Beata Mosebach, Polka, żona obywatela Niemiec, która od ponad roku ukrywała się w Polsce z czteroletnim synem Jasiem w czwartek została zatrzymana przez polską policję i przewieziona do prokuratury - informuje "Rzeczpospolita".
Sprawa Beaty Mosebach to kolejny przypadek kiedy matka - Polka ucieka z dzieckiem z Niemiec, by uniknąć nakazanej przez niemiecki wymiar sprawiedliwości utraty praw rodzicielskich.
Według niemieckiego sądu rodzinnego, ojciec Jasia Michael Mosebach jest jego jedynym pełnoprawnym opiekunem. Matka straciła prawa do syna zaocznie, na podstawie opinii psychologa wynajętego przez ojca i opinii Jugendamtu - urzędu ds. młodzieży, z którym kłopoty ma wielu polskich rodziców po rozwodzie z niemieckim współmałżonkiem.
Polski sąd wtórował niemieckiemu
We wrześniu krakowski sąd nakazał wydanie dziecka ojcu. Matka, która pojawiła się w czwartek w sądzie na rozprawie odwoławczej, została zatrzymana po rozprawie. Podstawą był europejski nakaz aresztowania, wystawiony w maju przez stronę niemiecką.
W Niemczech Beata Mosebach oskarżona jest o porwanie syna. Według kuzynki zatrzymanej, Jaś jest w bezpiecznym miejscu, pod opieką rodziny - pisze "Rz".
...bo chciała mówić po polsku
Głośnym przypadkiem była również sprawa Beaty Pokrzeptowicz-Meyer, która w podobnych okolicznościach ukrywa się w Polsce przez ponad cztery lata ze swoim synem. Także ją niemiecki sąd pozbawił praw rodzicielskich.
Pani Beacie podano dwa powody: pierwszy, że chce mówić z dzieckiem po polsku, oraz to, że tzw. diagnoza, którą o niej wystawiono w Jugendamcie, była niekorzystna.
– Porwanie to była jedyna szansa, żeby go zobaczyć, powiedzieć mu, kim jestem. Czułam się dyskryminowana przez władze niemieckie – mówiła przed miesiącem na antenie TVN24.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24