Komisja powołana przez komendanta głównego policji wyjaśni przebieg środowej manifestacji stoczniowców w Warszawie. Sprawdzi m.in. czy policjanci słusznie użyli pałek. Wicepremier Grzegorz Schetyna uważa, że funkcjonariusze musieli reagować, bo demonstranci byli agresywni.
Schetyna w Radiu ZET odpierał zarzuty, jakoby policjanci pobili stoczniowców. - Nie bili, bronili. Zaczęli bronić dostępu i płotów, którymi wygrodzony był teren przed Salą Kongresową wtedy, kiedy stoczniowcy zaczęli być agresywni - powiedział wicepremier.
"Złamali umowę"
Zaznaczył, że stoczniowcy otrzymali pozwolenie na demonstrację od urzędu miasta, gdyż miała to być pokojowa demonstracja. - Po kilkunastu minutach umowa została złamana i pojawiła się agresja, zupełnie niepotrzebnie - stwierdził wicepremier.
W tego typu sprawach - powiedział - jest "zawsze taka sama procedura", czyli powołanie komisji. Sprawdzi ona, czy policjanci nie nadużyli siły, i czy bezzasadnie nie walili pałkami. Wnioski mają być znane jeszcze w czwartek.
Poszkodowani do szpitala
Podczas środowej demonstracji stoczniowców ze Stoczni Gdańsk w stolicy doszło do starć manifestantów z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu łzawiącego. Koordynator mazowieckiego pogotowia ratunkowego Marek Niemirski powiedział, że poszkodowanych zostało ponad 25 osób.
Dwóch związkowców trafiło do szpitala przy ul. Lindleya na oddział intensywnej terapii z niewydolnością dróg oddechowych. Łącznie hospitalizowanych było około 10 osób, w tym pięciu policjantów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP