Premier najpierw mówi o brutalnym szantażu ws. ACTA, a potem wycofuje się z tej umowy rakiem - stwierdził w "Faktach po Faktach" Zbigniew Kuźmiuk z PiS. Jego zdaniem, przyczyniły się do tego nie żadne konsultacje, tylko kompletna porażka wizerunkowa. Innego zdania był Adam Szejnfeld z PO. - Mamy państwo demokratyczne i władzę, która się wsłuchuje w opinię społeczną - stwierdził polityk Platformy.
Adam Szejnfeld z PO zapewnił, że zmiana stanowiska premiera ws. ACTA to efekt wsłuchiwania się w "głosy tych, którzy mają swoją opinię". - Mamy do czynienia z fantastycznym efektem działania demokracji, dialog społeczny został uruchomiony, rozmowy trwały, wyciągnięte zostały wnioski - stwierdził Szejnfeld.
"To wizerunkowa porażka"
Kuźmiuk przekonywał, że nie jest tak różowo, jak przedstawił to Szejnfeld. - Na początku lutego pan premier Tusk mówił o brutalnym szantażu, któremu nie będzie ulegał. W czasie protestów nakazał ambasadorowi w Tokio podpisanie tego porozumienia. Wtedy pan premier nie słuchał tych protestów i nie chciał słuchać - stwierdził poseł PiS. Dodał, że kiedy debata ws. ACTA okazała się - w jego opinii - fiaskiem, premier zrozumiał, że PO nie może już więcej wizerunkowo tracić.
- To zaskakujące, że premier potrafi wykazywać takie wolty, najpierw mówi o brutalnym szantażu, a potem wycofuje się rakiem - stwierdził Kuźmiuk. I rzucił pod adresem Szejnfelda: - I to panie pośle nie żadne konsultacje, tylko kompletna porażka wizerunkowa zdecydowała, że premier się z tego wycofał.
- Pan może uznawać, jak pan chce - zareagował Szejnfeld. - Gdybyśmy mieli do czynienia z władzą dyktatorską, nie ustąpiłaby i mielibyśmy lincz. A mamy państwo demokratyczne i władzę, która się wsłuchuje w opinię społeczną - dodał.
Zdaniem Szejnfelda, nie jest tak, że premier określił demonstracje przeciwko ACTA mianem szantażu. - Szantażem nazwał to, co tak właśnie należy nazwać: groźby hakerów, że wykradną tajne dokumenty i będą je ujawniać. Proszę pamiętać tę niedawną historię - upomniał Kuźmiuka.
Polityk PiS przekonywał, że Tusk nie rządzi, tylko szuka kolejnych przykrywek, taką ma być - w jego opinii - spodziewana rekonstrukcja rządu. - Spektakl będzie trwał kolejne dwa tygodnie - ocenił Kuźmiuk.
"To gigantyczne nieporozumienie"
Odnosząc się do wypowiedzi wicepremiera Waldemara Pawlaka, że "nie bardzo wierzy w państwowe emerytury", więc oszczędza we własnym zakresie, Kuźmiuk powiedział, iż nie sądzi, by miał on jakieś złe intencje, była to raczej wypowiedź nieprzemyślana.
Zaznaczył jednocześnie, że polski system emerytalny jest niewydolny, bo coraz mniej ludzi pracuje na jednego emeryta. Dzieje się tak dlatego - jak stwierdził - bo Polacy wyjeżdżają za granicę.
Dowodził też, że kolejne pomysły rządu na poprawienie sytuacji na rynku pracy okazują się niewypałem i kończą katastrofą, tak jak np. program 50+, choć angażuje się w nie gigantyczne pieniądze z budżetu państwa i z UE. - W związku z tym mówienie, że człowiek powyżej 60 r. życie znajdzie sobie nową pracę jest gigantycznym nieporozumieniem - skwitował Kuźmiuk.
- Jaką katastrofą, pan jest eurodeputowanym - mówił Szejnfeld. - Ja jestem poseł polskiego Sejmu. Czy pan jest zorientowany w rzeczywistości, a może pan był na wiecu pana Palikota (gdy zapalił skręta z marihuaną - red.) - zareagował na pomyłkę polityka PO poseł PiS.
- Pan powinien przynajmniej wiedzieć jaka jest różnica między polskim rynkiem pracy, a rynkiem pracy w innych krajach - nie poddawał się Szejnfeld.
- Niech pan nie podważa moich kompetencji, bo to się może źle skończyć - upomniał Szejnfelda Kuźmiuk.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24