W każdej partii są skrzydła. Są rzeczą naturalną, pożyteczną, pod warunkiem, że skrzydła się nie szachują wzajemnie - mówił o kryzysie w Platformie Obywatelskiej Bronisław Komorowski w "Faktach po Faktach" w TVN24. Prezydent stwierdził też, że dyskusja o związkach partnerskich "wywołuje wiecej szkody niż pożytku".
Na pytanie, czy PO jest bliska rozpadu, prezydent odparł: - Ja niczego takiego nie obserwuję.
- Przedmiotem mojej troski jest to, że w polskiej polityce dominuje tendencja do łączenia się poprzez podział. (...) Mam nadzieję, że tego losu uniknie przynajmniej centrum sceny politycznej. Centrum jest najistotniejsze z punktu widzenia możliwości reformowania kraju. Patrzę z troską na przejawy różnych konfliktów, ale nie dostrzegam na razie jakichś zagrożeń dla jedności koalicji - mówił Komorowski.
W każdej partii są skrzydła
Prezydent nie uważa też, żeby obecny kryzys był najpoważniejszym w historii partii. - Wydaje mi się, że byłoby rzeczą kompletnie niepoważną i kosztowną dla Polski, gdyby w tych kwestiach nastąpił jakiś zasadniczy podział środowisk politycznych - ocenił. Komorowski podkreślał, że w każdej partii są skrzydła. - Szczerze zachęcam i lewicę, i prawicę, i centrum, żeby nie tworzyć frakcji wewnętrznych, bo to zawsze prędzej czy później się źle kończy - zauważył. - A skrzydła są rzeczą naturalną, pożyteczną, pod warunkiem, że skrzydła się nie szachują wzajemnie, tylko jakoś szanują i współpracują w ramach zainteresowania minimum programowego, które sobie wyznaczyli - dodał.
Prezydent: Polacy liczą na ten rząd
Komorowski, który pytany był, czy to obecny rząd jest w stanie prowadzić proces wzrostu polskiej gospodarki, wskazywał, że z sondaży wynika, że tego oczekują Polacy właśnie od gabinetu Donalda Tuska. - Pokładają bardzo racjonalną nadzieję, że ekipa która potrafi się zachowywać w sposób racjonalny, nie konfliktuje się, nie toczy walki wewnętrznej, jest najlepszą do przeprowadzenia Polski przez trudny okres - powiedział. Następnie dodał: - To jest sprawa najważniejsza dla Polski, która wyznaczy nasze miejsce w świecie na lat kilkadziesiąt. Czy zdołamy wypełnić kryteria z Maastricht, uratować własny wzrost gospodarczy i otworzyć szanse na rzeczywiste uczestniczenie w pogłębionej integracji europejskiej - kto to zrobi, ten będzie miał wielkie miejsce w historii polskiej. Prezydent nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy uważa, że rząd powinien zostać zrekonstruowany. - To nie jest moje zadanie. (...) Od recenzowania to nic Polsce nie przybywa.
Związki partnerskie? "Dyskusja wywołuje więcej szkody niż pożytku"
Prezydent pytany, czy podpisałby ustawę o związkach partnerskich, odpowiedział: - To jest konstytucją przewidziane, moje działania, zmierzające głównie do zbadania, czy projekty które do mnie trafiają, bez względu czy są one prominencji rządowej, partyjnej, koalicyjnej, opozycyjnej, aby były one oceniane od strony konstytucyjności. - Można ludziom, którzy mają swoje, niełatwe sytuacje życiowe, czasami wynikające z faktu życia w nieformalnych związkach i heteroseksualnych, i homoseksualnych, i w ogóle aseksualnych, można zrobić ludziom tylko przykrość, jeżeli się rozdmucha nadzieje na jakieś radykalne rozwiązania, które okażą się niemożliwe ze względu na konstytucję - dodał. Komorowski powiedział, że choć konstytucja wprowadza pewne ograniczenia, to trzeba ją szanować. - Pan sobie wyobraża, że dzisiaj, w parlamencie obecnym można zmienić konstytucję w tym obszarze? Jestem pewien, że nie - mówił prezydent o ewentualnej zmianie konstytucji. - Trzeba starać się szanować obawy ogromnej większości Polaków, co do tego, czy nie prowadzi to do rozwiązań takich, jak we Francji (małżeństw homoseksualnych - red.) - stwierdził. Po czym dodał: - Robienie wygibasów politycznych, nawet z dobrymi intencjami, bez konstatacji czy to może być zgodne z konstytucją czy nie, czasami dla mnie przypomina okrucieństwo wobec osób, u których są rozbudzone nadzieje. Zdaniem prezydenta najpierw trzeba sprawdzać, na co pozwala konstytucja, a później "poruszać się w realiach konstytucyjnych, mając na celu rozwiązanie realnych problemów ludzi żyjących w różnych, nieformalnych związkach". - Uważam, że ta dyskusja wywołuje dzisiaj więcej szkody niż pożytku - podsumował.
