Czasami trzeba się uciec do środków ostatecznych, żeby dziecku nie stała się krzywda - mówił w "Tak jest" poseł Kukiz'15 Jacek Wilk. Polityk przyznał, że sam ma troje dzieci i zdarza mu się dawać klapsa. Paulina Piechna-Więckiewicz ze stowarzyszenia Inicjatywy Polska ripostowała, że nie zdajemy sprawy z tego, jak taka przemoc wpływa na dzieci.
Z najnowszego, corocznego monitoringu Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka wynika, że 46 proc. Polaków akceptuje klapsy, a 17 proc. uważa, że tzw. lanie dziecku nie szkodzi.
Przedstawiając wyniki badań, Michalak zwrócił uwagę, że tegoroczne wyniki pozwalają dostrzec pozytywne zmiany postaw rodziców, którzy coraz częściej wyrażają sprzeciw wobec przemocy w wychowaniu, choć i tak jest zbyt wielu, którzy akceptują kary cielesne wobec dzieci.
O stosowaniu tego typu metod wychowawczych rozmawiali w "Tak jest" poseł Kukiz'15 Jacek Wilk oraz Paulina Piechna-Więckiewicz ze stowarzyszenia Inicjatywy Polska.
Wilk przyznał, że sam ma troje dzieci i zdarza mu się dawać klapsa. Pytany, czy często, odpowiedział, że w przypadkach koniecznych, czyli wtedy, gdy inne metody zawodzą. Dodał, że "to środek ostateczny, który w pewnych okolicznościach ratuje nawet dziecko". - Kiedy idzie się ulicą z trójką dzieci małych i one się rozbrykają do tego stopnia, że jedno chce wybiec na ulicę, drugie uciec do sklepu, a trzecie położyć się na chodniku, negocjacje nie za bardzo wchodzą w grę - powiedział poseł Kukiz'15. - Czasami trzeba się uciec do środków ostatecznych właśnie po to, żeby temu dziecku nie stała się krzywda. To jest oczywiste i naturalne - powiedział. Podkreślił, że to środek ostateczny, ale czasami proporcjonalny i konieczny.
W jego ocenie państwo wtrąca się za bardzo w życie rodziny i proces wychowawczy. Dodał, że za tym idzie proces donosicielstwa. - Potrafią odebrać dziecko z tego powodu, że chociażby starsze dzieci opiekują się młodszymi - zauważył. - Ja jestem wychowany na wsi, w warunkach wiejskich. To zupełnie normalne, że rodzice idą w pole i starsze dzieci opiekują się młodszymi i nic się nikomu nie dzieje, wręcz przeciwnie. Teraz za coś takiego można zabrać dzieci - dodał.
"Nakręcająca się spirala"
Paulina Piechna-Więckiewicz ze stowarzyszenia Inicjatywy Polska, która jest matką dwójki dzieci, powiedziała, że nie zdarza jej się dawania klapsa. Dodała, że stosuje system kar.
Zaznaczyła, że nie zdajemy sprawy z tego, jak przemoc tego typu wpływa później na dzieci. - Usprawiedliwianie miłością przemocy jest po prostu złe. Żadnej przemocy nie powinno się usprawiedliwiać - powiedziała.
Zwróciła uwagę na to, że bardzo często ci, którzy stosują przemoc w rodzinie, powołują się na to, że wobec nich też ją stosowano. - To taka nakręcająca się spirala, która powoduje, że akceptujemy przemoc w każdym wydaniu - dodała.
ZOBACZ MATERIAŁ MAGAZYNU "POLSKA I ŚWIAT":
Autor: js//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24