Grupa profesorów Uniwersytetu Warszawskiego, którym odmówiono publikacji w uczelnianym piśmie artykułu dotyczącego katastrofy smoleńskiej, złożyła protest do Senatu uczelni. – Poczuliśmy się obrażeni postępowaniem władz. A chodziło nam tylko o rozpoczęcie naukowej dyskusji – tłumaczą. I zapowiadają, że ze swoich planów badawczych nie zrezygnują, a o wynikach swoich prac poinformują podczas konferencji naukowej na temat katastrofy. Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl prof. Lucjan Piela z wydziału chemii UW, przyjazd zapowiedziało już 70 profesorów.
O planach zaangażowania się wykładowców UW w wyjaśnianie przyczyn katastrofy prezydenckiego tupolewa głośno zrobiło się kilka dni temu. 18 specjalistów z dziedziny chemii, fizyki i matematyki napisało artykuł pt. "Dwa lata po katastrofie", w którym postawiono tezę, że badanie katastrofy smoleńskiej nie miało do tej pory "nic wspólnego z metodologią naukową". "Nie możemy się na to zgodzić, bo to obraża nas przede wszystkim jako uczonych (…)" – protestowali autorzy artykułu. I zapowiedzieli, że w obliczu "skrajnego braku profesjonalizmu dotychczasowych postępowań" sami zorganizują "poprawne metodologicznie i wykonalne badania naukowe nad mechaniką zniszczenia samolotu".
Nie to pismo
Powód był tylko jeden. W naszym piśmie ukazują się teksty dotyczące przede wszystkim spraw związanych z funkcjonowaniem szkolnictwa wyższego, albo życia UW. Kiedy pada temat Smoleńska, to zawsze jest to w jakimś kontekście politycznym. A my nie chcemy takiej gazety. Anna Korzekwa
Artykuł nie znalazł się jednak w najnowszym numerze akademickiego pisma, ponieważ jego redaktor – jednocześnie rzecznik prasowa UW – Anna Korzekwa nie zgodziła się na publikację. – Powód był tylko jeden. W naszym piśmie ukazują się teksty dotyczące przede wszystkim spraw związanych z funkcjonowaniem szkolnictwa wyższego, albo życia UW. Kiedy pada temat Smoleńska, to zawsze jest to w jakimś kontekście politycznym. A my nie chcemy takiej gazety – mówi w rozmowie z tvn24.pl.
Jak dodaje, profesorowie podpisani pod artykułem nie konsultowali z nią treści tekstu. – Mam wrażenie, że doszło do jakiegoś nieporozumienia. Na UW pracuje 800 profesorów. Nie jesteśmy w stanie publikować wszystkiego, co jest do nas nadsyłane. Rozumiem, że temat Smoleńska rozpala emocje, ale przed drukiem mamy wiele takich sytuacji, w których nie przyjmujemy jakichś tekstów – podkreśla Korzekwa.
Atak "na wolność słowa"?
Profesorowie odmowę publikacji potraktowali jako "chęć zamknięcia im ust oraz ograniczania wolności słowa na Uniwersytecie" i skierowali dwa listy, w których wyjaśnili powody swojego oburzenia – pierwszy do rektor uczelni, drugi do Senatu.
Teraz naukowcy czekają na odpowiedź. - Oczekujemy, że stanowisko Senatu w tej sprawie będzie jednoznaczne. Albo cenzury ma nie być - zgodnie z oficjalnym dokumentem, misją UW - albo ma być - mówi prof. Lucjan Piela z wydziału chemii UW.
Senatorowie zbiorą się na posiedzenie 18 kwietnia.
Czekają na Senat. "Będzie gorąco"
- Emocjonalne rozmowy słychać już dzisiaj na wielu korytarzach. Podczas posiedzenia na pewno dyskusja będzie gorąca, bo strony tego sporu twardo stoją przy swoich racjach – mówi nam jeden z senatorów UW. - Nie chcieliśmy by to wszystko miało taki wydźwięk, zależało nam tylko na rozpoczęciu dyskusji. Ale potraktowano nas w sposób nieprzystający do standardów akademickich - wyjaśnia prof. Piela.
Efekt badań – na konferencji
Nie chcieliśmy by to wszystko miało taki wydźwięk, zależało nam tylko na rozpoczęciu dyskusji. Ale potraktowano nas w sposób obraźliwy. prof. Lucjan Piela
Jak zaznacza, na katastrofę smoleńską trzeba spojrzeć "w sposób chłodny, naukowy". Dotychczasowe rezultaty, zapewne wstęp do szerszych badań, zostaną zaprezentowane w październiku na międzynarodowej konferencji poświęconej tej katastrofie - mówi profesor. Według jego zapewnień udział zapowiedziało już w niej ok. 70 naukowców, w tym większość z sygnatariuszy listu do Senatu UW.
Naukowcy mają zaprosić na konferencję między innymi ekspertów komisji Jerzego Millera oraz parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.
Nie uderzenie a wybuchy?
Podczas środowego posiedzenia tego zespołu jeden z badaczy, dr inż. Grzegorz Szuladziński, stwierdził, że duża liczba fragmentów prezydenckiego samolotu oraz ich rozmieszczenie na znacznej przestrzeni wskazują na wybuch - a nie mechaniczne uderzenie - jako przyczynę katastrofy TU-154.
Pełny raport Szuladzińskiego, który w Australii prowadzi firmę zajmującą się m.in. badaniami nad wytrzymałością materiałów oraz procesami ich rozpadu i odkształceń, ma zostać upubliczniony i przekazany prokuraturze za dwa tygodnie.
- Nam zależy tylko na jednym. Chcemy w naukowy sposób przedstawić tę katastrofę z perspektywy zasad fizyki - kończy prof. Piela.
Źródło: tvn24.pl