Kiedy euro?
Prezydent przyznał, że chciałby by projekt euro waluty był symbolem drugiej kadencji. - Uważam, że dla Polski strategicznym zadaniem jest umocnienie naszej pozycji w ramach Unii Europejskiej, umocnienie także naszej gospodarki w ramach gospodarek europejskich i w ramach konkurencji światowej rangi - powiedział.
- Bardzo bym chciał jednak, żeby to się odbyło w sposób maksymalnie bezpieczny, nie tylko dla interesów gospodarczych państwa polskiego, ale bezpieczny dla kieszeni polskich obywateli, bezpieczny dla polskiej gospodarki - zastrzegł. Komorowski podkreślał przy tym, że proces wprowadzenia euro musi "być sprzyjający wszystkim Polakom" i - jak zaznaczył - na tym koncentrowała się dzisiejsza Rada Gabinetowa.
"Musimy odrobić naszą polską lekcję"
Prezydent tłumaczył, że w przypadku wprowadzenia euro można próbować "skupić racjonalność Polaków i logikę myślenia o perspektywach państwa polskiego". - Można skupić wysoki poziom akceptacji dla polskiego uczestnictwa w integracji europejskiej - dodał.
Jak argumentował, z badań wynika, że jesteśmy narodem o najwyższym, ok. 80 proc., wskaźniku akceptacji członkostwa w UE. - Jesteśmy także krajem, gdzie także jest ponad 50-60 proc. wsparcie dla udziału Polski w pogłębieniu UE - podkreślił zaznaczając przy tym, że tego rodzaju poparcie z powodu kryzysu jest o wiele niższe w strefie euro. - Kryzys się skończy. My musimy odrobić dzisiaj naszą polską lekcję w postaci wypełnienia kryteriów, które by w ogóle pozwoliły deklarować się - kontynuował Komorowski.
Euroentuzjazm bez pokrycia
Głowa państwa odniosła się do zapowiedzi konkretnych dat wprowadzenia euro w Polsce. - Wypowiedzi, które były wypowiedziami trochę bez pokrycia, a oddające marzenia albo emocje, było bardzo wiele. To grono euroentuzjastów, trochę bez pokrycia, było o wiele szersze - mówił. Prezydent powiedział, że podczas Rady Gabinetowej zaproponował z "zerwaniem polityki łatwych deklaracji". - Po to, żeby nie straszyć polskiego obywatela, że będziemy wchodzić do strefy euro ogarniętej jeszcze kryzysem. Należy zamiast wyznaczania kolejnych, nierealnych terminów - nierealnych, bo my dzisiaj nie spełniamy kryteriów - wyjaśnił. Zaznaczył przy tym, że obecnie mamy konstytucję, która uniemożliwia wejście do strefy euro.
- Trzeba się skoncentrować na wykonaniu pracy na rzecz wypełnienia kryteriów - powtórzył. - To i tak będzie służyło polskiej gospodarce, bez względu na strefę euro - dodał.
Wprowadzenie euro zależne od poziomu bezrobocia?
Zdaniem Komorowskiego decyzję o wprowadzeniu euro należy podjąć po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w 2015 roku. - Proponuję: dzisiaj skończmy dyskusję o tym, czy mamy wchodzić, czy nie mamy wchodzić do strefy euro, bo to jest dzisiaj niemożliwe, bo nie wypełniamy kryteriów z Maastricht, mamy blokadę w konstytucji. Więc skończmy tę dyskusję, rozpocznijmy ją po wyborach w 2015 roku - podsumował debatę o wprowadzeniu europejskiej waluty w Polsce. Według niego powinno wprowadzić się dodatkowy warunek przyjęcia waluty euro w Polsce - poziom bezrobocia. - Jeśli będzie rosło bezrobocie, jeśli nie będzie się rozwijała gospodarka, to ja panu ręczę, że Polaków wołami nikt nie zaciągnie do strefy euro. Będą się wszyscy bali - zastrzegł. Prezydent powiedział, że nie popiera referendum ws. wprowadzenia euro w Polsce - W sprawie rozwiązań gospodarczych, które by uzdrawiały polską gospodarkę żadnego referendum nie trzeba. Trzeba ciężkiej pracy rządu, ale także sił politycznych - oświadczył. Komorowski przekazał, że będzie rozmawiał z klubami parlamentarnymi, by opozycja, która chce "widzieć Polskę w procesie pogłębionej integracji zdobędzie się na konkrety".
Europa Plus z szansami?
Komorowski w programie komentował także nowopowstałą inicjatywę Europę Plus, powołaną przez byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Janusza Paliktoa oraz Marka Siwca.
Nie jestem człowiekiem lewicy i pewnie nim nie będę, ale patrzę na lewicę polską z pewną troską. Uważam, że dla takiej higieny demokratycznej, jest potrzebna oferta w stosunku do obywateli, nie tylko prawicowych - tłumaczył.
Autor: nsz//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24