Minister zdrowia czeka na wyjaśnia ws. zabiegu wysterylizowania Wioletty Woźniak bez jej zgody. - O wolności naszej decydujemy sami. Nikt nie może być tym, który wyznacza granice tej naszej wolności osobistej i nikt nie może zastępować Boga w tej sprawie - podkreśla w TVN24 Ewa Kopacz.
W piątek prokuratura wszczęła postępowanie ws. rzekomego "ubezpłodnienia" kobiety tuż po porodzie, w trakcie narkozy, bez jej wiedzy.
Szefowa resortu zdrowia podkreśliła, że lekarz musi kierować się nie tylko etyką, ale przede wszystkim działać zgodnie z prawem. Przywołała przepis z ustawy o zawodzie lekarza, który mówi, że w sytuacji, w której lekarz podczas zabiegu operacyjnego musi dokonać więcej, niż to, na co miał zgodę od samego pacjenta, bo to chroni go przed utratą życia, to po konsultacji z drugim lekarzem, może podjąć taką decyzję.
"Prawo zostało złamane"
Ale jeśli ordynator szpitala, w którym wykonywano zabieg twierdzi, że nie było bezpośredniego zagrożenia życia to znaczy, że prawo zostało złamane.
Zaznaczyła, że oczekuje na list wyjaśniający ze szpitala w Szamotułach. Zwrócił się o to Rzecznik Praw Pacjenta przy Ministrze Zdrowia. Kopacz zapowiedziała, że po zapoznaniu się z tymi wyjaśnieniami zajmie stanowisko. Możliwe, że jeszcze w piątek.
Przesłuchają pokrzywdzoną
Śledczy czekają natomiast na stanowisko biegłych. - To oni złożą opinię, czy życie tej kobiety faktycznie było zagrożone i czy lekarz mógł zrobić to, co zrobił - powiedział w piątek minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.
Według Prokuratora Krajowego Edwarda Zalewskiego, w grę może wchodzić także odpowiedzialność karna lekarza za przeprowadzenie zabiegu bez zgody pacjenta. To z kolei zależy jednak od przesłuchania pokrzywdzonej, bo tylko ona ma prawo złożyć wniosek o ściganie sprawcy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24