Po szczycie "ostatniej szansy" ws. ratowania euro Donald Tusk mówił, że Europa musi w tej sprawie mówić jednym głosem i dlatego Polska deklaruje chęć przyjęcia "umowy fiskalnej". Teraz okazuje się jednak, że nie mamy zamiaru przyjmować jej kluczowych zapisów przed wejściem do strefy euro. Zastrzeżenia rządu budzą także zapisy projektu paktu, które sugerują, że po przyjęciu umowy kraje spoza eurolandu nie będą miały wstępu na spotkania ministrów eurogrupy. Polska chce to zmienić.
Pierwszy projekt umowy, przygotowany przez ekspertów i prawników pracujących dla przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, od piątku konsultowany jest na szczeblach rządowych zainteresowanych państw. "Głębokie analizy" – jak zapewnia rzecznik polskiej prezydencji Konrad Niklewicz – trwają także w Warszawie.
"Dobrowolnie" nie wchodzimy
Autorzy projektu umowy wskazują, że w przypadku krajów takich jak Polska, nowe przepisy (które wprowadzają m.in. automatyczne sankcje dla państw naruszających pułap trzech proc. PKB w przypadku deficytu budżetowego) zaczną obowiązywać dopiero po wejściu tych państw do strefy euro. Chyba że „dana strona (sama) zgłosi chęć przyjęcia z datą wcześniejszą całości lub niektórych założeń Umowy”. Polska z tego prawa skorzystać jednak nie zamierza, co we wtorek przyznał minister finansów Jacek Rostowski. – Polska nie planuje wcześniejszego, przed wejściem do euro, przyjęcia zasad fiskalnych z nowego negocjowanego międzyrządowego paktu na rzecz wzmocnionej unii gospodarczej – ujawnił minister we wtorek. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Stanowisko to w praktyce oznacza zatem, że chociaż nadal wyrażamy chęć przyjęcia umowy, to nie chcemy na tym etapie zobligować się do przestrzegania jej kluczowych zapisów. Dlaczego?
- Bo na obecnym etapie analiz i negocjacji uważamy, że nasze krajowe reguły są bardziej elastyczne i lepiej dostosowane do naszych własnych potrzeb. Wobec tego na tym etapie nie przewidujemy wcześniejszego przystąpienia do tej części paktu. Ale nasze stanowisko będzie ewoluowało – tłumaczy Rostowski.
Polska tylko informowana?
Cały czas otwarta – i niedoprecyzowana w projekcie umowy – pozostaje też kwestia ewentualnego uczestnictwa państw spoza grupy euro w pracach Eurolandu i możliwości udziału szefów banków centralnych krajów takich jak Polska w obradach rady Europejskiego Banku Centralnego. Chociaż Niklewicz zaznacza, że zaprezentowany w piątek w Brukseli projekt "jest otwarty na państwa, które chcą w nim uczestniczyć, a nie należą do strefy euro", to w żadnym punkcie nie precyzuje on wspomnianych kwestii.
Zapisy przesłanego do stolic państw członkowskich projektu wskazują – choć nie wprost – że kraje spoza strefy euro nie będą równorzędnym dla krajów Eurogrupy partnerem w rozmowach.
W art. 13., punkt 1, autorzy projektu proponują by "nieformalne spotkania Szczytu Euro" odbywały tylko "głowy państw lub rządów Stron Umowy, których walutą jest Euro (dalej zwani "Głowami Państw lub Rządów strefy Euro") i prezydent Komisji Europejskiej". Punkt 3. tego samego artykułu także odnosi się tylko do państw Eurolandu. Mowa jest w nim o tym, że "spotkania szczytu Euro przygotowywane są przez "Przewodniczącego Szczytu Euro w bliskiej współpracy z Przewodniczącym Komisji Europejskiej oraz z Eurogrupą". Zgodnie z tą samą zasadą organizowane mają być spotkania uzupełniające.
