Sąd nakazał dziennikarzowi Grzegorzowi Rzeczkowskiemu i redakcji "Polityki" usunięcie ze strony internetowej tygodnika artykułów dotyczących karier prokurator Anny Hopfer i jej męża Przemysława Hopfera. Wcześniej Hopfer domagała się, aby prokuratura wystąpiła do redakcji "Polityki" z żądaniem sprostowania jednego z nich. W dokumencie, do którego dotarł tvn24.pl jej przełożony pisał jednak, że sugestie autora artykułu "mogą być ocenione jako niesprawiedliwe, jednakże odnoszą się do faktów prawdziwych".
Sprawa dotyczy opublikowanych w październiku 2018 roku artykułów "Zaskakujące kariery prokuratorów od taśm" (w papierowym wydaniu "Polityki") oraz "Kto skorzystał na aferze taśmowej" (w serwisie internetowym tygodnika). Rzeczkowski poruszył w nich temat kariery zawodowej prokurator Anny Hopfer, która pracowała przy badaniu "afery taśmowej", a także jej męża, Przemysława Hopfera.
Kariera prokurator pod lupą dziennikarza
"Patrząc na działania prokuratorów w aferze podsłuchowej, można odnieść wrażenie, że po zmianie władzy każdy na niej skorzystał" - napisał Rzeczkowski. Zwrócił między innymi uwagę, że Anna Hopfer awansowała za rządów PiS, a wcześniej chciała dla Marka Falenty półtora roku więzienia w zawieszeniu (sąd orzekł 2,5 roku bez zawieszenia).
Dziennikarz zauważył też, że jej mąż Przemysław Hopfer, "mimo braku doświadczenia w branży metalowej został prezesem KGHM Metraco", gdzie trafił ze stanowiska wiceprezesa spółki prowadzącej sieć sklepów z dywanami i wykładzinami. Rzeczkowski porównał też oświadczenia majątkowe prokurator.
Wynika z nich, że w 2015 roku małżeństwo miało 761 tys. zł oszczędności, a w 2017 roku - 1,128 mln zł oszczędności.
W reakcji na publikacje, Hopferowie pozwali dziennikarza i redaktora naczelnego tygodnika Jerzego Baczyńskiego o naruszenie dóbr osobistych. Domagają się przeprosin i wpłaty 10 tysięcy złotych na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Sprawa toczy się przed sądem pierwszej instancji i nie zapadł w niej jeszcze wyrok.
Ten sam sąd pierwszej instancji odrzucił wcześniej żądanie Hopferów dotyczące zakazu publikacji.
Jednak Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego Hopferowie zaskarżyli to postanowienie, 29 maja 2019 roku zakazał "Polityce" i Rzeczkowskiemu publikacji artykułów przez rok, a także "wszelkich dalszych artykułów o treści tożsamej" z tymi tekstami.
Decyzja sądu nie jest prawomocna. "Polityka" zapowiada, że złoży zażalenie na nią, a rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zapowiedział, że przyłączy się do postępowania przed sądem.
Hopfer oczekiwała reakcji prokuratury
25 października 2018 roku, dwa dni po publikacji tekstu, Hopfer napisała do swojego przełożonego w prokuraturze okręgowej Warszawa-Praga domagając się, by w imieniu prokuratury wysłał do redakcji "Polityki" pismo z żądaniem sprostowania tekstu "Zaskakujące kariery prokuratorów od taśm". W piśmie, do którego dotarł portal tvn24.pl, prokurator argumentowała, że tekst zawiera "nieścisłe i nieprawdziwe informacje" i narusza jej dobra osobiste. "(...) oczekuję reakcji ze strony Prokuratury i żądania sprostowania" - podkreśliła w piśmie Hopfer.
Artykuł - jak zaznaczyła - narusza jej dobra osobiste. "(...) narusza moje dobre imię, naraża na utratę opinii, zarzuca niewłaściwe postępowanie jako prokuratora i sugeruje przyjęcie korzyści osobistej w postaci awansu do jednostki wyższego rzędu oraz korzyści w postaci uzyskania przez mojego męża posady w spółce Skarbu Państwa" - wyliczała prokurator.
W odpowiedzi z 8 listopada, do której dotarliśmy, szef prokuratury Warszawa-Praga Łukasz Osiński nie uważał "za zasadne" wysyłanie wniosku o sprostowanie. Wyjaśnił, że "przedmiotem sprostowania są wyłącznie wypowiedzi o faktach, które mogą być nieprawdziwe lub nieścisłe".
"Sugestie oraz tezy stawiane przez autora mogą być ocenione jako niesprawiedliwe i subiektywnie dla Pani krzywdzące, jednakże odnoszą się do faktów prawdziwych" - wyjaśnił prokurator.
Szef prokuratury: nie można postawić zarzutu nieprawdziwości
Zdaniem szefa prokuratury Warszawa-Praga poszczególnym fragmentom tekstu "nie można postawić zarzutu nieprawdziwości", ale fragmenty "zestawione w całość w określonej konfiguracji przekazują czytelnikowi informację nieprawdziwą lub co najmniej nieścisłą". Polemizowanie z tezami autora tekstu - jak wyjaśnił - wykraczałoby poza ramy sprostowania.
Z Anną Hopfer nie udało się nam skontaktować.
Sąd Okręgowy w Warszawie podkreślił w postanowieniu, które Rzeczkowski opublikował na Twitterze, że "wskazane dowody uprawdopodobniają twierdzenie, że w artykułach nie przedstawiono prawdziwych informacji, a powodów postawiono w negatywnym świetle, co jeśli okaże się prawdą, stanowi naruszenie dóbr osobistych, pomimo istotnych okoliczności, do których odnoszą się wskazane powyżej artykuły”.
W opinii sądu, "chociaż awanse i kariery w sferze publicznej powinny podlegać ocenie społecznej i z tego względu mogą być tematem podlegającym zainteresowaniu dziennikarzy, jednakże o interesie społecznym można mówić jedynie w przypadku przekazywania informacji prawdziwych".
Grzegorz Rzeczkowski podkreślił w rozmowie z tvn24.pl, że nie napisał "niczego niezgodnego z prawdą".
- Przejrzałem jawne, wiszące na stronach prokuratur oświadczenia majątkowe prokuratorów i na tej podstawie napisałem tekst - wyjaśnił.
Dziennikarz zaznaczył, że nie zarzucał prokuratorom udziału w spisku i aferze podsłuchowej. - Chciałem pokazać jak prokuratorzy zostali nagradzani nie za udział w spisku, ale prowadzenie sprawy na etapie prokuratorskim – dodał.
Jego zdaniem, postanowienie sądu zakazujące publikacji tekstu było "głęboko krzywdzące". - To krok w stronę wprowadzenia cenzury w naszym kraju. To decyzja o podłożu cenzorskim. Jest swoistym kneblem, który próbuje się założyć mediom - ocenił dziennikarz.
Autor: Grzegorz Łakomski (grzegorz_lakomski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl