Lech Kaczyński i artyści przemówili jednym głosem. Lech Kaczyński zapowiedział, że "17 lipca nie będzie podpisu pod ustawą medialną", a ludzie mediów odwzajemnili się apelem, by sam prezydent objął opieką nową ustawę. - Ta proponowana nam obecnie jest niesprawna, niedobra i szkodliwa - mówiła po spotkaniu w Pałacu reżyser Agnieszka Holland.
- Lech Kaczyński nie wykluczył, że nowa ustawa mogłaby powstać właśnie pod jego auspicjami - odpowiedział na apel podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydent Andrzej Duda.
Holland: Trzeba konsensusu
Spotkanie, które punktualnie rozpoczęło się w Pałacu Prezydenckim o godzinie 18, miało ponoć wyjątkowo łagodny przebieg. A wszystko dlatego, że jego uczestnicy - jak określiła to Agnieszka Holland - wytworzyli "dość zgodny chór głosów". - Wszyscy byli szalenie krytyczni wobec ustawy uchwalonej przez parlament. Jest ona niesprawna, niedobra i szkodliwa. Grozi de facto likwidacji mediów publicznych - wyliczała wybitna reżyserka.
Jak zaznaczyła prezydent Polskiej Akademii Filmowej, podczas rozmowy z prezydentem "padło kilka konkretnych decyzji, co zrobić, aby szybko zmienić dotychczasową sytuację w zarządzaniu mediami publicznymi i zapoczątkować nową prezydencką inicjatywę ustawodawczą". - Trzeba doprowadzić do powstania prawa, wokół którego będzie istniał konsensus - zaznaczała.
Oprócz Agnieszki Holland, na spotkaniu z Lechem Kaczyńskim pojawiło się wielu wybitnych twórców filmowych (m.in. Krzysztof Krauze) a także dziennikarze, producenci, eksperci medialni oraz... duchowni (abp Sławoj Leszek Głódź).
"Podpisu pod nią nie będzie"
Teoretycznie - jak zaznacza szef prezydenckiej kancelarii - Lech Kaczyński ma trzy możliwości wyboru jeśli chodzi o ustawę medialną proponowaną przez PO. Może ją podpisać, zawetować albo skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Ale po słowach prezydenta na otwarcie spotkania z ludźmi mediów w realizację pierwszego wariantu wierzyć muszą już tylko wyjątkowo niepoprawni entuzjaści.
- Dziś mogę powiedzieć jedno: 17 lipca upływa termin na podpisanie ustawy, po 21 dniach od przesłania jej do Kancelarii Prezydenta. I tego dnia podpisu pod nią nie będzie - podsumował swoje kilkuminutowe wystąpienie Lech Kaczyński.
Zdanie to poprzedziła rzeka wad ustawy, nad którą bardzo szczegółowo skupiał się prezydent. - Spotkaliśmy się tutaj, bo ta ustawa budzi bardzo wielkie wątpliwości - zaczął gospodarz. Później przeszedł do konkretów. Zarzutów było wiele, w tym trzy "główne" - likwidacja abonamentu, "większe uzależnienie mediów publicznych od władzy ustawodawczej" i utworzenie samodzielnych spółek z poszczególnych ośrodków regionalnych TVP, które "albo skaże je na zagładę, albo na wyprzedaż".
- Rynek reklam w tych ośrodkach jest zbyt płytki żeby mógł być podstawą egzystencji tych ośrodków - argumentował Lech Kaczyński. - W czyje ręce zostaną one oddane? Należy się spodziewać, ale nie ma co wymieniać ich z nazwy - tłumaczył enigmatycznie.
Wątpliwości Lecha Kaczyńskiego wzbudziły jednak też liczne "wady prawne" proponowanej ustawy, m.in. brak definicji podstawowych pojęć, takich jak np. "audycja na żądanie". - Co to ma być? To stwarza niebezpieczne pole do różnorodnych interpretacji - podkreślał.
Weto, weto, weto!
Już przed spotkaniem jasne było na jaką radę z ust ludzi mediów będzie mógł liczyć prezydent. - Rekomendujemy weto, to najskuteczniejszy sposób pozbycia się tej ustawy - mówił przed spotkaniem Jacek Bromski (szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich). Sposób rzeczywiście będzie skuteczny, jeśli poprze je SLD (co zapowiedziało). - Nie jesteśmy prawnikami ani politykami, w związku z tym nie jesteśmy w stanie policzyć głosów potrzebnych do podtrzymania weta, ani ocenić szansy zakwestionowania ustawy przez Trybunał - komentował szef Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych Maciej Strzembosz.
On także patrzy na ustawę jak na potencjalne zagrożenie - choć nie z punktu widzenia politycznego. - Od strony interesu kultury narodowej jest pewne, że ta ustawa nie powinna wejść w życie, ponieważ jest fatalna i doprowadzi do likwidacji mediów publicznych w Polsce - zaznaczał przed rozmową z Lechem Kaczyńskim.
Bardziej "polityczną" radę miał dla prezydenta Mirosław Chojecki ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa. - Jest to ustawa bardzo zła, dlatego, że zamiast odpolityczniać media, uzależnia je od polityków. Decydowanie co roku przez parlament o tym, jakie pieniądze przeznaczyć na media publiczne to rzecz nie do przyjęcia - podkreślał stanowczo.
Apel Krauzego, życzenia Platformy
Z konkretnym apelem do Pałacu przyszedł Krzysztof Krauze: - Panie prezydencie! Niech pan zawetuje tę ustawę a potem weźmie się za naprawę mediów publicznych - prosił jeszcze przed tym, jak pojawił się na Krakowskim Przedmieściu. Kilka godzin później podkreślał, że "wszyscy chcą się pozbyć ustawy, tylko nie wiadomo jak to zrobić".
Politycy PO nadal wierzą jednak, że Lech Kaczyński pójdzie rządowi na rękę i ustawę podpisze, a rozmowa z ludźmi mediów to nie działanie pod publiczkę. - Mam nadzieję, że pan prezydent nie powziął już decyzji i to spotkanie nie jest sprokurowane. Mieliśmy do czynienia z czymś takim rok temu, gdzie pan prezydent w sercu juz podjął decyzję a kolejne spotkania, w tym z przedstawicielami klubów parlamentarnych, miały jedynie dodać okrasy, że prezydent szeroko konsultuje swoją decyzję - zaznaczał wiceprzewodniczący klubu PO, Grzegorz Dolniak.
Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24