- Południe Polski wymaga bardzo poważnych inwestycji, co w tej sytuacji łatwe nie jest - przyznaje Donald Tusk. Ale pieniądze na pomoc poszkodowanym po powodziach na pewno się znajdą. Przy okazji premier przestrzega "wszystkich sceptyków", którzy nie chcą wspierać powodzian: - Trzeba nie mieć serca, by mówić: "niech sobie sami radzą".
Krótkie spotkanie szefa rządu z dziennikarzami po jego wizycie we wsi Dziewiętlice na Opolszczyźnie rozpoczęło się od podziękowań dla strażaków, samorządowców i wszystkich ochotników, którzy pomagają w usuwaniu szkód wywołanych przez powódź. - To jest jedna melodia. Przynajmniej tyle. Wszyscy mówią, że strażacy spisali się na medal - podkreślał Donald Tusk.
"Trzeba nie mieć serca"
Przestrzegł jednak "wszystkich sceptyków". - Czytałem trochę różnych komentarzy i ktoś napisał, że ci ludzie poszkodowani sami powinni zrozumieć, że nie stawia się domów nad rzeką. Tu większości z tych domów nikt jednak nie stawiał. Ci ludzie przyjechali tu w 1945 roku i je po prostu zastali. Trzeba nie mieć serca żeby myśleć, że ludzie mają sobie gdzie indziej domy stawiać. Za co mieliby stawiać? Chcę wszystkim sceptykom, którzy ciągle mają takie pomysły typu "niech sobie sami radzą" powiedzieć, że w wielu sytuacjach ludzie nie mogą sobie sami poradzić - podkreślał.
Idąc za ciosem szef rządu powtórzył wsześniejsze zapewnienia, że rząd żadnego z poszkodowanych nie zostawi samemu sobie. Mieszkańcy zalanych terenów kolejnymi deklaracjami nie chcieli się jednak zadowolić. - Myślimy, że to się nie skończy na pańskich obietnicach. Będziemy trzymać za słowo, bo zazwyczaj jednak tak to bywa: przyjadą, popatrzą, naobiecują i już. Chcielibyśmy żeby tym razem to nie było gołosłowne stwierdzenie. Takie problemy (podtopienia - red.) mamy tu od wielu lat - powtarzali.
"Przyjadę - zobaczycie"
Premier się nie przestraszył: - No dobra. Przyjadę tu za jakiś czas i zobaczycie - odpowiedział. Wcześniej jednak - inaczej niż poszkodowani - tłumaczył, że nie wszystko da się przewidzieć. - Za czasów wojny tutaj nie była żadnych dramatów. Nawet w 1997 roku woda była po kostki. To pokazuje, że są miejsca, gdzie to (podtopienia - red.) się stało po raz pierwszy, oraz że to może się zdarzyć wszędzie. To nie tak, że wystarczy uregulować jedną czy drugą rzekę - przekonywał.
Według premiera "całe południe Polski wymaga dziś bardzo poważnych inwestycji, co w tej sytuacji łatwe nie jest". Ale mimo to, rząd będzie starał się poprawiać sytuację "małymi krokami". - Zaczniemy od regulacji tej rzeki tutaj. Jestem już umówiony z wojewodą - zapewniał Donald Tusk w Dziewiętlicach. W pracach być może pomogą Czesi. Premier nie wykluczył, że w tej sprawie szybko zostanie zwołana wspólna komisja z przedstawicielami tamtejszych władz.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24