Żeby można było uwzględnić protest, to trzeba jednak wykazać, że były jakieś naruszenia prawa i Kodeksu wyborczego - powiedział w "Faktach po Faktach" były prezes Trybunału Konstytucyjnego sędzia Jerzy Stępień, odnosząc się do protestów wyborczych i wniosków PiS o ponowne policzenie głosów w wyborach do Senatu w sześciu okręgach. Dr hab. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego ocenił, że "nie problemem tutaj jest to, że Prawo i Sprawiedliwość składa protest". - Problemem jest to, że Prawo i Sprawiedliwość przygotowało grunt dla złożenia tego protestu - dodał.
Prawo i Sprawiedliwość złożyło w poniedziałek wnioski do Sądu Najwyższego o ponowne przeliczenie głosów w sześciu okręgach w wyborach do Senatu. Sąd Najwyższy rozpatrzy wniesione protesty w składzie trzech sędziów nowo utworzonej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ma na to 90 dni.
Skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN został wyłoniony przez nową Krajową Radę Sądownictwa, a ta z kolei została wybrana przez Sejm.
We wtorek decyzję o złożeniu protestów w sprawie głosowania w trzech okręgach podjęła Koalicja Obywatelska. Chodzi o trzy okręgi: nr 2, nr 26 i nr 59.
"Mamy taki niepokój wewnętrzny przed tym orzeczeniem Sądu Najwyższego"
O wniesionych przez PiS protestach rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 były prezes Trybunału Konstytucyjnego sędzia Jerzy Stępień oraz Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Były prezes TK zwrócił uwagę, że "żeby można było uwzględnić protest, to trzeba jednak wykazać, że były jakieś naruszenia prawa i Kodeksu wyborczego". - Nie wystarczy (powiedzieć - red.) "są wątpliwości, lepiej żeby rozwiać te wątpliwości". - Trzeba udowodnić, że zostało naruszone prawo - powtórzył Stępień.
- Ja nie znam protestów wyborczych, ale nie sądzę, żeby tam jakieś istotne zarzuty zostały postawione - dodał.
Stępień zauważył, że komisarz wyborczy w Koszalinie ocenił, iż we wniosku PiS o powtórne liczenie głosów "nie ma żadnych dowodów".
- Jeśli tak jest, że ten protest zostanie uwzględniony, to byłby dowód na to, że ta Izba jest absolutnie podporządkowana centrum politycznemu. A jeśli nawet tak się nie stanie, to mamy taki niepokój wewnętrzny przed tym orzeczeniem (Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - red.) Sądu Najwyższego, czy on stanie na wysokości zadania - mówił były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Ocenił także, że "jeśli nie ma dowodów to koniec, ten protest nie powinien być uwzględniony".
Matczak: problemem nie jest to, że PiS składa protest, ale że przygotowało grunt do jego złożenia
Zdaniem profesora Matczaka "po raz pierwszy zdarza się tak, że wydaje się normalna rzecz, jaką jest protest, jest traktowana przez opinię publiczną jako zagrożenie dla demokracji".
- Dlaczego tak się stało? Nie dlatego, że to PiS składa ten protest - wyjaśniał prawnik. Przekonywał, że "PiS ma prawo złożyć protest, jak każda partia, PiS nie miał prawa wybrać sądu, który ten protest ma rozpatrywać".
- A niestety do tego doszło. Najpierw było przejęcie Trybunału Konstytucyjnego, później za pomocą Trybunału - Krajowej Rady Sądownictwa, później utworzenie tych nowych Izb (Sądu Najwyższego - red.), powierzenie (Izbom SN - red.) prawa decydowania o wyborach - wyliczał. - Nie problemem tutaj jest to, że Prawo i Sprawiedliwość składa protest. Problemem jest to, że Prawo i Sprawiedliwość przygotowało grunt dla złożenia tego protestu - ocenił Matczak.
"I tak nikt mu nie uwierzy"
Jak mówił Matczak "sąd przestaje być niezależny wtedy, kiedy ludzie go nie postrzegają jako niezależnego". Jego zdaniem sąd, który będzie rozstrzygał o losach protestów wyborczych, czyli nowo utworzona Izba SN, "nie jest postrzegany jako niezależny i to nawet nie ze względu na konkretne osoby, które w nim siedzą, ale na proces jego powołania".
Jak mówił, jeżeli w uznawaniu głosów za nieważne "zdarzyły się błędy - bo przecież mogło się tak zdarzyć, jeżeli ktoś się tam pomylił - i ten sąd orzeknie, że rzeczywiście jest problem, czyli stwierdzi, że są podstawy (do uznania protestów - red.)(…), to i tak nikt mu nie uwierzy".
- Bez względu na to, jaki będzie ten wyrok czy to postanowienie, jeśli ono będzie stwierdzało nieważność (wyborów - red.), to nawet jeżeli będą ku temu podstawy, Polska nie uwierzy i będziemy mieli konflikt - powtórzył.
Autor: akr/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24