Biuro Bezpieczeństwa Narodowego podało listę nominacji generalskich. Zgodnie z przewidywaniami znalazło się na niej osiem nazwisk. - Prezydent postawił na ludzi, którzy sprawdzili się jako dowódcy - tłumaczył szef biura Władysław Stasiak. Na liście znaleźli się także niektórzy wojskowi pominięci podczas nominacji 3 maja.
Na liście znaleźli się Andrzej Lelewski, Marian Wasilewski, Grzegorz Gierelak, Ryszard Frydrych, Andrzej Reudowicz, Michał Sikora, Dariusz Wroński i Marek Kurzyk.
Lelewski i Wasilewski otrzymali nominację na stanowisko generała dywizji. Prezydent chce, by nowymi generałami brygady zostali Gierelak, Frydrych, Sikora i Wroński. Z kolei komandor Marek Kurzyk został aprobowany na stanowisko kontradmirała.
- Nominowani to dowódcy z krwi i kości - przekonywał Władysław Stasiak, szef BBN i bliski współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego .
Problem z nominacjami generalskimi po raz pierwszy pojawił się w przeddzień święta 3 maja. Wówczas Lech Kaczyński podpisał zaledwie trzy spośród czterech nominacji zaproponowanych przez ministra obrony. (CZYTAJ WIĘCEJ)
"Promocja to za mało"
Jak zaznacza Stasiak, na nazwiska awansowanych należy patrzeć z perspektywy planowanej profesjonalizacji armii. - Jeśli chcemy w Polsce lepszej armii, to potrzebujemy również profesjonalizacji - tłumaczył szef BBN. - Czeka nas wiele pracy. Musimy dostosować prawo, musimy także pomyśleć o nowych bazach szkoleniowych.
Stasiak zwrócił także uwagę na czynniki mogące utrudnić proces profesjonalizacji. - Jeśli zakładamy przyjąć do armii w ciągu 2 lat 40 tys. ludzi, to jest to poważne przedsięwzięcie i samą promocją tego nie osiągniemy - uważa Stasiak i zaznacza, że przyszłych żołnierzy można zachęcić do założenia munduru nie tylko atrakcyjną pensją, ale przede wszystkim pakietem dodatkowych profitów - m.in. możliwością dodatkowego wykształcenia i lepszym zakwaterowaniem.
Inwestycja w bezpieczeństwo
Jak zaznacza szef BBN, na wydatki w 2010 roku na profesjonalizację armii przewidziano 2,750 mld zł., tymczasem opracowania Ministerstwa Obrony Narodowej mówią o kwocie znacznie wyższej. - Jeśli ma się udać, to potraktujmy to jako inwestycję we własne bezpieczeństwo. Policzmy wszystko dokładnie - przekonywał współpracownik prezydenta.
O profesjonalizacji armii i rezygnacji z poboru debatuje we wtorek rząd. Już dostrzegalna jest różnica poglądów w tej sprawie: rząd planuje liczebność armii na poziomie 120 tysięcy, tymczasem prezydent stwierdza, iż powinno to być 150 tysięcy żołnierzy. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24