- Tusk wypowiada sformułowania, które świadczą o nieznajomości przepisów prawa i konstytucji RP. Prezydent ma prawo zapraszać ministrów – stwierdził Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta. Rzecznik rządu odmówiła komentarza.
- Po raz kolejny pan Donald Tusk wypowiada sformułowania, które - mówiąc delikatnie i czynię to z przykrością - świadczą o nieznajomości przepisów prawa i konstytucji RP - powiedział Kamiński na konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim. - Do tej chwili nikt w całej praktyce konstytucyjnej nie kwestionował prawa do zapraszania ministrów przez głowę państwa – dodał.
Kamiński odniósł się do słów premiera, który wcześniej w środę - powołując się na opinie konstytucjonalistów - ocenił, że Kancelaria Prezydenta i prezydent nie powinni i nie mają prawa wzywać ministrów. - Prezydent ministrów zaprasza, nie wzywa. Takie sformułowanie jest na poziomie języka manipulacji rzeczywistością – uważa Kamiński.
"Po co Sikorski wybiegał z obrad?"
Jak dodał, Lech Kaczyński zaprosił szefa MON Radosława Sikorskiego, bo „dba o stosunki polsko-ukraińskie”. - Nikt od Sikorskiego nie wymagał nagłego wybiegania z narady. Zadałbym raczej pytanie, dlaczego on to zrobił, skoro mógł spokojnie przylecieć późniejszym samolotem – stwierdził prezydencki minister.
W poniedziałek szef MSZ został zaproszony do prezydenta na spotkanie dotyczące "podstawowych założeń polskiej polityki zagranicznej". Szef polskiej dyplomacji przerwał wizytę w Brukseli, gdzie uczestniczył w posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE, i wrócił do Warszawy.
"Premier kwestionuje prawa prezydenta"
Zdaniem Kamińskiego to normalna praktyka, a ministrowie nie potrzebują zgody premiera na spotkania z głową państwa. - Premier kwestionuje prawa prezydenta, które wynikają z przepisów konstytucji i ustaw. Jak Tusk wyobraża sobie realizację jasno zarysowanego przepisu konstytucji o zwierzchnictwie prezydenta nad siłami zbrojnymi poprzez szefa MON w sytuacji, gdy Tusk wydaje się kwestionować prawo prezydenta do spotykania się z ministrem obrony narodowej? – pytał Kamiński. Według niego, widać tu „złą wolę doradców premiera, którzy usiłują go wikłać w konflikty z prezydentem”.
Z kolei ze strony głowy państwa, jak zapewnił Kamiński, "jest wykazywana maksymalnie dobra wola" w sprawie kontaktów z rządem, ale prezydent, zgodnie z konstytucją, nie jest "typem notariusza".- Próba określenia roli prezydenta jako notariusza, jako tego, jak chciałby pan premier, który ma siedzieć cicho i przybijać pieczątki jest sprzeczna z prawem - podkreślił.
Prezydencki minister dowodził uprawnień Lecha Kaczyńskiego, posługując się cytatami z analiz konstytucjonalisty Pawła Sarneckiego. Zapowiedział też, że sprezentuje je kancelarii premiera.
"Nie ja rozpętałem II wojnę światową"
Kamiński odniósł się też do sporu między MON a BBN o to, kto powinien poinformować prezydenta o katastrofie samolotu CASA. - W żadnym wypadku nie czuję się odpowiedzialny za to, co działo się wokół kwestii związanych z katastrofą w Mirosławcu. W tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia. Uważam, że ta afera była z całą pewnością niepotrzebna - zapewnił.
Jak podkreślił, jego wypowiedź na temat poinformowania prezydenta o katastrofie samolotu była odpowiedzią na pytanie dziennikarza. - Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że pojechał do Chorwacji a nie do Mirosławca dlatego, że w momencie, kiedy wylatywał z Warszawy nie wiedział o tym fakcie - powiedział Kamiński. - Na antenie TVN w sposób wyraźny próbowałem tę nieszczęsną rozmowę uspokoić. Trzeba być "Gazetą Wyborczą", która zarzuca mi wszystko złe - niedługo się dowiem, że rozpętałem II wojnę światową - żeby twierdzić, że to ja rozpętałem tę awanturę - dodał prezydencki minister.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24