Osiem lat więzienia - to wyrok wobec 89-letniego byłego chorążego Urzędu Bezpieczeństwa Jerzego R., uznanego przez warszawski sąd za winnego zastrzelenia w 1946 r. byłego żołnierza AK oraz znęcania się nad innym. R. zapowiada apelację. Sąd uznał czyn za zbrodnię przeciwko ludzkości.
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że R. zastrzelił Władysława Urbanka nie w obronie koniecznej - jak twierdził - ale działając z zamiarem zabójstwa. 8 lat to jeden z najsurowszych wyroków z oskarżenia pionu śledczego IPN, który ściga zbrodnie ludzi aparatu władzy PRL. To już trzeci taki wyrok SO, który dwa razy skazywał R. na 8 lat więzienia, i dwa razy wyroki te uchylał potem sąd apelacyjny.
Sprawa dotyczy wydarzeń z lipca 1946 r. w Odrzykoniu (Podkarpacie), gdy kilku funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Jerzym R. przyszło do domu Urbanka - rolnika, b. żołnierza AK - aby go zatrzymać. Jego matka powiedziała im, że jest on w polu, a zarazem wysłała 16-latkę by go ostrzegła. O przebiegu wydarzeń wiadomo z zeznań dziewczyny i jeszcze jednej dziewczyny, która była na polu. Zeznały one, że R. z bezpośredniej odległości pierwszy strzelił do Urbanka.
Wyjaśnienia niespójne
R. twierdzi, że Urbanek uderzył go widłami. - Gdy upadłem, zalany krwią, chciał mnie nimi przebić; wtedy strzeliłem - mówił. Twierdził, że zastrzelił Urbanka w obronie koniecznej (co zwalnia od odpowiedzialności), a zeznania świadków są rozbieżne.
Sąd uznał wyjaśnienia R. za niewiarygodne, niespójne i nielogiczne, m.in. dlatego że różnie opisywał on rzekomy atak: raz mówił, że Urbanek uderzył go żelazną częścią wideł, a kiedy indziej - że ich trzonkiem. Według sądu w całości na wiarę zasługują zaś zeznania dziewczyny. Sędzia Maria Turek podkreśliła, że biegły psycholog nie stwierdził, by jej zeznania budziły wątpliwości. - Oskarżony chciał pozbawić życia Urbanka i zrobił to - podsumowała sędzia.
Sąd nie miał też wątpliwości co do drugiego zarzutu wobec R. - że w UB w Krośnie w 1946 r. znęcał się fizycznie i psychicznie nad zatrzymanym Franciszkiem Rajchlem, którego bił i zakładał mu zatkaną maskę przeciwgazową. Pewnego dnia nie wytrzymał on tortur i wyskoczył z drugiego piętra; złamał nogę.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
Wymierzoną karę sąd uznał za adekwatną do stopnia winy i szkodliwości społecznej czynów. Jako okoliczność obciążającą sędzia wymieniła "dużą bezwzględność działań" R., a jako łagodzącą - jego wiek i dotychczasową niekaralność. Oba czyny R. sąd uznał za zbrodnie przeciw ludzkości, wobec czego nie można mówić by drugi czyn już się przedawnił (jak twierdziła obrona).
Pytany przez sąd czy zrozumiał wyrok, R. odparł: - Usiłowałem. Dopytywany przez sędzię, co ma na myśli, odpowiedział: - Nie mogę uwierzyć w nieprawdę. R., który porusza się o kulach, pozostaje na wolności. Prokurator IPN chciał dla R. 12 lat więzienia.
Wcześniej złagodzili karę
W lipcu 2007 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał R. (za zabójstwo grozi nawet dożywocie) na 12 lat więzienia - na mocy amnestii z 1989 r. złagodził karę o jedną trzecią. W grudniu 2007 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ten wyrok i zwrócił sprawę SO. W 2009 r. R. ponownie skazano na 8 lat więzienia. Wobec błędów sądu I instancji, SA w 2010 r. znów uchylił ten wyrok. SO skazywał R., bo uznawał, że działał on w zamiarze zabójstwa, a widłami został uderzony dopiero po swym pierwszym strzale. Od wyroków odwoływał się ówczesny adwokat R. mec. Zdzisław Rajakowski, który wnosił o jego uniewinnienie. W 2010 r. SA uznał, że w sposób "rażąco dowolny" i bez uzasadnienia SO przyjął własną wersję zdarzenia.
Po odejściu z UB R. pracował m.in. w redakcji literackiej Polskiego Radia. Był mężem znanej z tamtych czasów dziennikarki Wandy Odolskiej. Według mec. Rajakowskiego to m.in. zeznania R. przyczyniły się do uwolnienia kilka lat temu Jerzego V. od zarzutu zamordowania w 1946 r. mjr. Antoniego Żubryda - partyzanta NSZ, walczącego wtedy na Podkarpaciu z komunistami. R. potwierdził bowiem zeznania V., że zgłosił się on do UB już po zabiciu Żubryda, tłumacząc, że uczynił to w samoobronie, bo partyzant - podejrzewając swych ludzi o związki z UB - zaczął ich likwidować.
Do dziś z oskarżenia IPN trwają śledztwa i procesy funkcjonariuszy stalinowskich śledczych. Są skazywani z reguły na kary w zawieszeniu, choć w styczniu br. stołeczny sąd wymierzył karę 4 lat więzienia b. oficerowi UB 86-letniemu Jerzemu K. Nigdy nie skazano prawomocnie żadnego z sędziów, którzy wydawali wtedy wyroki, m.in. śmierci - zgodnie z wytycznymi UB lub Informacji Wojskowej. W 1994 r. Sejm potępił zbrodniczą działalność UB i Informacji jako odpowiedzialnych za cierpienia i śmierć wielu tysięcy obywateli polskich.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24