- Można postawić tezę, że w MON powstał alternatywny ośrodek decyzyjny, coś na kształt grupy trzymającej władzę, która poza oficjalnymi kanałami prowadziła nieformalny nadzór nad postępowaniem przetargowym dotyczącym caracali - powiedział w piątek Cezary Tomczyk. Wcześniej wraz z czterema innymi posłami PO zapoznawał się w siedzibie Ministerstwa Obrony Narodowej z dokumentami dotyczącymi przetargu.
Posłowie PO Cezary Tomczyk, Marcin Kierwiński, Joanna Kluzik-Rostkowska, Cezary Grabarczyk i Mariusz Witczak przyjechali do gmachu MON przy alei Niepodległości około godziny 12.50. Przywitali ich wiceministrowie obrony - Bartosz Kownacki i Michał Dworczyk.
Siedzibę ministerstwa posłowie opuścili około godziny 16.
- Wszystkie informacje, które państwo dzisiaj uzyskają, są informacjami jawnymi i pochodzą z jawnych źródeł - zapewnił dziennikarzy Tomczyk. - Niestety, jest jednak tak, że w wielu miejscach mogą być krępujące dla resortu obrony narodowej. Być może z tego powodu nie zostały ujawnione - mówił.
Jak podał, do dokumentacji przetargowej dostęp miał - według posłów PO - nie tylko Wacław Berczyński, który w wywiadzie prasowym stwierdził, że "wykończył" caracale, ale także Kazimierz Nowaczyk (członek podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej) i Bartłomiej Misiewicz (były rzecznik MON).
- 20 stycznia 2016 pan minister Macierewicz osobiście podjął decyzję o przesłaniu dokładnie 10291 stron częściowo niejawnej dokumentacji przetargowej z Inspektoratu Uzbrojenia do Centrum Operacyjnego MON, do którego dostęp bezpośrednio mogli mieć pan Berczyński, pan Nowaczyk i pan Misiewicz - powiedział Tomczyk.
- Można postawić tezę, że w Ministerstwie Obrony Narodowej powstał alternatywny ośrodek decyzyjny, coś na kształt grupy trzymającej władzę, która gdzieś poza oficjalnymi kanałami, poza Inspektoratem Uzbrojenia, prowadziła jakiś nieformalny nadzór nad całym postępowaniem - ocenił. Jak dodał, wiele spraw "będzie musiało jeszcze wyjaśnionych" , a posłowie poprosili o dodatkowe dokumenty, żeby móc się z nimi zapoznać.
Dostęp do dokumentów tajnych "na osobistą odpowiedzialność ministra"
Marcin Kierwiński zwracał uwagę, że osoby, które miały dostęp do tej dokumentacji nie miały certyfikatu bezpieczeństwa. - Wgląd do tych dokumentów - tak jak do wszystkich w MON o klauzuli zastrzeżone, niejawne - miały te osoby na podstawie pełnomocnictwa ministra obrony narodowej - powiedział. - W trakcie tego postępowania toczyło się dopiero postępowanie sprawdzające realizowane przez polskie służby specjalne. Czyli dostęp do tych dokumentów, także dokumentów tajnych te osoby posiadały na osobistym pełnomocnictwie Antoniego Macierewicza, na osobistą odpowiedzialność ministra Macierewicza - dodał Kierwiński. Zwrócił uwagę, że w dokumentach, które w piątek zobaczyli posłowie PO nie ma żadnej informacji na temat tego, że postępowania te się zakończyły. - Nie ma informacji o tym, że osoby te zostały całkowicie sprawdzone przez polskie służby specjalne i uzyskały stosowne certyfikaty bezpieczeństwa. Jest to o tyle ważne, że mówimy o osobach, które posiadają także obywatelstwo innego kraju - podkreślił poseł Platformy.
MON udostępnia dokumenty
W czwartek wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk zapewniał, że resort udostępni parlamentarzystom PO dokumenty dotyczące nie tylko rozmów w sprawie śmigłowców caracal, lecz także podjętego przez obecne kierownictwo MON postępowania na zakup śmigłowców morskich i dla sił specjalnych. Podkreślił, że są tam informacje, których ujawnienie może spowodować unieważnienie obecnego postępowania.
Wiceszef PO i były szef MON (w latach 2011-15) Tomasz Siemoniak odparł jednak w piątek, że posłowie Platformy nie interesują się obecnym postępowaniem. Jego zdaniem istotne jest, czy i jak szef MON Antoni Macierewicz przyznał dostęp do dokumentacji byłemu już szefowi podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, doktorowi Wacławowi Berczyńskiemu.
Kontrowersje wokół wypowiedzi
W kwietniu Berczyński w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że to on "wykończył" caracale. Przedstawiciele rządu i politycy PiS w odpowiedzi zapewniali, że Berczyński nie miał nic wspólnego z negocjacjami offsetowymi, które rozpoczęły się we wrześniu 2015 roku i zakończyły bez podpisania umowy w październiku 2016 roku. W czwartek Dworczyk powtórzył, że powodem zaprzestania negocjacji była niedostateczna oferta offsetowa. Natomiast inny wiceszef MON, Bartosz Kownacki, jeszcze w kwietniu przekonywał, że nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że "minister obrony narodowej może poprosić swoich współpracowników o zapoznanie się z dokumentacją de facto archiwalną". Pod koniec kwietnia PO zapowiedziała zbadanie sprawy śmigłowców, zwłaszcza ewentualnego wpływu Berczyńskiego na rezygnację z kontraktu z Airbusem oraz - jak wtedy mówili politycy Platformy - planów MON w sprawie zakupu nowych śmigłowców. 27 kwietnia grupa posłów PO chciała wejść do MON i skontrolować dokumenty. Politycy Platformy rozmawiali wówczas krótko z wiceministrem Dworczykiem, który zadeklarował udostępnienie dokumentów w innym terminie. Dzień później Dworczyk zaprosił parlamentarzystów PO na 5 maja. 27 kwietnia szef MON Antoni Macierewicz ocenił, że w istocie doszło do kompromitacji PO, "która próbując ukryć skandaliczne zamówienie na caracale i płynące z tego potencjalnie zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, a zwłaszcza dla sytuacji finansowej polskich pracowników, próbuje oskarżać MON, a także pana doktora Berczyńskiego, że nielegalnie jakoby miał on wgląd w dokumentację dotyczącą tego przetargu".
- To, że pan dr Berczyński, wybitny ekspert, jeden z konstruktorów Boeinga, w tej sprawie był przerażony, jak zobaczył, jak dalece niekorzystne warunki chce Platforma Obywatelska narzucić Polsce, to jest sprawa jego prywatnej opinii i stanowiska, ale ani on, ani nikt z MON w tę fazę związaną z offsetem już w żaden sposób nie ingerował - zapewniał wówczas szef MON. Posłowie PO próbowali na własną rękę przeprowadzić kontrolę postępowania przetargowego, powołując się na ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora przewidującą między innymi, że parlamentarzysta ma prawo podjąć - w wykonywaniu swoich obowiązków - interwencję w organie administracji rządowej. Wcześniej PO wnioskowała, by dwie kontrole w MON przeprowadziła sejmowa komisja obrony. Komisja wnioski odrzuciła.
Przetarg na caracale
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters. Protestowały wtedy będące wówczas w opozycji PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 roku rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu. Kontraktu nie podpisano - na początku października 2016 roku. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu PiS, oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
Autor: kg,mw//man / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: MON/twitter