- Prezydent powinien wiedzieć, że osoby, którym wręcza nominacje sędziowskie, będą dbać o dobro wymiaru sprawiedliwości i nie będą uczestniczyć w polityce - stwierdziła w "Kropce nad i" Beata Kempa z Solidarnej Polski, komentując czwartkowe wystąpienie Bronisława Komorowskiego. - Nie widzę nic, co naruszałoby zasady i konwencję takiego spotkania - powiedział z kolei b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
W czwartek podczas wręczania nominacji sędziowskich prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że "nie brak niezależności sędziowskiej, ale brak jej poszanowania jest dzisiaj problemem". Odniósł się w ten sposób pośrednio do dyskuzji na temat sędziego Igora Tulei i ocen uzasadnienia wyroku ws. kardiochirurga Mirosława G.
- Pan prezydent mógł tak powiedzieć. Uczestniczyłem wielokrotnie w nominacjach sędziowskich i nie widzę nic, co by naruszało zasady i konwencję tego spotkania - ocenił Zbigniew Ćwiąkalski.
Beata Kempa była jednak innego zdania. - Prezydent wręczając nominacje powinien wiedzieć, że osoby, którym wręcza nominacje, będą dbać o dobro wymiaru sprawiedliwości i nie będą uczestniczyć w polityce i wykorzystywać do tego sal sądowych - powiedziała.
"Tuleya poszedł o jeden krok za daleko"
Według niej, w ustnym uzasadnieniu wyroku ws. doktora G. sędzia Tuleya "poszedł o jeden krok za daleko". - Nie potrafił udowodnić słów o metodach stalinowskich, nie zawiadomił o możliwości popełnienia przestępstwa. Oczekiwaliśmy od sędziego potwierdzenia słów w zawiadomieniu złożonym do prokuratury, ale tak się nie stało. Jego wiarygodność została mocno podważona - stwierdziła. Jej zdaniem "komentowanie nie należy do obowiązków sędziowskich". - A tournee w redakcjach telewizyjnych jest niedopuszczalne - dodała. Według posłanki SP, sędzia Tuleya miał "emocjonalny stosunek do sprawy doktora G.". - Jeśli lepiej czuje się w roli polityka, może oddać togę - powiedziała.
"Sprawę Tulei rozdmuchano"
Zbigniew Ćwiąkalski przekonywał jednak, że sędzia nie ma zadania udowodnienia czyjejś winy. - Ma obowiązek zasygnalizować, zawiadomić o nieprawidłowościach, a jego przełożeni zawiadamiają prokuraturę. Poza tym ma prawo bronić swoich racji - podkreślił. Według niego, sprawę słów sędziego" rozdmuchano ponad to, co chciał powiedzieć".
Były minister zauważył też, że Tuleya nie komentował sprawy w czasie jej rozpoznawania, ale dopiero po wydaniu wyroku. - Poza tym skazał oskarżonego, wcale nie tworzył peanów na jego cześć. Nie zapominajmy poza tym, że to dopiero wynik pierwszej instancji. Beata Kempa pytana była też o to, czy zasadne jest nawiązywanie do życiorysu sędziego i faktu, że jego matka była milicjantką, a później funkcjonariuszką SB. - To problem, który nazywam "problemem dzieci III RP" i tego, co robili ich rodzice we wcześniejszych latach. Nie wymażemy tego z życiorysów dzieci. Mogło tak być, że ta przeszłość wpłynęła na jego słowa - uważa. Zbigniew Ćwiąkalski był przeciwnego zdania. - Jestem przeciwnikiem grzebania w życiorysach najbliższych osób. Syn nie może ponosić odpowiedzialności za to, co się działo w życiu jego rodziców - zaznaczył.
Autor: jk//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24