Partie z łatwością mogą ominąć zakaz emisji reklam wyborczych w telewizji lub radiu. Wystarczy, że ogłoszenie wykupi np. organizacja społeczna zaprzyjaźniona z ugrupowaniem, a emisja reklamy już będzie legalna - pisze "Rzeczpospolita".
Zmiany, które posłowie w lutym wprowadzili do kodeksu wyborczego, przewidują, że w kampanii wyborczej partie będą miały całkowity zakaz emisji płatnych reklam radiowych i telewizyjnych.
Dopuszczalne są jedynie reklamy w prasie i internecie. W radiu i telewizji komitety wyborcze muszą się zadowolić bezpłatnym czasem antenowym. Sejm postanowił wprowadzić te zmiany, by wymusić na partiach dyskusję, która nie będzie się ograniczać do wojny na spoty.
Okazuje się jednak, że zakaz został sformułowany tak, iż każdy, kto tylko zechce, bez kłopotu go ominie. W definicji ogłoszeń, których rozpowszechnianie jest zabronione, napisano bowiem, że muszą one być zlecone przez komitet wyborczy.
Wystarczy więc, że ogłoszenie wykupi np. organizacja społeczna zaprzyjaźniona z ugrupowaniem, a emisja reklamy już będzie legalna.
Nie zaryzykują subwencji?
- To już kwestia analizy każdego z takich przypadków i ewentualnego korzystania z przepisów karnych - mówi Krzysztof Lorentz z Krajowego Biura Wyborczego. I podkreśla, że w skrajnych przypadkach ugrupowaniu, które zdecydowałoby się na obchodzenie zakazów, mogłaby zagrażać nawet utrata budżetowej subwencji.
Jego zdaniem, właśnie dlatego partie nie będą skłonne do ryzyka.
mac/fac
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24