500 zł mandatu za palenie w niedozwolonym miejscu, 5 tys. zł grzywny za nieoznaczenie lokalu informacją o zakazie palenia, zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych przez internet oraz utrzymanie produkcji tzw. e-papierosów. Takie zmiany proponuje sejmowa Komisja Zdrowia do projektu nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych.
Projekt budzi spore emocje, bo wprowadza całkowity zakaz palenia w wielu miejscach publicznych, m.in. lokalach gastronomiczno-rozrywkowych (barach, restauracjach, dyskotekach), środkach pasażerskiego transportu publicznego (autobusach, busach, taksówkach, służbowych samochodach), szpitalach i ośrodkach zdrowia, zakładach pracy, na przystankach komunikacji publicznej, publicznych miejscach przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci (np. plażach).
Zarządzających takimi obiektami czy pojazdami ustawa zobowiązałaby do umieszczenia odpowiednich oznaczeń słownych i graficznych o zakazie palenia. Jeśli tego nie zrobią, groziłaby im grzywna do 5 tys. zł.
Palić można by było w specjalnych pokojach: w hotelach i akademikach, a także np. w domach spokojnej starości i domach zakonnych.
Dziś umrze z powodu palenia 196 osób w Polsce, w tym 25 z powodu biernego palenia. prof. Jacek Jassem, GUW
Komisja łagodniejsza
Komisja wykreśliła z projektu zapis o tym, że właściciele bądź zarządzający obiektami odpowiadają za to, że ktoś zapaliłby wyrób tytoniowy na terenie ich obiektów czy w ich pojazdach. Wcześniejszy zapis mówił o karaniu ich także w tych sytuacjach.
Posłowie przeciwni temu zapisowi argumentowali, że właściciel lokalu nie może za to odpowiadać. - Ktoś z konkurencji takiego właściciela baru mógłby przyjść, zapalić, sfotografować tę sytuację, i właściciel baru "leży" - tłumaczyła Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (PO). Teraz kara będzie im grozić tylko, gdy nie wywieszą w widocznym miejscu oznaczeń o zakazie. Osoby, które mimo zakazu będą palić, będą mogły zostać ukarane mandatem do 500 zł.
Komisja poparła także poprawkę Kozłowskiej-Rajewicz, by palenie było dopuszczone w palarniach na uczelniach wyższych. Jak mówiła, uczelnie to miejsca pracy kilku tysięcy osób i nauki kilkudziesięciu tysięcy studentów.
Bez wyjątków
Komisja nie poparła natomiast poprawki Jarosława Katulskiego (PO). Chciał on, by w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych o wielkości powyżej 100 mkw można było palić w palarniach. Katulski proponował też, by właściciele mniejszych lokali mieli prawo sami decydować, czy ich lokal jest dla palących czy nie. Część posłów oświadczyła, że taka zmiana oznaczałaby zaprzeczenie całej ustawie.
Zgodził się z tym prof. Jacek Jassem, kierownik kliniki onkologii i radiologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - To nie ma sensu, bo zaprzecza całej idei tej ustawy - tłumaczył. Przypomniał, że w noweli chodzi o ochronę osób niepalących przed dymem papierosowym, a z takim zapisem będzie to niemożliwe.
E-palenie - tak, Internet - nie
Dyskusję wzbudził też zapis z projektu o zakazie produkcji i wprowadzania do obrotu tzw. e-papierosów. Część posłów podkreślała, że nie są one wyłącznie środkiem pozwalającym na rzucenie palenia, ale też mogą uzależnić. Inni argumentowali, że zakaz ich produkcji i wprowadzania do obrotu nie ma nic wspólnego z tytułem i głównym celem ustawy, czyli ochroną przed dymem. Posłowie tłumaczyli, że ten zapis jest wbrew prawu o swobodzie gospodarczej.
Ostatecznie komisja nie zgodziła się na zakaz produkcji i wprowadzania do obrotu tzw. e-papierosów.
Posłowie spierali się o zapis, z którego wynikałaby możliwość sprzedaży wyrobów tytoniowych przez internet. Zdaniem autorów projektu, ta propozycja miała na celu ochronę dzieci i młodzieży przed możliwością zakupu papierosów. Kozłowska-Rajewicz podkreśliła, że taki zapis pomógłby osobom chorym i niepełnosprawnym.
Ostatecznie komisja skreśliła zapis zakazujący takiej sprzedaży, a przewodniczący Piecha zgłosił wniosek mniejszości o pozostawieniu go.
Zaostrzenie reklamy
Projekt wprowadza także zmiany w zakresie reklamy wyrobów tytoniowych. Zabrania m.in. "rozpowszechniania komunikatów, wizerunków marek wyrobów tytoniowych lub symboli z nimi związanych" i promocji, tzn. publicznego rozdawania, organizowania degustacji. Zdaniem przedstawiciela Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Krzysztofa Kajdy, zapis ten jest rozmyty i zły.
- Teraz za promocję będzie można uznać nawet częstowanie się przez znajomych papierosem na ulicy - oświadczył.
Inicjatorzy zmian przypominają, że z powodu palenia papierosów co roku umiera w Polsce 70 tys. ludzi. W uzasadnieniu projektu czytamy, że ok. 9 mln Polaków pali regularnie 15-20 sztuk papierosów dziennie. Codziennie zaczyna palić około 500 nieletnich chłopców i dziewcząt, a w ciągu roku próbuje palenia ok. 180 tys. dzieci.
Istotnym problemem - jak wskazano - jest tzw. bierne palenie, które doczekało się naukowego terminu - second hand smoker, czyli palacz z drugiej ręki. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wypalany papieros wydziela dwa razy więcej dymu z tzw. strumienia bocznego niż głównego. Jak podano, ten boczny strumień zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i cztery razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez aktywnych palaczy.
Autorzy regulacji oceniają, że doświadczenia innych krajów, w których wprowadzono całkowity zakaz palenia - jak Włochy, Irlandia czy USA - dowiodły, iż warto wprowadzać zdecydowane przepisy w tym zakresie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu