Paweł Miter, który ostatnio zasłynął prowokacją wobec prezesa gdańskiego sądu, po tym, jak media podały, że od ponad roku jest poszukiwany, sam zgłosił się do wrocławskiej prokuratury. Tam został przesłuchany jako świadek w sprawie wypłynięcia danych wrażliwych z jednego z wrocławskich banków. Pobrano też próbki jego pisma - poinformowała "Gazeta Wrocławska".
Wrocławskie śledztwo dotyczy złamania tajemnicy bankowej. Papiery wypłynęły z Eurobanku, w którym Miter pracował. Wiadomo, że miał styczność z tymi dokumentami w dziale windykacji.
Prokuratura wznowiła śledztwo
- Śledztwo w tej sprawie było zawieszone od czerwca 2011 roku – poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, Małgorzata Klaus. – Było to spowodowane niestawieniem się na wezwanie świadka, który miał złożyć zeznania – dodała.
We wtorek postępowanie wznowiono w związku z medialnymi informacjami, że Miter nie ukrywa się i najprawdopodobniej przebywa we Wrocławiu.
Wcześniej policjanci kilkakrotnie byli w miejscu zameldowania Mitera, jednak nigdy go nie zastali. Klaus podkreśliła, że Miter jest świadkiem w tej sprawie, a postępowanie w przypadku świadka różni się od postępowania w stosunku do podejrzanego. - W przypadku podejrzanego kodeks postępowania karnego daje nam o wiele więcej możliwości. Natomiast na świadka, który nie zgłasza się, możemy jedynie nałożyć karę porządkową, bądź też doprowadzić go przez policję - wyjaśniła rzecznik.
Małgorzata Klaus dodała, że "przeciw Pawłowi M. w 2010 roku było prowadzone już postępowanie, w którym był on podejrzanym". Został uznany za winnego przestępstwa wyłudzenia pieniędzy. Został wtedy złożony akt oskarżenia do sądu, który zajął się sprawą.
Prowokator
O Pawle Miterze zrobiło się ostatnio głośno w związku z jego przyznaniem się do prowokacji z udziałem szefa gdańskiego sądu okręgowego, Ryszarda Milewskiego.
To nie jedyna jego słynna prowokacja. W marcu 2010 roku "Rzeczpospolita" opisała, jak podszywając się pod Jacka Michałowskiego z kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, Miter "prawie" załatwił sobie pracę w TVP. Z wysłanych przez niego e-maili wynikało, że prezydent Komorowski chciałby, aby Miter prowadził w telewizji program. Spółka podpisała z nim nawet wstępną umowę.
Wiadomo też, że jego nazwisko wypłynęło już wcześniej przy okazji afery Amber Gold. To Miter miał dostarczyć Marcinowi P. fałszywą notatkę ABW o akcji "Ikar" przeciw Amber Gold.
Autor: mon//kdj / Źródło: tvn24