Zdymisjonowany szef więzienia w Płocku, w którym powiesił się Robert Pazik, broni się przed zarzutami i podkreśla, że zrobił wszystko "by zabójcy Olewnika nic się nie stało". Nie udało się, a mimo to Artur Kowalski nie ma sobie nic do zarzucenia. Odpowiedzialność zrzuca na psychologów.
W ciągu ostatnich dziesięciu dni pobytu w Płocku ten mężczyzna odbył trzy konsultacje z psychologami. Podkreślę - trzy badania. Pomyślmy racjonalnie - badający go specjaliści nie dostrzegli jakichkolwiek sygnałów, że ma zamiar targnąć się na życie
Jeśli ktoś uważa, że powinniśmy zrobić coś więcej dla zabezpieczenia tych ludzi, to niech powie co. Nagrywać ich? Co w przypadku Pazika byśmy nagrali?
Nie było błędu?
Zdymisjonowany szef więzienia będzie mógł spać spokojnie, bo winny śmierci Pazika się nie czuje. Ani on, ani - jak podkreśla - jego funkcjonariusze. Kowalski w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" deprecjonuje też znaczenie notatki, z której miało wynikać, że zabójca Krzysztofa Olewnika będzie chciał popełnić samobójstwo. Sporządził ją szef łódzkiego aresztu, gdzie Pazik przebywał w oczekiwaniu na wyrok, później został przetransportowany do Płocka. Notatka powstała na podstawie słów Ireneusza Piotrowskiego (skazanego na 14 lat za porwanie Olewnika). - Pomimo wzmożonego nadzoru jego (Pazika - red.) zachowania ze strony funkcjonariuszy SW i tak podejmie próbę popełnienia samobójstwa - napisał szef łódzkiego aresztu.
Ale jak przypomina Kowalski ta notatka powstała 10 miesięcy przed samobójstwem mordercy Olewnika. - Nie popełniliśmy żadnego błędu. (...) Wówczas zostały podjęte nadzwyczajne działania skutkujące także przetransportowaniem skazanego do jednostki specjalizującej się w przetrzymywaniu tej kategorii osadzonych - mówi były dyrektor więzienia w Płocku. Pazik trafił do zakładu karnego w Sztumie na oddział dla więźniów "niebezpiecznych". Tam kamera "chodziła" za nim wszędzie. Kiedy został przewieziony do Płocka (na rozprawę za pomocnictwo w planowanym napadzie na konwój z pieniędzmi z zakładów mięsnych Włodzimierza Olewnika, ojca zamordowanego Krzysztofa) wiedział, że łatwiej będzie mu ukryć się przed strażnikami. W płockim areszcie tzw. kąciki sanitarne nie były monitorowane (to w nim powiesił się skazany).
"Powiesiłby się nawet na rękawie od koszuli"
Ale według Kowalskiego to wszystko nie ma znaczenia: - Jeśli osadzony postanowi popełnić samobójstwo w zakładzie karnym, to zabierze mu to kilka sekund. Osadzeni potrafią wiele zrobić: wieszają się na kratach, klamkach, są w stanie wyszarpać sobie żyły za pomocą małego kawałka plastiku. (...) Leżą pod kocami, bez trudu mogą ściągnąć prześcieradło z łóżka w taki sposób, że nikt tego nie zauważy. Mówi się o papierowych prześcieradłach, w porządku, ale powtarzam: jeśli osadzony postanowi popełnić samobójstwo - wykorzysta fragment rękawa od koszuli - twierdzi były dyrektor. I sam zadaje pytania: - Jeśli ktoś uważa, że powinniśmy zrobić coś więcej dla zabezpieczenia tych ludzi, to niech powie co. Nagrywać ich? Co w przypadku Pazika byśmy nagrali?
Źródło: "Gazeta Wyborcza"