Nie było żadnych nacisków na CBA ze strony rządu PiS - przekonywał komisję naciskową b. szef Biura Mariusz Kamiński. - Premier Jarosław Kaczyński i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie sugerowali żadnych działań ws. tzw. afery gruntowej – zeznał.
Przesłuchanie zaczęło się od sporu między Andrzejem Czumą (PO) a przedstawicielami PiS. Ci najpierw chcieli go w ogóle wyłączyć z przesłuchania Mariusza Kamińskiego ze względu na to, że był ministrem sprawiedliwości w czasie, gdy rzeszowska prokuratura przedstawiła byłemu szefowi CBA zarzuty dotyczące afery gruntowej. Wniosek został odrzucony.
Komisja odrzuciła też wniosek Arkadiusza Mularczyka, który chciał przełożyć na późniejszy termin przesłuchanie Kamińskiego i przyszłotygodniowe przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego - tak, aby ich zeznania nie kolidowały z pracami komisji hazardowej.
"Czy pani ma problem z ADHD?"
Potem też było burzliwie. Gdy pytania zadawał Robert Węgrzyn (PO), głos chciała zabrać posłanka PiS Marzena Wróbel. - Czy pani ma problem z ADHD? - zwrócił się do niej Węgrzyn. Posłowie PiS zapowiedzieli, że zgłoszą zachowanie Węgrzyna komisji etyki poselskiej. Po tej wymianie zdań szef komisji Andrzej Czuma ogłosił półgodzinną przerwę.
Były szef CBA podkreślił podczas swobodnej wypowiedzi, że CBA otrzymało "niezwykle bulwersujące informacje" dotyczące korupcji, wymagające szybkiej weryfikacji ze strony Biura. Według Kamińskiego, były dowody, m.in. nagrania z przedsiębiorcami z branży nieruchomości, świadczące, że Andrzej K. powoływał się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, którego szefem był wówczas Andrzej Lepper. Andrzej K. wraz z Piotrem Rybą został oskarżony o powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa i podjęcia się za 6 mln zł łapówki (zredukowanych potem do 2,7 mln zł) załatwienia w ministerstwie odrolnienia 40 ha ziemi na Mazurach.
"Musiałem podjąć działania"
- Mieliśmy absolutnie wiarygodną informację (...) Musiałem podjąć działania. To był mój obowiązek jako szefa CBA – zaznaczył Kamiński i podkreślił, że otrzymał zgodę od prokuratora generalnego na operację specjalną w tej sprawie, a dokumentacja, jaką posługiwało się CBA w sprawie afery gruntowej, była wytworzona zgodnie z prawem. - Nigdy bez zgody sądu podsłuchów nie zakładaliśmy – dodał.
Kamiński powiedział też, że zarzuty wobec niego - m.in. o nadużycie uprawnień - to był "kompletny szok". Jak dodał, za każdą swoją decyzję bierze pełną moralną i - jeśli trzeba będzie - także karną odpowiedzialność. - Nie uchylam się od odpowiedzialności, ale chcę podkreślić, że działałem w poczuciu tego, że zarówno ja, jak i funkcjonariusze mi podlegli, działają w pełni legalnie, a to co robią, robią dla dobra państwa polskiego - podkreślił Kamiński. Pytał też, jak to możliwe, że prokuratura okręgowa w Warszawie - która zajmowała się aferą gruntową - uznała materiały, zgromadzone przez CBA, za legalne, a prokuratura rzeszowska za nielegalne.
Kamiński z zarzutami
Kamiński w październiku usłyszał zarzuty nadużycia uprawnień, kierowania nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki osobom powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowania podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. Kamiński nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Finał akcji CBA związanej z aferą gruntową nastąpił w lipcu 2007 roku. CBA, podstawiając swoich agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn powołując się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, oferowało za łapówkę przekwalifikowanie gruntów na Mazurach z rolnych na budowlane. Łapówka miała być dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Wskutek przecieku akcja została przerwana. Mężczyzn skazano w procesie o płatną protekcję, Lepper został zdymisjonowany. Afera spowodowała rozpad koalicji PiS-Samoobrona-LPR i nowe wybory, w wyniku których władzę przejęła PO z PSL.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP