Rzecznik Praw Pacjenta chciałby wprowadzenia przedmiotu "wiedza o zdrowiu", a Rzecznik Praw Obywatelskich poważnej nauki o klimacie. Jakie mają szanse?
- Przedmiot "wiedza o zdrowiu" powinien wejść do szkół od września 2022 roku. Wcześniej jednak chcemy, w ramach dostępnych godzin wychowawczych, wprowadzić elementy edukacji zdrowotnej – zapowiedział pod koniec roku Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta. Nowe lekcje miałyby być częścią Narodowej Strategii Onkologicznej. Ich celem byłoby propagowanie zdrowego stylu życia, bo część chorób – również nowotworowych – jest od niego zależna.
Ale wejście do szkół nowego przedmiotu wcale nie jest jeszcze przesądzone. W środę wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski poinformował, że edukacja zdrowotna powinna pojawić się w polskich szkołach, ale jednak nie jako odrębny przedmiot.
Ministrowie nowego przedmiotu nie chcą
Na razie najprawdopodobniej poświęcone zostaną na nią trzy do pięciu godzin w ramach lekcji wychowawczych. A to oznacza, że nie byłby to przedmiot na ocenę. Bardziej przypominałby wychowanie do życia w rodzinie, którego w skali roku dzieci mają 14 godzin. Choć te są na sztywno wydzielone i udział w nich jest dobrowolny. O zdrowiu musieliby uczyć się wszyscy.
W środę w sprawie nowych lekcji wiceminister Gadomski spotkał się z urzędnikami Ministerstwa Edukacji Narodowej. Szefostwo MEN już wcześniej przekonywało, że nowy odrębny przedmiot nie jest szkołom niezbędny.
- Ustaliliśmy, że będziemy jako ministerstwo wspierali wszelkie inicjatywy mające charakter profilaktyki zdrowotnej. Nie przewidujemy odrębnego przedmiotu dodatkowego w tym zakresie – mówi TVN24 Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN. - Wybrane zagadnienia z obszaru profilaktyki zdrowotnej mogą być wykorzystywane podczas godzin wychowawczych. Szczegóły dotyczące tego rozwiązania będą przedmiotem dalszych prac międzyresortowych – dodaje.
Obecnie elementy edukacji zdrowotnej, w tym profilaktyka, są uwzględnione m.in. w podstawach programowych z biologii i wychowania fizycznego.
Czy od tego jest lekcja wychowawcza?
- Profesjonalna i usystematyzowana edukacja prozdrowotna z pewnością jest potrzebna, mamy jednak wątpliwości, czy powinna odbywać się na godzinach wychowawczych – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Dziś, kiedy młodzież ma tak wiele problemów, a w szkołach brakuje wsparcia psychologicznego, lekcja wychowawcza to często jedyna godzina, gdy młodzi mogą o swoich sprawach porozmawiać. Do tego musimy zdawać sobie sprawę, że nie wszyscy nauczyciele są specjalistami od kwestii zdrowia, a chyba zależy nam, żeby były to zajęcia profesjonalne – dodaje.
Broniarz zwraca uwagę, że na lekcje o zdrowiu mogłyby być zapraszane szkolne pielęgniarki, ale tych w wielu placówkach brakuje.
W Polsce mamy około 8,2 tysiąca pielęgniarek szkolnych. Ich średnia wieku to już 56 lat (to dane stowarzyszenia Pielęgniarki Cyfrowe). Tymczasem samych szkół podstawowych jest ponad 13 tysięcy.
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny daje lekcję
Z kolei w tym tygodniu Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do MEN z wnioskiem o wprowadzenie do szkół specjalnego programu zajęć na temat zmian klimatycznych i sposobów przeciwdziałania ich skutkom.
"Jako Rzecznik Praw Obywatelskich dostrzegam silny związek pomiędzy kryzysem klimatycznym a prawami człowieka i obywatela, do ochrony których zostałem powołany. Na uwagę zasługuje zwłaszcza przyszła sytuacja dzieci i osób starszych, które mogą zostać szczególnie dotknięte skutkami podwyższenia średniej temperatury na ziemi i pogorszenia się stanu środowiska naturalnego" – pisze Bodnar.
Wskazuje też, że szkoły odgrywają najważniejszą rolę w podnoszeniu świadomości i szerzeniu wiedzy. Podkreśla, że choć zagadnienia z zakresu edukacji ekologicznej są obecne na wszystkich etapach edukacyjnych, to są one rozproszone po kilku przedmiotach. Brakuje też czasu na ich szczegółowe omówienie i praktyczne zastosowanie, co nie pozwala uczniom na wystarczające zapoznanie się z tematem i nie daje możliwości kształcenia kompetencji, które pozwalałyby na sprostanie obecnym i przyszłym wyzwaniom.
Bodnar odnosi się też do działalności Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
"Te działania pokazują, że młodzi ludzie nie chcą biernie czekać na rozwój scenariusza, który przewiduje dotkliwe klęski żywiołowe, niedobory wody i żywności, wymuszone migracje oraz poważne konflikty. Wzywają rządzących do okazania odpowiedzialności, odwagi i ambicji, by wprowadzili w życie stosowne rozwiązania, mogące zapewnić przyszłym pokoleniom dobre warunki do życia i rozwoju. Uważam, że odpowiadając na te potrzeby, szkoła mogłaby w większym stopniu stanowić platformę do prowadzenia debaty, poszerzania wiedzy i poszukiwania rozwiązań" – twierdzi Bodnar.
Ministerstwo: uczymy, czego trzeba
Ale w kwestii nauki o klimacie zmian raczej nie należy się spodziewać. Władze MEN już wcześniej wielokrotnie podkreślały, że nowe podstawy programowe (wprowadzane od 2017 r.) są w tej kwestii wystarczające.
Pod koniec roku interpelację w sprawie "włączenia do programu nauczania informacji na temat zmian klimatu" złożyła w MEN grupa posłów Koalicji Obywatelskiej. Posłowie pytali m.in., w jakiej formie, zgodnie z obecną podstawą programową, przebiega nauczanie o ochronie środowiska i konsekwencjach zmian klimatycznych. A także czy ministerstwo prowadzi obecnie kierowane do uczniów pozalekcyjne inicjatywy edukacyjne dotyczące ochrony środowiska i nauki o zmianach klimatycznych.
Wiceminister Maciej Kopeć zapewnił w odpowiedzi, że kształtowanie postaw proekologicznych odbywa się na wszystkich etapach edukacji i podawał przykłady.
Na technice dzieci w podstawówce uczą się m.in. segregowania i wtórnego wykorzystania odpadów. Na geografii - o zrównoważonym rozwoju i ociepleniu klimatu. Na biologii i chemii - o zanieczyszczeniu powietrza.
Źródło: tvn24.pl