OBWE powinna wyciągnąć wnioski z porwania jej obserwatorów we wschodniej Ukrainie, ale nie powinna zaprzestać wysyłania misji - powiedział w poniedziałek szef MON Tomasz Siemoniak. Ocenił, że sytuacja na Ukrainie nosi wszelkie znamiona wojny domowej.
Minister obrony w poniedziałek spotkał się z polskim oficerem, który był członkiem misji OBWE we wschodniej Ukrainie i przez ponad tydzień był przetrzymywany w Słowiańsku przez siły prorosyjskie. Major, który na co dzień służy w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, został uwolniony w sobotę.
- Jest w dobrej formie mimo bardzo ciężkich przeżyć w ciągu ostatniego tygodnia, bo to jest sytuacja dużego bardzo stresu - powiedział Siemoniak.
Jak ocenił szef MON, Polak spisał się bardzo dobrze i zachował godnie. - Myślę, że pokazał, że polski oficer nawet w tak nieprzewidzianej sytuacji, potrafi zachować się właściwie. Przecież nikt nie przygotowuje obserwatorów OBWE do takich sytuacji - powiedział minister.
"OBWE powinna wyciągnąć wnioski"
Siemoniak mówił, że trzeba podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do uwolnienia obserwatorów, w tym negocjatorom z OBWE i z Niemiec, które były organizatorami misji. Szef MON przypomniał, że praktycznie codziennie rozmawiał telefonicznie ws. zatrzymanych obserwatorów z minister obrony Niemiec Ursulą von der Leyen.
- Sądzę, że OBWE powinna wyciągnąć wnioski z tej sytuacji - inaczej i lepiej organizować i zabezpieczać te misje. Do ubiegłej soboty nikomu się nie śniło, że coś takiego jest możliwe. Że ktoś może międzynarodowych obserwatorów, którzy mają przecież paszporty dyplomatyczne, zatrzymać w taki sposób - mówił Siemoniak.
Zastrzegł, że OBWE nie może zaprzestać wysyłania swoich obserwatorów. - Te misje są potrzebne i dobrze, że społeczność międzynarodowa taką wagę do tego przykłada - podkreślił szef MON.
"Wszelkie znamiona wojny domowej"
Siemoniak ocenił, że sytuacja na Ukrainie "nosi wszelkie znamiona wojny domowej z dość wyraźną ingerencją z zewnątrz". - Widać wyraźne ślady działania Rosji w tej sprawie. Na pewno Rosja prowadzi różne działania. Sądzę, że to jest widoczne dla opinii publicznej - powiedział minister.
- Jeśli mamy taką sytuację, że są miasta, nad którymi rząd nie panuje, a w tych miastach działają punkty kontrolne, gdzie są uzbrojeni, umundurowani ludzie ze sprzętem - transporterami czy też bronią przeciwlotniczą, bo taką został zestrzelony śmigłowiec armii ukraińskiej - to jest to sytuacja, która wyczerpuje znamiona sytuacji wojennej - powiedział szef MON.
Minister ocenił, że lokalne władze ukraińskie działają w sposób niezadowalający i niewłaściwy. Zwrócił uwagę na przypadki przechodzenia milicji na stronę separatystów i wydarzenia w Odessie, gdzie w piątek doszło do zamieszek, w których zginęło ponad 40 osób. - Te demonstracje w Odessie przecież były zaplanowane, zgłoszone, więc obowiązkiem władz było się do nich odpowiednio przygotować. Jeżeli się do tego nie przygotowały, to sytuacja się wymknęła spod kontroli i mamy tragedię - powiedział Siemoniak.
- Sądzę, że władze ukraińskie zdają sobie z tego sprawę, że mają ogromny problem ze skutecznym działaniem na południu i wschodzie - dodał minister.
Autor: pk/kka / Źródło: PAP