Przesłuchujący nie mają szacunku do siebie, ani do przesłuchiwanego. Przesłuchiwany nie ma szacunku do przesłuchujących, a czasami i do siebie. Tak w skrócie wygląda obraz z posiedzeń komisji ds. nacisków według przewodniczącego pierwszej komisji śledczej ("Rywina") Tomasz Nałęcz. Ma on radę dla Sebastiana Karpiniuka: - Niech nie da się podpuścić posłom PiS, bo oni tę pracę zamieniają w rynsztok. A Karpiniuk w rynsztoku czuje się świetnie.
Nałęcz przyznaje, że - podobnie jak większość Polaków - nie ma ochoty patrzeć na relacje z posiedzeń komisji "naciskowej", której przewodniczy Sebastian Karpiniuk. Kłótnie, obelgi, przepychanki, prztyczki w nos, odbieranie głosu posłom PiS i ich rewanże w postaci kolejnych wniosków o odwołanie przewodniczącego, nudzą go na tyle, że "coraz częściej sięga po pilota, przełącza na National Geographic i ogląda przyjemniejsze ssaki".
By tak nie było i komisja w końcu zaczęła normalnie pracować, przewodniczący komisji rywinowskiej ma kilka pomysłów. Pierwszym z nich jest apel, by scenami batalistycznymi na posiedzeniach zajęło się Prezydium Sejmu. - Ono powinno wkroczyć. Można wezwać na przykład na rozmowę dyscyplinującą członków komisji, ale można też skierować sprawę konkretnego posła do komisji etyki. Ja bym to zrobił - zaznaczał w "Faktach po Faktach" TVN24.
Trzy słowa do przewodniczącego
Polityk SdPl ma też trzy rady "na cito" dla szefa komisji ds. nacisków. - Radziłbym żeby obejrzał nagranie z posiedzenia komisji, najlepiej z nauczycielami ze swojej szkoły i zapytał ich, czy pochwalają takie zachowanie swojego byłego ucznia. Druga rada jest taka, żeby nie myślał, że im jest złośliwszy, tym bardziej skuteczny. Może złośliwość jest oznaką inteligencji, ale nie w przypadku przewodniczącego komisji. Po trzecie, żeby przestał chodzić w zwarcia z PiS-em, bo posłowie, którzy często go podpuszczają, chcą zniszczyć efekt pracy tej komisji. Najłatwiejszy sposób to rynsztok. I oni to zamieniają w rynsztok, a poseł Karpiniuk w rynsztoku czuje się świetnie. Powinien powiedzieć, że w rynsztoku nie będzie prowadził rywalizacji - radzi Nałęcz. Przy okazji sarkastycznie gratuluje posłance Marzenie Wróbel szczerości za słowa, że nie liczy się dla niej wizerunek komisji.
Coraz częściej sięgam po pilota, przełączam na National Geographic i oglądam przyjemniejsze ssaki tn
A komisji śledczych trzeba bronić, bo według byłego posła, dziś się degenerują a mogą stanowić "ostatnią szansę zagrożonej demokracji, taki hamulec bezpieczeństwa". - Z tego powodu, że się rozwydrzone bachory bawią hamulcem w pociągu, próbują zatrzymać skład, nie znaczy, że pociąg nie może mieć awaryjnego hamulca bezpieczeństwa. Bo może się okazać, że to będzie ostatnia szansa uratowania przed katastrofą - ocenia były wicemarszałek Sejmu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP