Zmiany w rządzie zapowiedziane przez Donalda Tuska będą kosmetyczne - uważa Józef Oleksy z SLD. Jego zdaniem, wymienionych zostanie do trzech ministrów. - Obawiam się, że te zmiany, które będzie przeprowadzał, nie będą odpowiadać oczekiwaniom społecznym - mówił z kolei w "Faktach po Faktach" Zbigniew Ziobro z SP.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej premier Donald Tusk zapowiedział, że w najbliższą środę poinformuje o zmianach w rządzie w związku z planowanym odejściem szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Szef rządu zdradził, że zmiany dotkną m.in. ministrów konstytucyjnych.
Ziobro: Nowak i Arłukowicz do dymisji
- Nie wiem, dlaczego pan premier coś zapowiada, a nie robi - ironizował szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. Jego zdaniem Tusk zapowiedzą rekonstrukcji rządu "przede wszystkim chce zbudować napięcie". - Obawiam się, że te zmiany, które będzie przeprowadzał, nie będą odpowiadać oczekiwaniom społecznym - stwierdził. Według Ziobry premier powinien zdymisjonować przede wszystkim dwóch ministrów - ministra transportu Sławomira Nowaka za zablokowanie przez Komisję Europejską pieniędzy na infrastrukturę oraz ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza za niski poziom służby zdrowia.
Oleksy: kosmetyczne zmiany
Drugi gość programu, Józef Oleksy z SLD mówił, że nie wierzy, by premier dokonał "jakichś dużych zmian", choć uważa, że zmiany są potrzebne. - Premier wyczuł, że jest to moment przesilenia po dobrych negocjacjach w Brukseli - ocenił. Zdaniem polityka lewicy zmiany będą "kosmetyczne". - Uważam, że zmiana do trzech ministrów to jeszcze nie rewolucja - wyjaśnił. Nie chciał jednak zdradzić, jacy ministrowie powinni zostać usunięci.
Wotum nieufności wobec rządu. "Nie można traktować poważnie"
Oleksy odnosząc się do wniosku o wotum nieufności wobec rządu, jaki złożyło w poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość stwierdził, że partia zrobiła to "w bardzo złym, odkładanym i nietrafionym momencie". - Będzie to jakieś wydarzenie, ale dość niewielkiego znaczenia - powiedział. Również szef SP przekonywał, że inicjatywy PiS "nie można traktować poważnie". Tłumaczył, że dowodem na to jest arytmetyka sejmowa i niewystarczająca ilość głosów, jakie posiada PiS, by odwołać rząd.
Autor: nsz/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24