Kwestię tego, skąd kraje takie jak Polska czerpać będą wiedzę na temat ustaleń ze szczytów, omawia ostatni punkt artykułu 13. "umowy fiskalnej". Wskazuje on tylko, że "inne państwa członkowskie" o przygotowaniach i wynikach spotkań będą "informowane w sposób szczegółowy przez Przewodniczącego Szczytu Euro".
"Będziemy zabiegać o zmiany"
Polska strona nie jest usatysfakcjonowana tymi zapisami i - co także zapowiada już Rostowski - będzie chciała wykreślenia z umowy o pakcie fiskalnym zapisu o szczytach eurolandu oraz zabiegała o to, by w posiedzeniach Eurogrupy uczestniczyli ministrowie finansów spoza euro.
- Chcemy zapisać zasadę uczestnictwa bez głosowania w sprawach strefy euro, bo uważamy, że jeżeli strefa euro ma naprawdę głęboko się integrować, a uważamy, że bez takiej głębokiej integracji dalej będzie jej w nieustający sposób groził rozpad, (...) to musi to się odbyć bez tworzenia podziałów między (strefą a resztą) UE. I uważamy, że najbardziej adekwatny, najlepszy mechanizm, który by zapewnił (uniknięcie) tego podziału, to jest zasada uczestnictwa bez głosowania w sprawach strefy euro - powiedział minister.
Rostowski przyznał, że nawet jeśli Polsce nie uda się wszystkiego uzyskać w negocjacjach nad paktem fiskalnym, "to bardzo ważne jest już samo uczestnictwo w ustalaniu instytucji, do której przecież kiedyś przystąpimy".
Ekonomiści chwalą
Zapowiedź ministra Rostowskiego o "nieprzyjmowaniu zasad fiskalnych z nowego paktu" przed wejściem przez Polskę do strefy euro pozytywnie ocenia prof. Witold Orłowski.
Jeżeli już musimy ponosić straty związane z ratowaniem strefy euro, której w mojej ocenie w obecnej postaci uratować się zresztą nie da, to przynajmniej za coś. Jeśli z kolei to „coś” ma polegać na tym, że mąż Carli Bruni będzie nas zapraszał byśmy mogli sobie przycupnąć na takim spotkaniu tylko wtedy, kiedy będzie miał dobry humor, to jest to zdecydowanie za mało. Robert Gwiazdowski, ekonomista Centrum Adama Smitha
– Ten dokument jest pisany dla "17" z Eurogrupy a nie dla "26" i nie ma co udawać, że jest inaczej. Myślę, że zapisy dotyczące uczestnictwa krajów spoza strefy euro w szczytach powinny znaleźć się raczej w protokole dotyczącym przystępowania takiego kraju do tego mechanizmu fiskalnego. To wtedy trzeba ustalić na jakich zasadach się w nim uczestnicy i jakie ma się prawa – zaznacza prof. Orłowski.
Ale ekonomiści nie mówią w tej sprawie jednym głosem. Według Roberta Gwiazdowskiego, prezydenta Centrum Adama Smitha, stanowisko polskich przedstawicieli w grupie roboczej ds. euro powinno być "zdecydowane". – Jeżeli już musimy ponosić straty związane z ratowaniem strefy euro, której w mojej ocenie w obecnej postaci uratować się zresztą nie da, to przynajmniej za coś. Jeśli z kolei to "coś" ma polegać na tym, że mąż Carli Bruni będzie nas zapraszał byśmy mogli sobie przycupnąć na takim spotkaniu tylko wtedy, kiedy będzie miał dobry humor, to jest to zdecydowanie za mało – podkreśla ekonomista.
Gwiazdowski "absolutnym minimum" nazywa wprowadzenie do nowej umowy zapisów, które w sposób jasny regulowałyby kwestie związane z uczestnictwem państw zaangażowanych w proces naprawy strefy euro w szczytach na ten temat. – Maksimum to oczywiście prawo głosu, przynajmniej w sprawach dotyczących finansów – dodaje.
Łukasz Orłowski
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ Fot. East News