- PIS boi się tej komisji i boi się autorytetów, dlatego nie chce prof. Widackiego w komisji ds. nacisków - mówił Grzegorz Napieralski w "Magazynie 24 Godziny". - Widacki może nie być bezstronny i dlatego kwestionujemy jego udział - ripostował Arkadiusz Mularczyk z PiS.
Na antenie TVN24 posłowie spierali się o udział posła LiD Jana Widackiego w sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. - Złożyliśmy wniosek o włączenie do akt sprawy dokumentów dotyczących postępowania wobec pana Widackiego. Pan Jan Widacki w okresie, który bada komisja, był posłem i oznacza to, że jego sprawa może być przedmiotem badań komisji - mówił Arkadiusz Mularczyk.
Przewodniczący komisji Andrzej Czuma z PO, który nie pozwolił w piątek na złożenie wniosku tłumaczył, że skład komisji powoływany jest przez cały Sejm, którego siła władcza jest dużo większa niż siła komisji. - Pan Mularczyk powiedział, że chciał dołączyć wniosek do akt sprawy. Na razie nie ma żadnej sprawy. Pierwsze posiedzenie komisji jest jedynie posiedzeniem konstytuującym - wyjaśniał Czuma. Dodał też, że traktuje ten wniosek jedynie jako zapowiedź wniosku formalnego o wyłączenie Widackiego ze składu komisji.
- Członków rekomendują partie. Dopiero, jeśli zaistnieją przesłanki, o których mówi pan poseł Mularczyk, wówczas można będzie podejmować decyzje - stwierdził Czuma.
"Z jednej strony Widacki, z drugiej Mularczyk" Zdaniem Grzegorza Napieralskiego z LiD, PIS boi się tej komisji i boi się autorytetów. - Z jednej strony profesor dr hab. poseł Jan Widacki, profesor jednej z najlepszych uczelni, który wykłada za granicą. Z drugiej poseł Mularczyk, bez dorobku naukowego, prawnik wobec którego okręgowa rada adwokacka wszczęła postępowanie dyscyplinarne - atakował.
- Poseł Mularczyk widzi problem w panu Widackim, a nie widzi, że w tej samej komisji zasiada pan Jacek Kurski, który za pomówienia został skazany wyrokiem - dodał Napieralski.
Poseł LiD stwierdził też, że komisja ma zbadać, czy aparat państwa pod rządami Prawa i Sprawiedliwości był wykorzystywany do spraw politycznych. - Komisja sprawdzi, czy były naciski po to, by profesora Widackiego męczyć dlatego, że był aktywnym adwokatem także w sprawach przeciw waszym politykom - zaznaczył Napieralski. Dodał, że Widacki jest frontalnie atakowany, bo wiele razy dowodził nieścisłości, których dopuścił się np. minister Ziobro. - Ta formacja stworzyła państwo policyjne i dziś się tego boi, bo za chwilę usiądzie na ławie oskarżonych - powiedział.
- Proszę pamiętać, że poseł Widacki jest oskarżony o utrudnianie śledztw w sprawach kryminalnych, mafijnych - ripostował Mularczyk.
"Przemówienie Ćwiąkalskiego to niewypał" Posłowie w "Magazynie 24 Godziny" odnieśli się też do dzisiejszych utajnionych obrad sejmu, na którym minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski miał podać informacje o nielegalnych podsłuchach w ABW.
- Przemówienie Ćwiąkalskiego to niestety był niewypał i nie dowiodło tego, że Polska za rządów PiS było państwem policyjnym - stwierdził Napieralski.
- Jeżeli okazuje się, że Jerzy Szmajdziński, lider opozycji, był podsłuchiwany na podstawie jakiegoś artykułu w gazecie, to chcę od PO wniosków do prokuratury, a nie spektakli - powiedział.
Nie zgodził się z nim Andrzej Czuma. - Inaczej oceniam to wydarzenie w Sejmie. Było warto - podkreślił. Jego zdaniem, minister Ćwiąkalski ceni sobie prawo wyżej niż przynależność partyjną. - Nie zgodził się na prośbę PO o podanie szczegółów, bo nie mógł. Ale PO miało prawo i powinno się domagać wyjaśnienia spraw, w których istnieją podejrzenia ze były nieprawidłowości - podsumował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24