- Prawo i Sprawiedliwość jako partia opozycyjna będzie marginalizowane, a nawet szykanowane - prognozuje Lech Kaczyński. Nowego premiera Donalda Tuska prezydent skrytykował za "obraźliwe i niefortunne" wypowiedzi.
Zdaniem prezydenta o planach marginalizacji PiS-u świadczą wydarzenia ostatniego tygodnia, kiedy to bezpodstawnie zarzucano rządowi jego brata, że niszczy niewygodne dla siebie dokumenty. Pojawiły się też sugestie, jakoby prezydent dysponował taśmami kompromitującymi Sikorskiego.
- Te nieprawdziwe informacje rozpowszechniają wrogowie Prawa i Sprawiedliwości. Rządy Jarosława Kaczyńskiego przestraszyły pewne środowiska, których interesy zostały zagrożone chociażby poprzez lustrację – twierdzi głowa państwa.
Prawo i Sprawiedliwość jako partia opozycyjna będzie marginalizowane, a nawet szykanowane Lech Kaczyński
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego ostatnie dwa lata charakteryzowały się totalnym negowaniem przez media i przeciwników politycznych sensowności działań rządu Prawa i Sprawiedliwości. - Media tworzyły alternatywną rzeczywistość, w której pokazywało się zagrożenia dla demokracji spowodowane rządami PiS. Ale jako prezydent będę próbował przeciwstawiać się tego rodzaju próbom zafałszowania rzeczywistości – zapowiedział.
"Jestem zażenowany wypowiedziami Tuska" - Jestem zażenowany niektórymi wypowiedziami premiera, na przykład na temat polityki zagranicznej "braci Kaczyńskich" w Londynie, albo że pan premier nie dopuści, by ukazały się przygotowywane przez IPN publikacje na temat kontaktów Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Wygląda to jak zapowiedź wprowadzenia cenzury – stwierdził prezydent.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego język Tuska jest "obraźliwy i wysoce niefortunny". – W dodatku dzieje się tak w sytuacji, w której desygnowany premier ma olbrzymią przewagę w mediach – dodał.
"Nominacja wcale nie była skromna" Lech Kaczyński nie zgodził się z opiniami, że uroczystość desygnowania Donalda Tuska na premiera była wyjątkowo skromna. Ceremonia odbyła się w rzadko używanej Sali Hetmańskiej Pałacu Prezydenckiego i trwała niewiele ponad pół minuty.
- Obecność Donalda Tuska w Pałacu trwała zdecydowanie dłużej – wyjaśnił prezydent. – To, co widziała telewizja, to było tylko wręczenie nominacji. Potem odbyła się rozmowa, podczas której postawiłem szereg spraw merytorycznych – dodał.
"Są elementy pozytywne" Prezydent przyznał jednak, że nie wszystkie działania Tuska zasługują na potępienie – znajduje też elementy pozytywne. Chodzi o te wypowiedzi, z których wynika, że Platforma stara się czerpać również z dorobku Prawa i Sprawiedliwości, na przykład hasło Polski solidarnej - przejęte, jego zdaniem, z programu PiS-u.
"Nie" dla szybkiego wyjścia z Iraku Lech Kaczyński jest zdecydowanie przeciwny wycofaniu polskich wojsk z Iraku w 2008 roku. Taką deklarację złożył wczoraj kandydat na ministra obrony Bogdan Klich.
- Polska powinna wypełniać swoje sojusznicze zobowiązania, szczególnie te, które są ważne dla światowego bezpieczeństwa. Szybkie wycofanie byłoby bardzo złą decyzją – uważa prezydent. Zapowiedział, że będzie się starał przekonać Tuska do przedłużenia misji polskich wojsk.
Zarzuty wobec Sikorskiego "konkretne i poważne" Prezydent podtrzymuje swoje zastrzeżenia wobec kandydata na ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. - Zarzuty są bardzo konkretne i poważne. Dotyczą szczególnie lekkomyślnej wiary co do informacji mało wiarygodnych służb, niezrozumiałych decyzji Sikorskiego jako szefa MON oraz popierania osób, które na to nie zasługiwały – stwierdził Lech Kaczyński. Jak dodał, dane, które zostaną przekazane Donaldowi Tuskowi, gdy tylko uzyska dostęp do informacji niejawnych, potwierdzą jego zastrzeżenia.
"Nieczyste intencje za próbą usunięcia Ołdakowskiego" Prezydent określił jako "w najwyższym stopniu zdumiewającą" sprawę kontrowersji wokół mandatu poselskiego dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego Jana Ołdakowskiego. Według marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego powinien wybrać między byciem posłem, a dyrektorem. Sprawą zajmie się Trybunał Konstytucyjny.
Lech Kaczyński zasugerował, że za próbą usunięcia Jana Ołdakowskiego ze stanowiska dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego mogą stać nieczyste intencje. - Być może chodzi o to, by ta grupa ludzi, która zbudowała muzeum, musiała odejść. Wtedy całą zasługę stworzenia placówki łatwo byłoby przypisać komuś innemu – uważa prezydent.
Źródło: Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Bartłomiej Zborowski/TVN24