Internetowa rozgwiazda kontra rządowy pająk, czyli czy można przeprowadzić konsultacje społeczne z całym społeczeństwem? Organizacje pozarządowe twierdzą, że nikogo wykluczać nie można, zwłaszcza że temat dotyczy zwiększenia wpływu obywateli na proces tworzenia prawa. Rząd odpowiada: ale z kim mamy rozmawiać?
Nie podoba ci się pomysł odbierania dzieci przez urzędnika bez zgody sądu? Piszesz, co o tym myślisz, zanim ustawa trafi do Sejmu. Boisz się, że nowa ustawa utrudni in vitro w Polsce – sprawdzasz to w jednym, przejrzystym serwisie internetowym, gdzie znajdziesz wszystkie projekty i gotowe akty prawne. Nie musisz się przedzierać przez Biuletyn Informacji Publicznej i nie dostajesz dokumentów w postaci skanów w pdf, które możesz sobie najwyżej wydrukować i podkreślić interesujące fragmenty, a potem je przepisać. Wiesz, kto jest autorem projektu, kto go zmieniał i kiedy zniknęły z niego „lub czasopisma”. Innymi słowy, demokracja 2.0. Na razie w fazie planów i konsultacji. W teorii – z wszystkimi internautami. W praktyce – z kilkudziesięcioma zaintersowanymi i kompetentnymi osobami, które jednak za nic nie chcą być uznane za przedstawicieli internautów. W imię demokracji właśnie.
Zawsze, a nie tylko "za 5 dwunasta"
Załatwili wycięcie z ustawy hazardowej Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, teraz pracują nad nową formą społecznych konsultacji, która wprowadzi więcej demokracji do procesu tworzenia prawa i umożliwi reakcję na budzące wątpliwości pomysły w każdym momencie, nie – jak w przypadku Rejestru – za pięć dwunasta, kiedy projekt miał być już odsyłany do Sejmu.
Premier pomysł zaakceptował i zaprosił tzw. stronę społeczną na konsultacje, żeby wspólne opracować projekt tzw. „platformy integrującej proces legislacyjny”. Miałaby ona pozwolić na monitorowanie i zgłaszanie uwag do rządowych projektów na każdym etapie, zamiast zrywowych akcji w rodzaju „brońmy internetu przed cenzurą”. I w tym momencie pojawił się nieoczekiwany problem: rozmowy trwają, ale wciąż nie wiadomo, kto i jak ma z rządem rozmawiać.
Kto z kim ma rozmawiać?
Rząd zaproponował 20-osobową grupę inicjatywną, składającą się z przedstawicieli obywateli, przedsiębiorców, branży teleinformatycznej i mediów elektronicznych, organizacji pozarządowych i rządu. Przedstawiciele organizacji pozarządowych, takich jak Fundacja Panoptykon, Fundacja Nowoczesna Polska, Fundacja Wolne i Otwarte Oprogramowanie, którzy za pomocą listy dyskusyjnej od trzech miesięcy prezentują rządowi swoje propozycje - odmówili.
- Nie jesteśmy przedstawicielami internautów. Żaden internauta mnie nie wybrał. Społeczeństwo informacyjne ma inny wzór organizacji, jesteśmy jak rozgwiazda, nie jak pająk. Jeśli pająkowi utnie się głowę, to umiera. Rozgwiazda ma komórki nerwowe z całym ciele, jak ją przeciąć na pół, to odrośnie. A porusza się w ten sposób, że jedno ramię ciągnie w jedną stronę, potem drugie kawałek w drugą – wyjaśnił podczas zorganizowanego przez powyższe organizacje Kongresu Praw Obywatelskich Jarosław Lipszyc.
Czemu trudno dogadać się z rozgwiazdą
Innymi słowy, rozgwiazda nie porusza się ani zbyt szybko, ani po linii prostej. A rządowy pająk ma harmonogram do wykonania, choć zastrzeżenia internautów rozumie. - Nie chcą, żeby uznano ich za uzurpatorów, dlatego domagają się otwartej dyskusji. A my nie widzimy nic złego w rozmowie z przedstawicielami organizacji pozarządowych, a następnie umieszczeniu wyników tych konsultacji w internecie, żeby każdy mógł je skomentować – mówi w rozmowie z tvn24.pl podsekretarz stanu w MSWiA Piotr Kołodziejczyk. Przyznaje, że trudno się czasem pająkowi z rozgwiazdą dogadać.
Bo „rozgwiazda” nalega, że dyskusja ma być otwarta, jak otwarta jest lista dyskusyjna. Tyle, że na listę zapisało się kilkadziesiąt osób - z dwudziestu milionów polskich internautów - a regularnie wypowiada się jeszcze mniej. Na otwartym dla wszystkich, demokratycznym i obywatelskim Kongresie na sali warszawskiego kina Kultura było z kolei może 40 osób, wliczając w to organizatorów i zaproszonych przedstawicieli rządu.
Reforma konsultacji społecznych - konieczna
- Potrzebujemy reformy konsultacji społecznych. Potrzebujemy narzędzia, które pozwoli na wykorzystanie informacji z sektora publicznego i regulacje prawne dotyczące tzw. reuse, udostępniania do ponownego wykorzystania – wyliczyła cele spotkania Katarzyna Szymilewicz z fundacji Panoptykon.
Michał Andrzej Woźniak z Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania uściślił: rząd musi udostępnić dane, czyli akty prawne i ich projekty, w jednym serwisie. Po drugie, w takim formacie, żeby można było z nich łatwo korzystać - czyli zrezygnować ze skanów dokumentów w formacie pdf. Po trzecie, musi pozwolić na ich dowolne użytkowanie.
Kołodziejczyk nie zgłosił sprzeciwu. - Jesteśmy w dobie rewolucji, w której nowa jest tylko dynamika. Problem w tym, jak zapisać prawa obywatelskie w nowych warunkach. W maju światowe dni telekomunikacji, warto, żeby ten szczyt był produktywny, warto omówić harmonogram przygotowań – apelował.
O ile będzie jak i z kim.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu