Dorota Połedniok, radna PO z Siemianowic Śląskich, która napisała do premiera Tuska list opisujący dramatyczną sytuację w mieście, przyznaje, że dostaje dziesiątki maili i telefonów z poparciem od szeregowych działaczy PO.
Dorota Połedniok napisała do premiera Donalda Tuska list, w którym opisuje "choroby" toczące Siemianowice Śląskie: kolesiostwo, brak działań na rzecz miasta, rosnące zadłużenie. - Ten list to ostateczność. Wielokrotnie wskazywałam na blogu, że starałam się skontaktować z lokalnymi strukturami PO, niestety nikt z czołówki lokalnych działaczy nie znalazł dla mnie czasu - mówiła w "Babilonie" Połedniok. Jak powtórzyła, list jest efektem "bardzo trudnej sytuacji w strukturach PO w Siemianowicach Śląskich". - Jako najmłodsza radna jestem spychana na dalszy plan. Też wydawało mi się, że jesteśmy jedną drużyną, próbowałam wiele razy wnieść pod obrady różne kwestie, m.in. budżetu obywatelskiego, ale bez reakcji - mówiła.
Chciałaby, by premier "tupnął nogą"
Według niej, w mieście wzrasta zadłużenie, czego przyczyną jest - jej zdaniem - nieudolność prezydenta Jacka Guzego, którego ugrupowanie pozostaje w koalicji z PO. - On nawet piaskownicy nie potrafi wybudować, więc zaczęłam zadawać pytanie: komu i czemu służy ta koalicja, bo na pewno nie mieszkańcom miasta ani PO, która koalicję firmuje, a nie ma swoich przedstawicieli w zarządzie miasta - dodała radna. Połedniok wyraziła nadzieję, że premier zainteresuje się sprawą i "tupnie nogą". - Jest czas, żeby tę bardzo trudną sytuację uzdrowić - powiedziała, zapraszając Donalda Tuska do Siemianowic Śl. Radna zaznaczyła, że pisząc list nie miała na celu zdobycia popularności, ale chodzi jej o dobro miasta, kraju i samej PO. Podkreśliła też, że od czasu jego opublikowania dostaje bardzo wiele wiadomości z poparciem od szeregowych - podobnych jej - członków PO.
Autor: jk\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24