo na jakiekolwiek informacje dotyczące sprawy. Jak relacjonuje reporter tvn24.pl, w piątek przed południem w hotelu nastąpił oficjalny zakaz wypowiedzi. Do wszystkich pracowników zadzwonili menedżerowie i ostrzegli, że jeżeli będą rozmawiać z mediami, zostaną wyrzuceni z pracy .
Policja i kancelaria adwokacka obsługująca hotel potwierdzają, że prowadzone jest śledztwo w sprawie zniszczenia hotelowych wózków golfowych. Na tym kończą się jakiekolwiek informacje, ponieważ oficjalnie nikt nie chce się wypowiedzieć.
Cypryjski parlament nie chce płacić
Cypryjskie źródła mówią, że akta śledztwa znajdują się w wydziale śledczym w Limassol, jednak wszyscy wypowiadający się na ten temat pracownicy policji czy prokuratury, muszą konsultować się z cypryjskim ministerstwem spraw zagranicznych. Jak ustaliliśmy, śledztwo nie jest prowadzone na podstawie zeznań naocznych świadków, tylko na podstawie raportu stworzonego przez menedżera hotelu, który oparł się na świadkach. W tym raporcie świadkowie mówią o polskich uczestnikach konferencji.
Według nieoficjalnych informacji zebranych przez reportera tvn24.pl, rachunek za wózki został wysłany najpierw do cypryjskiego parlamentu, ponieważ to on zapraszał gości. Parlament odmówił jednak zapłaty i rachunek przesłał do Brukseli.
Hotel oskarża
Kancelaria adwokacka reprezentująca jeden z hoteli w Limassol na Cyprze domaga się ponad 10 tysięcy euro odszkodowania od posłów PiS za zniszczenia, które nasi parlamentarzyści mieli spowodować. Posłowie jeździli ponoć pod wpływem alkoholu wózkami golfowymi.
W liście, który został wysłany między innymi do Kancelarii Sejmu i polskiego MSZ-u, cypryjska kancelaria adwokacka napisała między innymi, że „podczas pobytu w hotelu, parlamentarzyści upili się i 25 listopada 2008 roku w późnych godzinach wieczornych, bez zgody ze strony naszych klientów, bezprawnie zaczęli prowadzić dwa samochody (golfowe - red.) w sposób niedozwolony (…) i ze względu na swój stan spowodowali poważne szkody, szacowane na 10,140 euro plus VAT.”
Posłowie stanowczo zaprzeczają
W czwartek, gdy wyszło na jaw, że hotel domaga się odszkodowania, posłowie wszystkiemu zaprzeczali. - Naruszono naszą godność i dobre imię polskiego Sejmu - czytał przygotowane wcześniej oświadczenie Zbonikowski w asyście Karskiego. - Domagamy się od hotelu natychmiastowego wycofania pomówień oraz przeprosin - stwierdził.
Jeśli to nie nastąpi, posłowie zapowiedzieli podjęcie "odpowiednich kroków prawnych łącznie z pozwem do sądu o pomówienie oraz próbę wyłudzenia".
Posłowie domagają się także "stosownych działań w ich obronie ze strony marszałka Sejmu oraz polskich służb dyplomatycznych na Cyprze".
Wcześniej Karol Karski stwierdził jednoznacznie, że wszystkie zarzuty kancelarii są wyssane z palca, a ktoś po prostu "chce go naciągnąć na pieniądze". - Takie rzeczy zdarzają się w południowych krajach - podkreślał Kurski. Jak dodał, sprawa została wyjaśniona już na miejscu przez cypryjską policję i nie rozumie, skąd wzięły się zarzuty hotelu.
"Wiem co robiłem"
- Naciągacze zdarzają się wszędzie. Jak mogliśmy prowadzić, jak to nie miało miejsca? - skwitował poseł PiS Karol Karski. Jego zdaniem o ich niewinności świadczy choćby fakt, że to oni poprosili cypryjską policję o wyjaśnienie sprawy. - Rozmowa była miła, trwała około piętnastu minut. Zostaliśmy przeproszeni i poinformowano nas, że żadnych działań ze strony funkcjonariuszy nie będzie - mówił Karski.
Prawnicy reprezentujący hotel w Limassol przedstawiają jednak zgoła odmienną wersję. - Powołali się (parlamentarzyści) na immunitet poselski i odmówili oficerowi policji złożenia zeznań lub poddania się testowi DNA, którego wynik z pewnością odpowiadałby odciskom DNA znajdującym się na samochodach (...) - napisali w liście.
- Żadnym immunitetem się nie zasłanialiśmy - denerwował się poseł. Całą sprawę Karski traktuje jednoznacznie w kategoriach pomówienia, bo "wie co robił, a czego nie robił".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl, fot. internauci Robert i Sebastian