Byłbym wdzięczny minister Sadurskiej, żeby poinformowała opinię publiczną, jakie koszty pociągnęły te czystki, które ona przeprowadza. Teraz przyszła miotła. Dwa biura zostały kompletnie rozwiązane - powiedział w TVN24 były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz. Odniósł się w ten sposób do raportu z audytu przeprowadzonego przez kancelarię Andrzeja Dudy.
Kancelaria prezydenta Andrzeja Dudy opublikowała w czwartek raport otwarcia, który krytycznie ocenia gospodarowanie mieniem i finansami za prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Zarzuty to m.in. nieuzasadnione wydatki, możliwość zniszczenia lub przywłaszczenia mienia należącego do Kancelarii Prezydenta. W sprawie prezydenckiej willi w Klarysewie, która - jak mówił prezydencki minister Andrzej Dera - została "z pustymi ścianami", zapowiedział nawet złożenie zawiadomienia do prokuratury.
"Dziwię się, że prezydent toleruje opluskwianie swojego poprzednika"
Raport z audytu skomentował w TVN24 były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz.
Jak powiedział, prezydent w Polsce zmieniał się kilkakrotnie, ale takiej "bezprecedensowej napaści" na kancelarię prezydenta nie było. - To jest też napaść na Bronisława Komorowskiego - ocenił.
Stwierdził, iż dziwi się prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że "toleruje tego rodzaju opluskwianie swojego poprzednika".
Utkana półprawdami
Nałęcz zwrócił uwagę, że "autorzy audytu zostali ukryci". Dodał, że jest ciekaw, "kto się pod tymi półprawdami stoi".
- Ktoś winien jest tego nadużycia - stwierdził. Tłumaczył, że w instytucji państwowej ocenia się wartość przedmiotów po cenie aktualnej. Zaznaczył, że w przypadku rzeczy z Klarysewa wyceniono ich wartość z momentu zakupu.
Stwierdził, że informacja o wynoszeniu rzeczy z willi jest utkana półprawdami. Tłumaczył, że była już praktycznie nieużywana przez Lecha Kaczyńskiego. - Od 2005 roku tam się nic nie działo - dodał.
Jak powiedział, "szereg rzeczy było likwidowanych, ponieważ szef kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego Jacek Michałowski przy jego akceptacji chciał przekazać ten obiekt Skarbowi Państwa".
Nałęcz: jakie koszty pociągnęły czystki Sadurskiej?
Nałęcz, odnosząc się do przyznawania nagród przypomniał, że decyzją premiera Donalda Tuska zostały zamrożone płace w sferze budżetowej. - One od wielu lat nie wzrastały mimo rosnącego poziomu zamożności i dochodów. W związku z tym w wielu instytucjach państwowych rekompensowano tę blokadę nagrodami - tłumaczył. Dodał również, że "wraz z odejściem Bronisława Komorowskiego, kilku pracowników poprosiło o odejście i zgodnie z kodeksem pracy musieli otrzymać swoje odprawy".
- Byłbym wdzięczny minister Sadurskiej (szefowa kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy - red.), żeby poinformowała opinię publiczną, jakie koszty pociągnęły te czystki, które ona przeprowadza - zaznaczył prof. Nałęcz. - Teraz przyszła miotła. Dwa biura zostały kompletnie rozwiązane. Ludzi się wyrzuca na bruk - dodał.
Powiedział, że kancelaria Bronisława Komorowskiego była bardzo dobrze zorganizowana i wyjątkowo stabilna. - Za Lecha Kaczyńskiego szefowie kancelarii zmienili się pięciokrotnie - zauważył.
Prof. Nałęcz pytany, czy były szef kancelarii Jacek Michałowski planuje jakieś kroki w związku z raportem odpowiedział, że namawia go, żeby odłożył świętą zasadą, że o poprzednikach mówi się wyłącznie dobrze i powiedział, w jakim stanie przejął kancelarię w 2010 r. - I co z opisywanych działań w tym raporcie jest efektem tego, że musiał posprzątać po swoich poprzednikach - dodał.
Dera: Jeszcze 7 sierpnia wywożono rzeczy
W sprawie audytu wypowiedział się także minister w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, Andrzej Dera. - Jak się przejmuje władzę, to się robi stan, w jakim się przejmuje i w jakim się oddaje. Opowiadać to sobie można bajki w przedszkolu albo je wymyślać, a jeśli chodzi o urzędy to powinno się zdawać urząd i przejmować urząd - powiedział. Dodał, że audyt opisuje stan na 6 sierpnia oraz że "jeszcze 7 sierpnia wywożono rzeczy". - To nie jest tak, że tam niczego nie było, ponieważ jeśli wywożono, to znaczy, że coś było - stwierdził.
Dera zapowiedział też, że wniosek do prokuratury w tej sprawie jest już gotowy, ale trzeba jeszcze zebrać komplet dokumentów. Dokumentacja ma zostać złożona w prokuraturze na początku przyszłego tygodnia.
"Sprawy należy wyjaśnić, a nie prowadzić walkę medialną"
Marek Suski, poseł PiS, przypomniał jak do kancelarii wkraczali urzędnicy Bronisława Komorowskiego po wygraniu przez niego wyborów prezydenckich. - Jeszcze nie było nawet dowodu potwierdzającego śmierć prezydenta, a oni już tam po prostu wkroczyli. Nie zauważyli Jacka Sasina, który był pracownikiem kancelarii prezydenta, pominęli Andrzeja Dudę - też go nie zauważyli. Po prostu ci panowie zachowywali się wtedy w sposób niegodny - stwierdził.
Sprawę skomentowała także posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska. Stwierdziła, że przy poprzednim przejęciu kancelarii też wynikły nieprawidłowości. - Ja nie znam tego raportu, ale wiem, że tam też było wiele bałaganu, ale ta sprawa została zamknięta - powiedziała. - Sprawy należy uporządkować i wyjaśnić, a nie prowadzić walkę medialną, która żadnego problemu nie rozwiąże. Skoro codziennie słyszymy, że zginęły śrubokręty czy kosze plastikowe, to ośmieszamy po prostu. Jest audyt zrobiony przez kancelarię prezydenta Dudy, powinny odnieść się do tego pracownicy poprzedniej kancelarii i sprawę zamknąć - dodała.
"Rażące nieprawidłowości"
Prezydencki minister Andrzej Dera mówił, że w raporcie jest szereg przykładów „rażących nieprawidłowości”. Stwierdził, że dla niego najbardziej rażąca jest likwidacja 1246 składników majątkowych za kwotę 1,3 mln złotych należących do kancelarii prezydenta. Podkreślił, że do tych likwidacji doszło w ciągu jednego tylko roku.
Autorzy dokumentu stwierdzają również, że przyjęta od 24 maja do 6 sierpnia praktyka zatrudniania pracowników i przyznawania nagród pozostawała w sprzeczności z możliwościami planu finansowego kancelarii. W tym okresie podwyżki otrzymało 15 pracowników kancelarii, a nagrody 328 osób. Łączna kwota nagród przyznanych od maja do sierpnia wyniosła blisko 1,5 mln zł.
- Chcieliśmy do tego podejść bardzo rzetelnie, ten raport był prowadzony na wielu płaszczyznach, dokonaliśmy dokładnej inwentaryzacji - majątku, sprzętu, należącego do Kancelarii Prezydenta - mówiła szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24